Fenomen trójjedynej bogini mnie zadziwia. Każdy o niej słyszał, niby jest taka uniwersalna, dziewica, matka oraz starucha... a skąd to właściwie się wzięło, to trudno mi powiedzieć. U Celtów były potrójne boginie dość ważne. Ale mało realizują to dziewictwo, matczyność i starość. Norny to bardziej ta idea. Rodzanice zaś są za mało ważne i ogólnie nie takie.
Robert Graves umieścił to w swych pracach, a psychologia Junga trochę to zainspirowała. W Starożytnym Egipcie znana była potrójna Bogini Qetesh-Astarte-Anat, która zresztą przybyła nad Nil z Kanaan, więc sam koncept musi być starszy. Przykuła mą uwagę informacja o Hathor. Otóż Hathor (krowa) stała się krwiożerczą Sachmet (lwicą), by stać się łagodną Bastet (kotka). W Grecji i Rzymie też były trójki bogiń. Szczególnie często łączono ze sobą bóstwa księżycowe - Artemis, Selene i Hekate lub Lunę, Dianę i Prozerpinę. Wiemy również, że Rzymianie czcili Juventas, Junonę i Minerwę jako jedną najwyższą Boginię zwaną Uni. Forkidy, Gracje, Hesperydy, Harpie, Gorgony... Nieco potrójna jest też Brigid. W Indiach istnieje koncept potrójnego Boga... który ma potrójną Boginię za żonę - to Trimurti, czyli Bogowie Brahma, Vishnu i Shiva, którym towarzyszą Boginie Saraswati, Lakshmi i Parvati - Tridevi.
Potrójnych bóstw męskich też trochę jest, ale to nie na temat, zresztą tak czy siak dojdziemy do trójcy świętej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz