Moja babcia wyciągnęła to z szuflady, mówiąc, że takie rzeczy się kiedyś nosiło. Fajne muszelki, szkoda tylko, że dorzucono te koraliki bez ładu i składu. Poza tym, były na mnie za długie. Postanowiłam je przerobić.
Bardzo wyraźnie zobaczyłam wówczas różnicę w rozumieniu mody przeze mnie i babcię, a w rozumieniu mojej mamy. Mama argumentowała, że nie będę przecież nosić muszelek, bo nie nosi się muszelek. My twierdziłyśmy, że to jest bardzo dobry powód, by nosić muszelki – przecież inne nie noszą muszelek. My dwie używamy wyglądu, by się wyróżnić.
Rozcięłam sznurek z muszelkami, ściągnęłam wszystko z wyjątkiem jednej muszelki – nie dało się jej ściągnąć. Podzieliłam wszystko, oddzielnie układając muszelki, brzydkie białe koraliki i ładne błyszczące kuleczki.
Gdy zaczęłam nawlekać muszelki z powrotem, nie pomyślałam o tym, by wziąć pod uwagę ich kolor i ułożenie. Tak sobie nakładałam na zmianę muszelki i okrągłe koraliki. W końcu zaczęłam układać muszelki w jedną stronę, na zmianę pięć szarych, jedna różowoszara. Pierwsze musiałam ściągnąć. Sznurek zaś złośliwie się rozkręcał na poszczególne nitki, więc by móc nawlec koralik, pociągnęłam skręconą końcówkę klejem – zadziałało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz