Opowieści z tramwajów

14 cze 2018
Dziwne rzeczy się w łódzkich tramwajach dzieją. W opowieściach rasizm, antysemityzm, pochwała ludobójstwa, teorie spiskowe i tramwaj odlatujący do ciepłych krajów.
W pierwszej klasie wracałom sobie ze szkoły, tramwaj zatrzymał się przy rynku, a przy drzwiach tramwaju stał chłopak i opierał się o ścianę czy coś. Zablokował przejście jakiejś kobiecie.
Kobieta zaczęła na niego krzyczeć, że nie powinien tak stać, bo przejście blokuje wysiadającym, to niekulturalne, a jak nie zna zasad kultury, to może wyjechać do Ugandy, tam nie będą obowiązywać.
Pięknie. Ludzie serio uznają, że w Ugandzie nie ma kultury.
...
Oby miała na myśli, że nie ma tam tramwajów. Bo może nie ma. Nie wiem nawet. (Szybkie google nie potwierdza istnienia tramwajów w Ugandzie, znajduje inne środki transportu, np. boda boda.)
Za tydzień jechałom tym samym tramwajem, o tej samej godzinie i był ten sam przystanek. Znów ktoś blokował przejście.
Chyba zawsze ktoś blokuje przejście, Lodzermensche są chyba z Ugandy. W końcu wszyscy jesteśmy z Afryki, więc czemu by nie z Ugandy.
Ta sama kobieta zaczęła krzyczeć na tego kogoś, że nie powinien tak stać, bo przejście blokuje wysiadającym, to niekulturalne, a jak nie zna zasad kultury, to może wyjechać do Ugandy, tam nie będą obowiązywać. Osoba przesunęła się, a pani Uganda wysiadła. A tam wsiadający ustawili się w ten irytujący (także moim zdaniem) sposób, że zablokowali wyjście schodzącym.
Pani Uganda zaczęła na nich krzyczeć, że wysiadający mają pierwszeństwo i trzeba się tak ustawić, by mogli wysiąść, a nie ich blokować, bo jak niby chcą wsiąść, gdy inni nie wysiedli. Powinni znać zasady kultury.
A jak nie znają, to trzeba do Ugandy, tam nie będą obowiązywać.

Mój powrót do domu szesnastego marca się nadaje na pastę.
Przychodzę na przystanek równo z nadjeżdżającym tramwajem i się cieszę, że nie muszę czekać, szybko dojadę.
No kurwa nie. Spadł śnieg.
Jak wiadomo, śnieg oznacza, że żadne pojazdy nie są w stanie się poruszać, bo nie są do tego przystosowane, kto by o tym przystosowaniu myślał w Łodzi... przecież o takich rzeczach to się myśli w miejscach, gdzie klimat jest taki, że ten śnieg się czasami zdarza.
W związku z tym piętnaście minut tramwajem jechałom odcinek, który przeszłobym w dziesięć minut. Poważnie rozważam pójście piechotą, ale żeby wysiąść i tak musiałobym dojechać do przystanku. A o dojechaniu gdziekolwiek to nie bardzo jest mowa.
Siedzi przede mną grupa studentów. Jednemu z chłopaków pękł pasek od spodni i spadł na ziemię. Słyszymy brzęk upadającej metalowej klamry. Jakaś osoba mówi, że myślała, że to tramwaj zaczął się sypać.
Osoby za mną omawiają, czy mają dość prowiantu na podróż. Podróżują na drugą stronę miasta.
Studenci przede mną zastanawiają się, kiedy dotrą do miejsc, do których chcą dotrzeć. Odkryłom tam zduńskowolankę. Zrezygnowała z powrotu do swojego miasta ze względu na pogodę.
Inna studentka chce pójść gdzieś na piwo i potem pojechać do siebie tramwajem nr 2. Jeden ktoś z tej grupy sprawdza, które tramwaje jeżdżą. Otwiera na telefonie jakieś google mapsy czy coś. Mapa Łodzi jest pokryta czerwonymi plamkami. To miejsca, gdzie zatrzymano ruch. Chłopak czyta listę tramwajów, które nie jeżdżą.
Nie wiedziałom, że mamy w mieście tyle tramwajów.
Dziewczyna od dwójki dopytuje o swój tramwaj.
Według mapsów jeździ.
Na równiku.
Niech ktoś mi wyjaśni, czemu dwójka odleciała do ciepłych krajów na zimę, a inne tramwaje nie.
Docieramy do Ronda Solidarności. W tym momencie niektórzy z nas jechali tramwajem dłużej niż byli na wykładzie.
Jeden z nich tłumaczy przez telefon, że nie zdąży do kogoś na czas. Tłumaczy, gdzie jest. Kościół na Rondzie Solidarności uznał za synagogę, Pomorską pomylił z Piotrkowską, a dzielnicę, w której był, nazwał Widzewem (jeśli nie jesteś z Łodzi: Widzew to jest taki koniec świata i zupełnie nie ta okolica).
Właśnie na Rondzie Solidarności, przy synagodze, ta grupka wysiadła.
Ostatnią długość przystanku przed pl. Wolności przejechaliśmy wolno, ale bez zatrzymywania się.
W pewnym momencie dotarliśmy do przystanku Legionów Gdańska. Ja już ucieszone, że Gdańska, zaraz będę na miejscu.
Stajemy na tym przystanku.
I stoimy.
I stoimy.
Zaczynam rozważać przejście ostatnich kilku przystanków piechotą, bo już nawet nie chodzi o to, że wolno jedziemy, ale że nie jedziemy.
Wysiadam. Dowiaduję się, że zwrotnica przymarzła. Tego dnia się dowiedziałom, że we zwrotnicy jest coś, co może przymarznąć. Nigdy wcześniej o tym nie myślałom.
W chwili mojego wysiąścia zwrotnica odmarzła, to wsiadłom z powrotem. Wróciłom się do miejsca, gdzie stałom i patrzę na podłogę... pasek tego studenta leży.
Pojechałom potem już tylko nieco wolniej niż piechotą.
Innym razem jechałom tramwajem i słuchałom. Gwiazdkami zaznaczam słowa, których nie dosłyszałom. Mężczyzna kilka siedzeń przede mną, do jakiejś przypadkowej osoby obok niego.
–...Ja dwudziestego trzeciego wróciłem do Polski, wie pani... idę sobie Piotrkowską, tam był taki plakat... wielki, w szkle... chce pani wiedzieć, co tam było napisane?... ja nie powiem... wstyd powiedzieć... polecieli i spadli... PiS!... polska młodzież... walcząca... polska, walcząca... młodzież miała z tym czapki... z Polską Walczącą... ja dopiero do Polski wróciłem, a już mam dość... ściągać im to kazałem, czapki z Polską Walczącą...!
*chwilę mówił ciszej*
...a on sobie za te pieniądze na wakacje pojechał. A Zdanowska... alkoholiczka... jak do szkoły chodziłem, to ją widziałem jak wychodziła z * pijana... osiemdziesiąty piąty rocznik jestem... jak z Reich do Polski wracam, to się denerwuję. Tak, Polska mnie denerwuje.... mówię pani, jak tu przyjeżdżam, to się denerwuję...
Obok mnie ruda kobieta już od kilku chwil się cicho śmieje, teraz się odezwała.
– To nie przyjeżdżaj pan.
On:
– Wie pani, tak zrobię. Nie będę przyjeżdżał. Bo jak tu przyjeżdżam, to się denerwuję. Ja tu przyjeżdżam... i się denerwuję! I w Reichu jest to samo! * uchodźców przyjmowała, a teraz im płaci, żeby wyjeżdżali... wie pani, jacy oni są... widziała pani uchodźców? Wszędzie jest * jak w Auschwitz. Wszędzie. * To okupanci. Oni wszyscy wyglądają jak * Okupacja! *** Ja już im wszystkim nie ufam. Na wybory nie chodzę... *
Inny gościu:
– Ja nie ufam tej władzy. To jest właśnie cały idiotyzm... 5 lat kadencji, a potem, co? Dworzec niepotrzebny buduje się tyle lat. Za dużo mamy pieniędzy. Unia daje na to pieniądze, ale nie za całość, a my się zadłużamy. Polska ma już dwa miliardy dolarów długu. I wszędzie biura, biurwy, biurwy, biurwy... Toż to hańba dla narodu. Żydzi, wszędzie Żydzi, a oni na tym korzystają, w rządzie, w korporacjach....
Jakaś kobieta:
– W rządzie chyba ich nie ma...?
Ten gościu:
Ani jednego Polaka w rządzie nie ma. Zaczęło się od byłego Wałęsy, ona się naprawdę nazywa *Klopenbaum*... ja wszystkie ich nazwiska znam, to jest eksterminacja, gorzej niż w Auschwitz, bo tam Żydów i Polaków, a teraz tylko Polaków.
Ta sama kobieta, którą wcześniej wzięłom za normalną, gdy nie spodziewała się Żydów w rządzie:
– Za mało w czasie wojny dostali.
On:
– Tak, za mało.
Gość rocznik '85 idzie w jego stronę. Spodziewam się kłótni. Niestety, przytaknął kolesiowi. Dostrzegł, że się śmieję.
– Pani się nie śmieje... Tu się nie ma z czego śmiać. Za komuny... nie, nie za komuny... jak to było? ... w stanie wojennym... moi wujkowie napisali na pisankach KPN i Solidarność, a ksiądz jak zobaczył, to te pierwsze poświęcił... to było na Kozinach... a mogli za to pójść siedzieć... pani się nie śmieje, wtedy można było siedzieć... O, miałem tu wysiąść.
Ruda:
– Kubuś, chodź.
'85 podchodzi do niej.
Ruda:
– To do kolegi.
'85:
– Myślałem, że musimy porozmawiać.
Kubuś mija pana '85 i siada obok rudej.
'85:
– Pani się nie śmieje, ja pamiętam, jak nic w sklepach nie było... ludzie mieli pieniądze, a nie mieli co kupić w sklepie, pamiętam... osiemdziesiąty piąty rocznik jestem... rodzice kupowali kaszankę zawiniętą w gazetę...
Przystanek. Chcę wysiadać.
'85:
– To lata osiemdziesiąte były... Pani się nie śmieje... (Wysiadam, on wskazuje na mnie i drzwi tramwaju) Pielęgniarki?!
Musiałom mieć na twarzy większe WTF niż wcześniej.
Ruda, z nadzieją w głosie:
– Miał pan wysiadać
'85:
– Do pielęgniarek pani idzie?
Drzwi tramwaju się zamykają. Pragnę zauważyć, że po raz pierwszy usłyszałom słowo biurwa, wcześniej je czytałom, ewentualnie samo go używałom.
Pewnego dnia czekam na tramwaj, odpowiadają mi 12, 15, 17, patrzę na tablicę wyświetlającą przyjazdy. Na ostatnim odcinku przed przystankiem jadą tą samą trasą. Popatrzcie na kolejne wyświetlenia:
  • 12 za 3 min, 15 za 3 min;
  • 15 za 3 min, 12 za 3 min;
  • 15 za 3 min, 12 za 4 min;
  • 15 za 1 min, 12 za 3 min;
  • 12 teraz (rzeczywiście było, bo to wcale nie jest oczywiste), 15 za 2 min.
Jak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz