Jak zostałam hipiską? (Albo nie)

16 kwi 2017
Make love not war, jak być hipisem, wartości i poglądy hipisów, zostałam hipiską
Mnóstwo dzieciaków dowiedziawszy się, że był taki rok jak 1968 i tacy ludzie jak hipisi chciało też być dziećmi kwiatami. Też chciałam być. Znajomi nazywają mnie hipiską (a od polonistki McGonagall mam ksywę dziecie kwiecie). Jest to fajny pretekst do pogadania o hipisach.
Przypomnijmy sobie wartości, poglądy hipisów, czego słuchali, co nosili i w ogóle, co sprawia, że ktoś jest hipisem, a ktoś inny nie.
Pierwszą i najważniejszą wartością była wolność. Hipisi odrzucili powszechnie przyjęte normy, by żyć po swojemu. Czy ich normy były lepsze – nieważne. Ważne, że były ich. Sprzeciwili się służbie wojskowej, wyścigowi szczurów i innym ograniczeniom. Wiele z tych wartości było godne pochwały, niektóre dziś trwają w niehipisowskim społeczeństwie.
Do tego, hipisi byli bezwzględnymi pacyfistami. W sensie pacyfistami 1. Dobrzy, porządni ludzie. Wolni od przemocy. Sprzeciwiający się służbie wojskowej – znów. Bo wszystkie wartości zdają się być całością, dalszymi skutkami wolności. Np. równość. Nie było hierarchii, nikt nikogo nie musiał słuchać. Wolność, równość, braterstwo! Wśród hipisów nie było autorytetów, zaś te zewnętrzne, ogólnie przyjęte, odrzucili. Nie ufali nikomu po trzydziestce, ani instytucjom – kościołowi, państwu, szkołom. Byli anarchistami. Żyli w komunach odrzucając materializm i konsumpcjonizm. Okazało się wówczas, że kapitalizm to piękny system, który może utrzymać także grupę nic nie robiącą. Konsumpcjonizm był już w latach siedemdziesiątych zjawiskiem na tyle popularnym w establishmencie, że należało reagować. Teraz jest gorzej. Konsumpcjonizm to materialny egoizm, zbędne przywiązywanie się do przedmiotów i szpanerstwo. Ma same złe skutki – zadłużenie, uzależnienie od zakupów, zanieczyszczenie środowiska przy produkcji nowych dóbr, wyzysk pracowników je produkujących, spadek trwałości produktów, niszczenie więzi społecznych i samorealizacji zastąpionych pogonią za gadżetami. Wreszcie, najbardziej krytykowana (obok narkomanii) wolność seksualna. Dla mnie jest to taka oczywista oczywistość, że aż prawie zapomniałam o niej napisać. Bo nie rozumiem tego, że dawniej uważano za złe by wolni ludzie z własnej woli, nie zdradzając nikogo, uprawiali razem seks. Głupie wtykanie nosa w nieswoje sprawy. Jeśli dwie lub więcej osób chce uprawiać razem seks, to starym filistrom, księżom i innym świętojebliwym nic do tego.
Wolność oznacza też wolność decydowania o swoim zdrowiu lub jego braku. Tak więc nawet popularność narkotyków wśród hipisów jest skutkiem wolności. Jednymi z ważniejszych substancji były marihuana i LSD – było elementem nowej religii Timothy'ego Leary'ego. Ogłosił on koniec bogów Ameryki: pieniądza i pracy (znów, odrzucenie materializmu). Miała być nowa era pokoju i miłości. Religią Leary'ego był buddyzm zen wzbogacony o LSD. Była to inspiracja dla późniejszego New Age.
Przeceniane jest jednak znaczenie narkotyków. I pisze to poprawiając tekst w sierpniu, po sprawdzeniu, czy naprawdę było tak źle z narkomanią, jak myślałam. Rzeczywiście, wiele o narkotykach myślano i mówiono, zwłaszcza starsi ludzie bardzo się martwili o młodzież, która zażywa narkotyki. Było dużo strachu. Jednak w 1969 tylko 4% dorosłych Amerykanów próbowało kiedykolwiek marihuany, a w 1973 12% ankietowanych. To oczywiście trzykrotny wzrost, ale nie wydaje się tak duży. Strach był podsycany przez Nixona, który nie mógł zdelegalizować ani ruchów emancypacji czarnoskórych, ani hipisów. Mógł jedynie zacząć walkę z narkotykami i pod tym pretekstem atakować jednych i drugich.
Pewną ciekawą cechą hipisów była ta fascynacja Dalekim Wschodem. Interesowała ich tamtejsza duchowość: buddyzm i hinduizm. Było to powiązane z wojną w Wietnamie, gdzie 16,4% ludności wyznaje buddyzm a 45,3% religie tradycyjne (dane są na teraz, nie mam starszych). Lubili też Indian, jednak oni pojawiali się raczej jako inspiracja modowa: poncza, kolorowe stroje, koraliki. Podobnie ubiór hipisa nawiązywał do strojów hinduskich i cygańskich, były dzwony, frędzle. Sztuka hipisów jest kolorowa, bogata i uduchowiona. Jeśli chodzi o muzykę, na pewno znacie takie nazwiska jak Jimmy Hendrix, John Lennon i Janis Joplin.
Wolność jest jednak ograniczona wolnością innych istot. Wobec nich nie wolno stosować przemocy, a hipisi to pacyfiści. Dlatego byli wegetarianami i weganami. Żyli w zgodzie z naturą. Chodzili boso, by mieć kontakt z Matką Ziemią, zwierzęta były ich przyjaciółmi, a przyjaciół się nie je, zainteresowali się ekologią zanim to stało się modne.
Niektórzy wyróżniają 4 typy hipisów:
  • wizjonerzy dążący do przemiany społeczeństwa;
  • ci, których interesują głównie dragi;
  • tzw. midnight hippies, którzy byli starsi (30+) i nie mieli możliwości przyjąć hipisowskiego stylu życia, więc byli jedynie sympatykami;
  • ludzie, którzy przyjęli jedynie hipisowski kostium.

Się zgadzam

Właśnie, gdzie w tym wszystkim ja? Bo przecież post to subiektywna prywata, a nie tylko popularnonaukowy tekst.
  • Wolność. Czy to wymaga komentarza?
  • Pacyfizm. Myślę, że to jest u mnie trochę oczywistość, bo wypowiadałam się już przeciwko przemocy i wychwalałam pacyfizm. Dlatego uzasadnienie dlaczego pacyfizm jest dobry już istnieje.
  • Ekologia, życie w zgodzie z naturą. Życie mi płynie między zdarzeniami astronomicznymi odmierzającymi cykl wegetacyjny, książka od biologii inspiruje do oszczędzania wody, taki ekolifestyle prowadzę. Bycie eko to nie jest coś wielkiego i trudnego, to szereg małych, codziennych wyborów. 
  • Odrzucenie konsumpcjonizmu i materializmu.  Trzeba je odrzucić. Po prostu, przez wady już wymienione wyżej. Wolę być niż mieć. Gromadzę wiedzę, umiejętności, przedmioty, których używam lub upiększają moją przestrzeń. Nie potrzebuję kupować. Ostatnio postanowiłam nie kupować ubrań za wyjątkiem kilku tych, które uznałam za przydatne, a jeszcze ich nie mam. Nie mierzę ani siebie, ani innych posiadanymi przedmiotami. Przedmiot to narzędzie, a nie cel.
  • Podważanie autorytetów. To bardzo w moim stylu – zapytać dlaczego mam kogoś słuchać, dlaczego coś jest dobre a nie złe. Napyskowanie nauczycielowi też. I tak samo olanie jakiejś zasady, bo mi nie pasuje. Długo siebie szukałam w naukach różnych autorytetów, religiach, filozofiach... dopiero sprawdzając można się odnaleźć. Ważne, by nigdy nie wpaść w bunt dla buntu.
  • Muzyka. Lubię Grateful Dead, Janis Joplin i innych. Słucham też muzyki słowiańskiej, metalu i wielu innych.
  • Indianie. Mogą konkurować z Syberyjczykami na mojej liście ulubionych ludów za Słowianami. Nie ma to żadnego logicznego uzasadnienia. Po prostu, Indianie mają piękną mitologię, po kilku powieściach typu Winnetou uważam ich za moralnie wysokie narody, ich sztuka jest piękna, historia tragiczna, poza tym uwielbiałam bajkę o Pocahontas. 
  • Anarchia. Trudno mi stwierdzić kategorycznie, że jestem anarchistką. Bezpieczniej chyba byłoby powiedzieć, że jestem minarchistką, albo nie bawić się w etykietki na razie i uznać przynależność do wolnościowców. Jak już pisałam, po przeczytaniu książki o ekonomii poglądy mi się poprzestawiały. I im więcej czytam, wkręcając się w różne wolnościowe nurty, tym bardziej skomplikowane się te sprawy robią. W sumie, ten anarchistyczny ideał opisany w tekście Czym jest anarchizm? to coś pięknego i wartego realizacji, ale czy ma szanse działać? Podajmy taki przykład parytetów. Seksizm ogranicza wpływ kobiet na władzę, więc kobiety są bardziej zniewolone. To nie ich rzekome mniejsze zainteresowanie polityką sprawia, że mamy mniej kobiet w polityce. Parytety pomogłyby zlikwidować seksizm (wiadomo, że działają, bo w niektórych krajach badano ich wpływ), ale byłyby ograniczeniem wolności. To byłoby gaszenie ognia ogniem. Dlatego liberalne feministki doszły do wniosku, że
    1. parytety spowodują, że seksizmu będzie przez jakiś czas więcej, bo seksiści zaatakują rzekome przywileje kobiet,
    2. seksizm trzeba zlikwidować oddolnie,
    3. parytety mogłyby spowodować wejście do polityki kobiet w miejsce kompetentniejszych mężczyzn lub na odwrót*,
    4. ograniczanie wolności nie jest ok.
    No i z jednej strony widzisz, że parytety działają skuteczniej niż ich brak, z drugiej widzisz, że nie jest to dobre wyjście, bo jest antywolnościowe, pewnie trwalsze byłyby efekty reformy społeczeństwa itd... Ale potem przypominasz sobie, że jesteś w Polsce. Oznacza to, że nieważne, który sposób walki z seksizmem jest najlepszy, i tak żaden rząd nie będzie z nim walczyć. To da się zastosować do wielu spraw, bo często są argumenty i za oddolnością, i za odgórnością. Akurat parytety są sprawą, którą rozważałam dłużej, więc mam coś do napisania. Zresztą, anarchizm hipisów był nieco inny od podejścia punków... 
  • Kolory, moda, ubiór. Hipisowską estetykę kocham. Jest kolorowo i naturalnie. Dzieje się dużo i człowiek nie wie, na co patrzeć najpierw. Na hipisowskie obrazy mogłabym patrzeć godzinami. A ubiór tej subkultury jest genialny. Znów, jest kolorowy. Jest rękodzieło. Są ozdoby. W dużej ilości. Ubrania są luźne – lubię to. Lubię też obcisłe spodnie, ale nie pogardzę luźnymi. Do tego są rozpuszczone włosy... a ja nie czuję się już dobrze w takiej fryzurze. Kojarzycie przecież, co dawniej znaczyły rozpuszczone włosy. Ale folkowa inspiracja jest niezła.

Się nie zgadzam

pokój, rysunek, kolory, sztuka, hippie, dzieci kwiaty, głagolica, pacyfizm, pacyfa
Gdyby wszystko mi odpowiadało, to byłoby to aż nazbyt podejrzane. Hipiską z lat siedemdziesiątych nie jestem, świat się zmienił, ja jestem po pierwsze sobą, po któreś dopiero hipiską.
  • Narkotyki. Nie mogę pochwalać niszczenia swojego organizmu, bo kocham życie. Nie mogę pochwalać zniewolenia tymi substancjami, bo kocham wolność. Nie biorę, nie piję i nie palę. I wbrew wszelkiej logice jestem za legalizacją marihuany – ale właśnie nie w celach rekreacyjnych, po prostu jest to lek, którego niektórzy ludzie potrzebują. Pod tym względem jestem straight edge.
    Narkotyki, papierosy, alkohol, straight edge, hipisi, ankieta
    Ankieta była nie tylko dla UŁ, ale i na potrzeby Kościoła, więc oczywiście nie mogło być próbowałeś/aś. Przynajmniej fajne zdjęcie jest. 
  • Filozofia wschodu. Ten wschód hipisów to hinduizm i buddyzm. Ja po prostu nie czuję buddyzmu – wcale, zupełnie do mnie nie przemawia – i mam też kłopoty z hinduizmem. Nawet jak o nim czytam to nie dla hinduizmu samego, ale dla porównania z innymi religiami. Shinto już lepiej traktuję, ale to dla mnie tylko ciekawostka. Nie znaczy to, że filozofie i religie wschodu mnie nie pociągają. Na wschód ode mnie jest cała wschodnia słowiańszczyzna, Syberia ze swym szamanizmem i Ajnowie, a w Indiach żyją zaratusztrianie. Można więc powiedzieć, że się z tym zgadzam, ale mam inne podejście. Zamiast czakr mam arbor mundi. Nie doceniam jogi, dharmy, nirvany i karmy. Nie doceniam w ogóle popduchowości. Działalność hipisów można uznać za kulturalne przywłaszczenie, co nie jest godne pochwały.
  • Wegetarianizm, weganizm. Mi to, że jedni zjadają drugich wcale nie przeszkadza. Owszem, zwierzęta mają dusze. Rośliny też. Kamienie również. A żyć trzeba, więc tak czy siak zjadam coś z duszą. Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy nie jedzą mięsa, podziwiam ich, ale sama nie zamierzam do nich dołączać. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Zapewne rezygnacja z mięsa była powiązana z buddyzmem i hinduizmem, a także z działalnością Schweitzera.
Najbardziej nie podoba mi się to eskapistyczne podejście. Nie podoba mi się świat, to się najaram i odlecę, nie podoba mi się społeczeństwo, to ucieknę do namiastki raju czyli komuny; w ogóle komuny to nie moje miejsce, bo anarchoindywidualizm. Nie lepiej byłoby zrobić coś, co ma znaczenie? Pewnie też dlatego nie czekam na nadejście nowej ery. Przecież New Age samo się nie zrobi. 

Ja – hipiska?

Nie nazywam się hipiską. Czuję się w to nieco wepchnięta, bo jakoś nie umiałabym się sama tak określić. I może lepiej nie uznawajmy mojego hippizmu za coś stałego. Pewnie go porzucę, gdy tylko znajdę coś lepszego. Dość trudno mi się przywiązać do takich etykietek. Pewnie bez balastu wepchnięcia w hippizm określałabym się jako straight edge.
W tym całym ruchu hipisowskim chodzi o wolność. Wolność jest moim ideałem. Zgrzyty są skutkiem tego, że nie niewoli mnie nawet bycie hipiską, skutkiem mojej wolności. Ludzie są różni. Ilu będzie hipisów, tyle rodzajów hippizmu. Warto zauważyć, że zgrzytów jest stosunkowo mało.
No i jestem uważana za hipiskę. Ja uważam tę etykietę za minioną.
A ty? Jesteś hipiską/hipisem?

Ku pokrzepieniu serc leśnych czytelników wstawiam Desideratę w oryginale. Jest piękna.
Go placidly amid the noise and haste, and remember what peace there may be in silence.
As far as possible without surrender be on good terms with all persons.
Speak your truth quietly and clearly; and listen to others, even the dull and ignorant; they too have their story.
Avoid loud and aggressive persons, they are vexations to the spirit.
If you compare yourself with others, you may become vain and bitter;
for always there will be greater and lesser persons than yourself.

Enjoy your achievements as well as your plans.
Keep interested in your career, however humble; it is a real possession in the changing fortunes of time.
Exercise caution in your business affairs; for the world is full of trickery.
But let this not blind you to what virtue there is; many persons strive for high ideals;
and everywhere life is full of heroism.

Be yourself.
Especially, do not feign affection.
Neither be critical about love; for in the face of all aridity and disenchantment it is as perennial as the grass.

Take kindly the counsel of the years, gracefully surrendering the things of youth.
Nurture strength of spirit to shield you in sudden misfortune. But do not distress yourself with imaginings.
Many fears are born of fatigue and loneliness. Beyond a wholesome discipline, be gentle with yourself.

You are a child of the universe, no less than the trees and the stars;
you have a right to be here.
And whether or not it is clear to you, no doubt the universe is unfolding as it should.

Therefore be at peace with God, whatever you conceive Him to be,
and whatever your labors and aspirations, in the noisy confusion of life keep peace with your soul.
With all its sham, drudgery and broken dreams, it is still a beautiful world. Be careful. Strive to be happy.
~ Max Ehrmann 1927

* Średnio 50% osób dość kompetentnych do parlamentu to kobiety. Oznacza to, że przy braku seksizmu w jednej kadencji mogłoby być ich 40%, a w następnej 60%. Parytety nie mogą wziąć tego pod uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz