To nie jest artykuł coachingowy o tym, że masz próbować nowych rzeczy i się uczyć. Poczułam nagle inspirację do artykułu, zainspirowana nie tak dawnymi wydarzeniami. Miało być o popduchowości w końcu, ale nie wyszło.
Omawialiśmy na polskim wiersz Koniec wieku XIX. Gdy jedna osoba odczytała go głośno, McGonagall zapytała, czy ktoś ma pełną wersję, z drugą strofą. Nikt jej nie miał. Według McGonagall się jej nie podaje, bo uderza w uczucia religijne.
Na szczęście ona nam przeczytała tę strofę, bo ją miała w swoim wydaniu.
Cały wiersz tak brzmi:
Koniec wieku
Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy,
Złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.
Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może
Równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?
Idee?... Ależ lat już minęły tysiące,
A idee są zawsze tylko ideami.
Modlitwa?... Lecz niewielu tylko jeszcze mami
Oko w trójkąt wprawione i na świat patrzące.
Wzgarda... Lecz tylko głupi gardzi tym ciężarem,
Którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona.
Rozpacz?... Więc za przykładem trzeba iść skorpiona,
Co się zabija, kiedy otoczą go żarem?
Walka?... Ale czyż mrówka rzucona na szyny
Może walczyć z pociągiem, nadchodzącym w pędzie,
Rezygnacya?... Czyż przez to mniej się cierpieć będzie,
Gdy się z poddaniem schyli pod nóż gilotyny?
Byt przyszły?... Gwiazd tajniki któż z ludzi ogląda,
Kto zliczy zgasłe słońca i kres światu zgadnie?
Użycie?... Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie,
Co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda.
Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,
Dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza
Człowiecze z końca wieku?... Głowę zwiesił niemy.
Ta sytuacja wydała mi się czymś nieodpowiednim.
Jest dzieło sztuki. Dokładniej obraz. Nie podoba mi się jego fragment. Przerabiam go zatem. Od teraz każda reprodukcja obrazu jest z moją przeróbką. Nie pokazujemy ludziom całości, tylko historycy sztuki wiedzą, jak wyglądał naprawdę. W muzeum jest co prawda oryginał, ale już z moją przeróbką.
Od teraz każda Mona Lisa wygląda właśnie tak:
Tak podoba mi się bardziej. Zamiary artysty? Kogo to obchodzi? Mnie ma się podobać! Nieważne, że miała nie mieć wąsów. Nieważne, że to nie wnosi innej wartości niż podobanie się mi jednej. Nieważne, że nasze dziedzictwo zasługuje na to, by nie być zakłamane.
Samo w sobie przerabianie bo tak ładniej nie jest normalne. Faktem jednak jest, że wiersz jest cięty nie z powodów estetycznych.
Niektórzy ludzie najwyraźniej nie mogą się pogodzić z tym, że ktoś się z nimi nie zgadzał. Nawet nie z tym, że się nie zgadza, tylko z tym, że nie zgadzał w czasie przeszłym, przecież autor nie żyje.
Jak to pozwolić istnieć dziełu, które pokazuje inny pogląd na religię? Jeszcze by się trzeba było pogodzić z faktem, że na świecie istnieją ludzie, którzy się z nami nie zgadzają.
Nikt nie ma obowiązku zgadzać się z tym fragmentem, mimo przyzwolenia na jego istnienie. Nikt nie ma obowiązku lubić tego fragmentu. Nikt nie ma obowiązku lubić tego wiersza, autora czy całej epoki.
Nikt nie musi też chcieć tego czytać.
W ten sposób powstaje strefa komfortu. Nie ma w niej takich wierszy. Nie ma w niej żadnych poglądów innych niż nasze własne. Nie ma konfliktów. Nie ma potrzeby myśleć.
W strefie komfortu jest miło i przyjemnie.
Jak się rozwijać w strefie komfortu?
W strefie komfortu nie może być rozwoju.
Skoro wszyscy się zgadzają, to pogląd staje się oczywistością. Truizmów się nie dowodzi.
Nasze patrzenie na świat zmienia się także przez coś w rodzaju twórczej niezgody. Spotykamy kogoś, kto nas przekonuje do swych racji. Słuchamy, ale to, co mówi nie podoba się nam zupełnie. Obserwując jakieś błędy w rozumowaniu, dochodzimy do wniosku, że ten człowiek się myli. Dlatego musimy sami przemyśleć nasze spojrzenie na daną sprawę. Czasami za bardzo się nie zgadzamy, co prowadzi do radykalizacji.
Czasami to my przekonujemy innych do swoich poglądów. Oni patrzą na nas jak na wariata i zadają coraz dziwniejsze pytania. Próbując na nie odpowiedzieć, zapędzamy się myślami w obszary dotychczas przez nas niezbadane. Okazuje się tam, że coś zgrzyta. Nasze rozumowanie nie jest takie super, trzeba je poprawić. Poprawiamy je.
Dokonał się rozwój dzięki konfliktowi. To nazywamy postępem.
Sztuka powinna skłaniać do refleksji. Powinna wyzwalać nowe konflikty prowadzące do postępu. Być naszym sumieniem, obnażać nasze wady.
To sztuka powinna nas nakłaniać do opuszczania strefy komfortu.
Strefy komfortu są całkiem okej, ale nie tutaj, nie w sztuce, nie w szkole, nie kosztem zamysłu autora, nie kosztem prawdy.
Nam na szczęście McGonagall przeczytała cały wiersz. My go poznaliśmy. Może dokonać się rozwój, umocnimy się w swojej wierze lub zrewidujemy swoje poglądy na religię. My poznaliśmy prawdziwą myśl autora nieskażoną obcymi mu uczuciami religijnymi.
Funkcją szkoły jest wspieranie naszego rozwoju intelektualnego. Powinniśmy na lekcjach poszerzać swoje horyzonty myślowe. Nauczyć się myśleć. Co jakiś czas powinien pojawiać się konflikt i twórcza niezgoda.
W domu możemy sobie oglądać Mona Lisę w ulepszonej wersji i czytać wiersze z wyciętymi odpowiednimi fragmentami. Nikt nikomu nie zabroni być głupim. Szkoła jednak ma robić, co się da, by ludzi przed tym powstrzymać.
Nie ma miejsca jednak dla strefy komfortu w szkole. Nie ma miejsca na cenzurę.
W szkole będą ewolucja, Przerwa-Tetmajer i wiedza o metodach antykoncepcji. W szkole będą mi wciskać, że nie ma arbor mundi, że jest układ słoneczny. I ja będę mogła być głupia lub uznać, że drzewo świata istnieje na innej płaszczyźnie. W szkole wszyscy będą musieli przeżyć zderzenie z innymi światopoglądami, z faktami i ze sztuką. Też z tą straszną sztuką, która wcale nie musi się nikomu podobać i nikt nie musi się z nią zgadzać, ale która istnieje.
Szkoła ma nas przygotować do życia w świecie. Zwykle jest opóźniona, przygotowuje nas do rynku pracy, jaki był, a nie, jaki jest. Tym razem jednak wyprzedziła rzeczywistość.
To było zanim TVPiS ocenzurowała serduszko na kurtce posła Arkadiusza Myrchy. Całą sprawę poseł skomentował na swoim profilu:
Media chcą nas zamknąć w swojej własnej strefie komfortu, gdzie nie sięgnie prawda.
Pozostaje pytanie: czy naprawdę jest to misją mediów publicznych? Czy w ogóle możemy zgadzać się na taką sytuację? Gdyby to były media prywatne, to bym po prostu ich nie oglądała. A może nawet by mnie to nie zainteresowało, bo jednak jest parę spraw Owsiaka, które mnie niepokoją (choć WOŚP wspieram). To jednak są media publiczne. Standardy dziennikarskie powinny jednak przewyższać umiejętność streszczenia, co robił Jorge Mario Bergoglio podczas ŚDM. Trzeba jednak przyznać, że to jedyna rzecz, jaka dobrze wychodzi TVPiS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz