Chyba każdy chce zdać maturę jak najlepiej. Dostać się na wymarzone studia, zdobyć wykształcenie i pracować w swoim zawodzie.
Też pewnego dnia wpisałam w google Jak przygotować się do matury i szukałam informacji. Na ich podstawie, doświadczeniach kumpla zdającego wcześniej na ten sam kierunek i swoich wcześniejszych doświadczeniach z uczeniem się, wypracowałam własne sposoby. I tak powstaje post, który chciałam kiedyś znaleźć.
Moje sposoby dotyczą zarówno metod uczenia się, planu powtarzania, jak i nauki w szkole. Przy okazji postanowiłam dodać trochę praktycznych uwag nie dotyczących samej nauki.
Poradnik ma dwie części, następna pojawi się w przyszłą niedzielę.
Domyślam się, że nauka do poszczególnych przedmiotów ma swoją specyfikę. Nie uczysz się dat na biologię ani nie zakuwasz wzorów na wos. Staram się, by poradnik był uniwersalny, ale prawdopodobnie bardziej przyda się ścisłowcom.
Przygotowywałam się do matur:
- biologia PR 87%;
- chemia PR 88%;
- matematyka PR 72%;
- matematyka PP 94%;
- angielski PR 78%;
- angielski PP 100% (ustny i pisemny z takim samym wynikiem);
- polski PP ustny 95%, pisemny 66%.
Podzielę się wszystkim, co wiem o tym przygotowaniu się do tych matur. Będą dwa wpisy, no bo prawie trzy tysiące słów.
Uważam, że naprawdę nie ma potrzeby uczyć się do każdego egzaminu. Poziom podstawowy matematyki zda się bez trudu, na pewno masz też takie przedmioty, co do których jesteś pewna/pewien wyniku.
Co jeśli matura nie jest ważna?
Przed maturami wszyscy zaczną ci mówić, że nie masz się czym przejmować, że to nie jest ważne i nie martw się niczym. Takie treści zaczną zalewać blogosferę pod koniec kwietnia. Będą ci to mówić ciotki i wujowie. Może rodzice.
Nie będą tak mówić rówieśnicy. Powiedzą ci to tylko ludzie, którzy maturę już zdali. Zobaczysz ten protekcjonalizm i im nie uwierzysz. Może potem zmienisz zdanie, uznasz, że matura nic właściwie nie znaczyła. Dziś jednak jest ważna.
Twoje problemy są ważne. Ty jesteś ważny/a.
Przekonujący, że matura nic nie znaczy, nie zdawali na oblegane kierunki studiów, nie chcieli mieć świetnych wyników lub zapomnieli, jak to było, gdy sami zdawali. Bardzo często zdawali maturę zupełnie innego rodzaju niż ty. Brzmią przez to jak rodzice, którzy za swoich czasów... zrozumiałeś/aś. Aha, jeszcze usłyszysz, że zawsze mogło być gorzej. Co tam matura, zawsze mogłeś/aś stracić dach nad głową. Tylko że matura jest realna, a perspektywa utraty domu jakby mniej. Nie życzymy sobie być zmuszani do optymizmu w takiej sytuacji.
Przy mówieniu, że nasza matura nie jest ważna, trzeba opowiedzieć, jak się sam człowiek bał przed swoją maturą. Olać twój strach, pogadajmy o mnie. Przekonujący, że matura nic nie znaczy, chcą poinformować cię, że to, do czego przygotowujesz się dwanaście lat, czyli ok. dwóch trzecich twojego życia, nic nie znaczy. To tylko 2/3 życia i tylko szansa na dobre studia. To tylko sprawy młodych ludzi, które z definicji muszą być gówno warte. A, jeszcze najczęściej jest ten wątek, napisały to chyba wszystkie blogerki od nieważnej matury: i tak się dostaniesz, bo przecież zdajesz na łatwy kierunek. Nie, blogereczki, ja zdawałam na kierunek, na który trudno się dostać. Niektórzy mają ambicję. Poza tym, ja zdawałam w 2017, a zwykle piszą o tym zdające ponad 10 lat temu. Skąd pomysł, że ich sytuacja ma przełożenie na moją sytuację? Ja idę na inny rynek pracy, piszę inną maturę z innych przedmiotów o innym programie...
Jeśli czujesz się źle, boisz się matury, to nie znaczy, że przesadzasz. To znaczy, że się martwisz o swoją przyszłość. Tak samo jak wszyscy. Jeśli tylko strach cię nie paraliżuje, to wszystko jest w porządku. Nie daj sobie wmówić, że twoje problemy są nieważne. Nie daj się wpędzić w poczucie winy, że przejmujesz się swoim życiem, gdy mógłbyś/mogłabyś przejmować się głodem w Afryce. Głód w Afryce jest w Afryce, jest bardzo ważny, ale twoje życie to twoje życie. Nie musisz się tłumaczyć z tego, że cię obchodzi.
Pewnie wielu z ludzi przekonujących, jak niewiele matura znaczy, ma dobre intencje. Nie chcą, byśmy się martwili. Mogliby powiedzieć: poradzisz sobie. Mogliby odpuścić przekonywanie, że aktualnie największy problem nic nie znaczy. Nie umiem myśleć dobrze o czymś takim, ale staram się.
Przygotowanie
W moim przypadku zaczęło się to już około wiosny rok przed maturą. Większość ludzi mogłaby zacząć w wakacje, pewnie też mogłam tak zrobić.
Na tym etapie zdecyduj, czego kiedy będziesz się uczyć, jakie przedmioty zdajesz (myślałam o rozszerzonej fizyce) i pomyśl o wszystkich potrzebnych narzędziach. Kup je też od razu, a jak je masz, to upewnij się, że działają i wiesz, gdzie są.
Zastanów się też nad skorzystaniem ze szkolnych zajęć przygotowujących do matury lub kupieniem sobie kursu albo korkami. W moim przypadku nauczycielka chemii poświęciła jedną lekcję tygodniowo na powtarzanie, a matematyczka zorganizowała fakultet dla rozszerzenia. Zapisałam się też poza szkołą na biologię i matematykę. Biologia mi bardzo pomogła, matematyka była na poziomie zbyt niskim. Politechnika oferowała jednak także kurs fizyki, więc się na niego przepisałam.
Narzędzia
Możesz się uczyć z zeszytów i podręczników, pewnie będziesz to robić. Pomyśl o skompletowaniu notatek, jeśli nie masz części – przepisz od kogoś. Poleciłabym ci do tego jeszcze repetytoria i stare arkusze maturalne. Te ostatnie dostępne są w internecie, wraz z odpowiedziami. Wystarczy, że zajrzysz na stronę CKE.
Mogą się przydać repetytoria specjalnie przygotowane dla uczącego się do matury. Nie kupuj jakiejś książki od danego przedmiotu, tylko maturalną, bo te są przygotowane do zakresu materiału obowiązującego na maturze. Ja polecam zadania, bo nie tyle masz umieć, co pokazać, że umiesz. Z tego powodu korzystałam ze zbiorów Witowskiego z biologii i chemii (po trzy, każdy tysiąc kilka zadań) oraz ze zbioru Nowej Ery Teraz matura, który poleciła nauczycielka. Dobrze jest pytać nauczycieli, co polecają. Przecież oni też sprawdzają matury i wiedzą, co w nich bywa. Witowskiego również wybraliśmy po uzgodnieniu z chemiczką na nasze cotygodniowe powtórki, a potem wybrałam go też do biologii. Witowski jest porządny.
Wybierając repetytorium do nauki, nie do rozwiązywania zadań, zwróć uwagę na kilka rzeczy.
- Dobrze jest kupić nową książkę, by była jak najbardziej aktualna. Ciągle zmieniają się wymagania maturalne.
- Sprawdź, czy książka ma wykresy, tabele, ilustracje, śródtytuły, podsumowania i pytania sprawdzające. To jest ideał. Czarno-białe cegły ze ścianami tekstu w środku to jego przeciwieństwo. Książki nie będziesz czytać jak powieść, ale szukać najważniejszych informacji.
- Przed zakupem przeczytaj jakiś temat, najlepiej trudny. Zobaczysz, czy przyswajasz wiedzę przekazaną w sposób wybrany przez autorów. Może się okazać, że język jest za trudny lub wręcz przeciwnie – poziom podręcznika jest za niski, albo po prostu autorzy nadają na innych falach niż ty.
- Przyjrzyj się, jak przekazywana jest wiedza, czy podoba ci się układ podręcznika.
Oprócz repetytorium możesz, oczywiście, korzystać z innych książek. Ze wszystkiego, co masz pod ręką lub znajdziesz w bibliotece. Korzystaj też z internetu np. są dostępne e-podręczniki. Jeśli znajdziesz dobrą stronę dotyczącą zdawanego przedmiotu, zapisz ją koniecznie. Zapewne z niektórych przedmiotów już znasz takie strony – mogę ci polecić Chemia na studiach i w liceum. Istnieją też aplikacje mające za zadanie pomóc w nauce, jeśli chcesz, znajdź sobie odpowiednie. Przy okazji, zamień google na Google Scholar, a jak już bierzesz google, to ustaw sobie wyszukiwane na pdf-y i prezentacje (filetype: po haśle).
Oprócz książek, przyda ci się też kalendarz lub bullet journal. W moim przypadku ogólny plan powtórzeń powstał w excelu, a w bullet journalu pojawiały się szczegółowe notatki. O planie przeczytasz niżej.
Kserówki od nauczycieli dzielę na kategorie:
- być może się przydadzą – zostawiam;
- nie przydadzą się, ale są czyste z jednej strony – zostawiam;
- nieprzydatne i zapisane z obu stron wyrzucam.
Od zawsze kartki czyste z jednej strony zużywałam do rysunków lub notatek robionych w czasie nauki. Radzę ci też zbierać takie kartki. Możesz na nich np. narysować mapę myśli. Tworzę też na nich listy rzeczy do zrobienia lub listy zakupów, czasami pomysły związane z blogiem.
W internecie jest dostępne mnóstwo bezpłatnych wzorów do wydrukowania. Znajdziesz z łatwością kartki przeznaczone do notowania metodą Cornella lub planowania nauki. Jeśli potrzebujesz czegoś takiego, a nie chcesz robić tego sama, wydrukuj sobie wszystko, czego potrzebujesz.
Oprócz papierów, przydadzą ci się artykuły piśmiennicze. Czarnego długopisu potrzebujesz koniecznie, bo na czarno pisze się matury. Nie wolno ani na niebiesko, ani piórem. Jeśli chodzi o inne pisadła, niebieski długopis przydaje się do pisania zadań. Teorię w zeszycie od matematyki mam na czarno i wiem, że tego mam się uczyć, a zadania są niebieskie, więc na nie nie patrzę. Kolorowe zakreślacze są ładne, ale ja akurat ich nie lubię, wolę swoje dwa cienkopisy, różowy i fioletowy. Miałam też zawsze mnóstwo kredek, więc to ich używałam do zaznaczania różnych rzeczy. Każdemu działowi przypisałam inny kolor.
Używałam również zakładek indeksujących i karteczek post-it, które wyglądały jak plastry. Są bardzo przydatne. Niektórzy polecają również tablice korkowe, ale nie używałam. Przydadzą się również koszulki foliowe na kserówki. No i warto mieć własny kalkulator, także na maturze.
Jeśli coś pomoże ci w nauce, spróbuj to zdobyć. Zrób specjalną playlistę do nauki, zaopatrz się w śliczne zeszyty.
Plan nauki
Swój plan nauki tworzyłam w programie excel i polecam zaczęcie na komputerze. Komputer ma backspace. Potem możesz wydrukować, jeśli chcesz.
Weź kalendarz i rozpisz sobie tygodnie, jakie zostały ci do matury. Jeśli chcesz, możesz skupić się na okresach miesięcznych lub dwutygodniowych, ale polecam tydzień i mój plan też był tygodniowy. Nasz plan ma formę tabeli i pierwszą kolumnę zajmują daty kolejnych poniedziałków i niedziel. W maju nie rób już tygodni, ale rozpisz poszczególne dni. Przypiszesz im daty matur.
W kolejnych kolumnach rozpisz działy z przedmiotów, które zamierzasz zdawać. Najpewniej zostanie ci sporo miejsca. Poprzesuwaj więc działy tak, by np. powtarzając cztery przedmioty, w jednym tygodniu powtarzać po jednym dziale z dwóch przedmiotów. Tylko polski zostawiłam bez odstępów, bo mniej uwagi poświęcałam powtarzaniu.
Następna kolumna to miejsce na wpisanie nazw przedmiotów w wybranych odstępach. W ten sposób oznaczyłam, kiedy rozwiązuję arkusze maturalne z jakiego przedmiotu. Do tego celu użyłam możliwości powielania w excelu i ciąg mat – chem – bio powtarzał się mnóstwo razy.
Zostaw trochę wolnych tygodni przed maturą. Wtedy możesz powtórzyć to, z czym miałaś wcześniej problem. Np. trygonometrię i botanikę.
Plan nauki jest pewnie długi i trudno go przeczytać. Będzie wyglądał lepiej i łatwiej uda ci się znaleźć odpowiednie informacje, gdy go pokolorujesz.
Mój sposób kolorowania:
- Pierwszy wiersz, z objaśnieniami, ma czarne tło i biały tekst
- Pierwsza kolumna ma tło w kilku odcieniach szarości, które zmieniają się wraz ze zmianą roku szkolnego lub kalendarzowego tj. druga klasa ma inny kolor, wakacje inny, trzecia klasa do sylwestra jeszcze inny itd.
- Cała chemia jest na zielonym tle, ale odcień zieleni zmienia się w zależności od tego, czy dział jest z klasy I, II – pierwszy podręcznik, II – drugi podręcznik czy może z klasy trzeciej.
- Podobnie biologia jest w kilku odcieniach różu, a matematyka niebieska.
- Cały polski był w jednym kolorze ceglastym.
Działanie
Skoro masz już plan działania, to bierzemy się do roboty. Planując tydzień, uwzględnij, kiedy powtórzysz dane działy. Ja zapisywałam to jako zadanie do wykonania na dany dzień.
Dlatego zaraz dowiesz się, jak się uczyć skutecznie i jak przygotować się do takiej skutecznej nauki. Niżej jest jeszcze o motywacji do nauki, gdyby jej brakowało.
Przed nauką
Przewietrz pokój i zrób porządek na biurku czy gdzie zamierzasz się uczyć. Nie ucz się na leżąco, choć możesz się uczyć w pozycji półleżącej. Od razu ułóż sobie poduszki, czy czego potrzebujesz. Powinna w pobliżu być wolna kartka do zapisywania rzeczy. Gdyby ci się przypomniało, że masz poukładać rzeczy w dolnej szufladzie biurka, gdzie nigdy nie zaglądasz, to zapiszesz to na kartce i nie oderwiesz się od nauki. Pamiętaj, że miejsce pracy potrzebuje dobrego oświetlenia. Najlepsze jest światło naturalne.
Przynieś sobie wszystkie potrzebne rzeczy. Podręczniki, zeszyty i repetytoria, z których będziesz korzystać oraz wszystkie kserówki i trochę pustych kartek. Weź też szklankę wody lub kubek herbaty, bo twój mózg jej potrzebuje, by myśleć. Możesz też przygotować sobie coś do podjadania podczas nauki.
Wyłącz to, co może ci przeszkadzać. W moim przypadku oznacza to zostawienie powiadomień na telefonie wyłączonych i ściszenie dźwięku, nie mogę jednak wyłączyć telefonu. Używam go do mierzenia czasu z techniką pomodoro. Wolę zwykły czasomierz od początku zainstalowany, ale możesz też rozejrzeć się za specjalnymi aplikacjami mierzącymi czas. Jeśli muzyka ci pomaga, to od razu włącz sobie odpowiednią.
Jak się uczyć?
Uczymy się w sesjach trwających po 20 minut. Po 20 minutach robimy przerwę około pięciominutową, a po czterech sesjach dłuższą. Przerwy pięciominutowe to dobry moment na ćwiczenia fizyczne.
Najlepiej na początku narysować na jednej z tych kartek mapę myśli zbierającą to, co już wiemy na dany temat. Idź od ogółu do szczegółu. To pobudzi nasz umysł i pokaże, z czym jest problem.
Następnie przeglądam szkolne notatki, co uzupełnia posiadane informacje. Jeśli uważam coś za ważne, podkreślam to jeszcze, dopisuję dodatkowe informacje, dopisuję gdzieś podsumowanie czy przepisuję ważne rzeczy.
Podręczników nie czyta się jak powieści, od deski do deski. Wyszukuje się potrzebne informacje. Dlatego szybko przeskanuj wzrokiem tekst i przeczytaj tylko to, czego potrzebujesz. Czy wiesz, co to jest czytanie aktywne? Część jego elementów już się tu pojawiła. Spróbuj, czytając, przypominać sobie swoją wiedzę na podobne tematy. Zastanawiaj się nad przyczynami i skutkami. Rozmyślanie nad tekstem to najkrótsza droga do jego zapamiętania.
Przy czytaniu notuj. Skup się na istocie tematu, powiązaniach z innymi sprawami i głównych hasłach. Skojarzenia zawsze pomagają w nauce. Wyobraźcie sobie płonącego wielbłąda, z którego kapie woda – autentyk z mojego zeszytu od biologii. Wielbłąd w garbie ma tłuszcz, który spala i dzięki temu pozyskuje energię oraz wodę metaboliczną, która zaspokaja jego zapotrzebowanie na H2O.
Możesz przy okazji poćwiczyć handlettering czy rysowanie. Drobne rysunki pomogą zapamiętać, używaj też kolorów i umieszczaj nagłówki, by wiedzieć, czego notatki dotyczą. Ładne, wyraźne notatki są zawsze dobre. Jeśli już masz takie notatki, to czytaj je aktywnie.
Każdy ma swoje metody nauki i prawdopodobnie wiesz, jak najlepiej będzie zapamiętywać. W moim przypadku dużo jest metod wizualnych, czytania i pisania, rysunków oraz list. Przy okazji codziennie robiłam przynajmniej dziesięć zadań z Witowskiego.
Podobno istnieje siedem stylów uczenia się. Znasz zapewne też podział na wzrokowców, kinestetyków i słuchowców. Dowiedz się, jaki jest twój typ i ucz się w najlepszy dla siebie sposób. Zrobiłam dla ciebie ściągę.
Słuchowiec
|
Kinestetyk
|
Wzrokowiec
|
Inne pomysły
|
Motywacja do nauki
Jest dużo rzeczy łatwiejszych i przyjemniejszych niż nauka, więc może jej brakować. Dlatego bardzo dobrze mieć cel. W moim przypadku jako motywacja działał pan doktor habilitowany nauk medyczny profesor nadzwyczajny Maciej Borowiec, który czasami prowadził na umedzie ciekawe wykłady dla licealistów poświęcone genetyce. Motywowała mnie myśl o tym, że będę się zajmować tym samym, mieć tyle tytułów przed nazwiskiem i tyle publikacji naukowych.
Pomogą ci ładne przedmioty. Miło z nich korzystać. Gdy masz bardzo ładne notatki, to naprawdę szkoda ich nie przejrzeć. Upiększam zeszyty, żeby było milej ich używać – zobacz 1 i 2.
Jak wiadomo, pozytywne nastawienie zmienia wszystko. Trudno jednak wziąć je z niczego. By osiągnąć cel potrzebowałam dwóch środków:
- powtarzanych codziennie afirmacji;
- unikania rozmów z panikarzami np. o tym, co zrobię, jeśli nie dostanę się na studia.
Bardzo dobrze jest rozliczać się z realizowania swoich planów. Zapisuję, ile się uczyłam danego dnia, pisząc nazwę przedmiotu i ilość punktów. Nie przyznawałam sobie długo nagród za większą ilość punktów. Potem wprowadziłam zasadę, że za 60 punktów należy mi się jakaś przyjemność; za pierwszym razem padło na gorącą czekoladę. Potem za każde 60 punktów wyrobione jednego dnia przyznawałam sobie nagrodę. A potem bałam się matury i dobijałam do 140 punktów.
Same punkty są wystarczającą motywacją. Przecież chcemy widzieć swoje postępy.
Czas wolny
Dobrze jest przeczytać kilka nieobowiązkowych, ambitniejszych książek. Powoływanie się na powieści Rowling nie zachwyci egzaminatora, ale Narcyza Żmichowska, Juliusz Słowacki, Klementyna Hoffmanowa i Cyprian Kamil Norwid już tak. Dobrze wybrać ulubioną epokę literacką. W moim przypadku był to romantyzm, co zresztą widać.
Oprócz tego rodzaju literatury, poczytaj książki popularnonaukowe. Będziesz przyswajać wiedzę, odpoczywając i dobrze się bawiąc. Blogi naukowe też dają wiedzę i rozrywkę.
Poznawanie ekologii przez popularnonaukowe książki miało dla mnie większe znaczenie niż nauka tego działu z podręczników.
Jak uczyłam się do matury cz.2
To już koniec na ten tydzień. Być może będziesz do tego wpisu zaglądać częściej i postanowiłam ci to ułatwić. Skoro już zachęcam cię do zapisania wpisu na pintereście, może przy okazji zajrzysz na moją tablicę Learning?
Przypnij tę grafikę, by łatwo wrócić do wpisu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz