Zwyczajność

23 paź 2016
Czarno-białe zdjęcie z lat czterdziestych, Adolf Hitler z Ewą Braun, w tle ogród (?)
Stare zdjęcie. Lata trzydzieste lub czterdzieste. On i ona. Kobieta w białej, prostej sukience śmieje się do mężczyzny w szarym garniturze i kapeluszu, który ją obejmuje. Jej fryzura jest dziwna. Tło rozmazane, chyba jakiś ogród. Wyobrażam sobie, że jest piękny, letni dzień, są na przyjęciu w ogrodzie lub na spacerze, on opowiedział dobry dowcip, spodziewam się, że ona zaraz spróbuje odpowiedzieć czymś równie zabawnym.
Inne zdjęcie. Mężczyzna czyta gazetę. Jest krótkowidzem, widać po sposobie trzymania gazety. Zresztą, widziałam więcej jego zdjęć, na jednym ma okulary. Ubrany prosto, ale elegancko. Przynajmniej wydaje się to eleganckim ubraniem. Moda się zmieniła. W tle, na białej ścianie wisi wieniec. W dolnej części kadru widzimy fragment stołu z filiżanką i chyba czajnikiem. Przyłapaliśmy go na porannej prasówce.
Kolejne. Mężczyzna bawi się z psem. Suką owczarka niemieckiego. Rzecz dzieje się na jakimś trawniku. W tle drzewa. Ładny park. 
Siedzi grupa znajomych i rozmawia o polityce. Zgodnie są przeciwnikami aktualnie rządzącej partii. Narzekają, zarzucają się wadami i błędami tych polityków, wieszczą upadek Polski za rządu tych ludzi. Nagle jeden z nich mówi Jakbym ja ten cały sejm i ich wszystkich rozpie*dolił, bombę podłożył.  
Spotyka się z aprobatą, rozmawiają dalej.
Nikt nie zauważył radykalizacji Mohameda Lahouaieja Bouhlela. Nikt nie zauważył, że Tunezyjczyk ma zamiar rozjechać tłum ciężarówką. Nikt nie zauważył radykalizacji innych zamachowców.

Jak miał to ktokolwiek zauważyć?

Na starych zdjęciach, o których pisałam, nie jest jakiś pan żyjący w latach trzydziestych. To Adolf Hitler. Nie ma na czole napisane morderca. Nie ma na czole napisane radykalizacja
Ten z sytuacji drugiej to ktoś, kogo mijamy codziennie. Może nawet ty sama powiedziałaś coś takiego. Nie martw się, ja co prawda nie planowałam rozwalić sejmu, ale mówiłam inne rzeczy. Prawie wszyscy mówią tego rodzaju groźby.
Tego rodzaju słowa nie spotykają się z żadną naganą. Trudno potępiać ludzi za kilka słów wypowiedzianych w gniewie. A może jednak jest w tym jakiś sens?
Drugie zdjęcie. Mężczyzna po jego zrobieniu kładzie gazetę na stół, pokazując jakiś artykuł fotografowi siedzącemu naprzeciw.
– Znowu te żydy. Jak ja bym ich wszystkich pozabijał.
Fotograf pokiwał głową i zaczął myśleć o tym, kiedy będzie miał czas wywołać zdjęcie. Wiedział, że Adi nie lubi żydów. Takie groźby już słyszał. I nic sobie z nich nie robił, bo przecież jego znajomy nie jest jakimś mordercą.
Może właśnie trzeba reagować zanim nasz kolega narzekający na polityków nagle naprawdę podłoży bombę.
Zło nie jest czymś takim, co pojawia się i krzyczy Tu człowiek się zradykalizował. Myślę, że przychodzi tak powoli, najpierw jest uprzedzenie. Do żydów czy białych Europejczyków, którzy nie wyznają islamu. Potem jest coś w rodzaju etapu walki.
Z jednej strony stoi uprzedzenie. Przekonuje do zamachu czy jaki tam ma plan. Gdy byłam skłócona z przyjaciółką, brakowało mi jej. Więc myślałam o tych jej zachowaniach, których nie lubię. Uprzedzenie działa właśnie tak, przypomina ci, czego nie lubisz, a zakazuje myśleć o zaletach. Do niego dochodzi coś jeszcze innego. Jarosław Rudniański w Człowieku i sztuce pisze o pięknie zła. By je opisać, wspomina o pięknie szalejącego pożaru. Ogień niszczy domy i zabija kolejnych ludzi, ale jest w tym piękny. Nie ma jego zdaniem nic dziwnego w tym, jak wiele osób zwraca się ku tej stronie. Czujemy po prostu chęć uczestniczenia w czymś takim. Do uprzedzenia i pociągu do zła dochodzi ciekawość. Człowiek zwykle zachowuje się dobrze i chciałby się dowiedzieć, jak to jest być tym złym.
Drugą stroną w tej walce są moralność. Wiemy, że nie wolno zabijać, wiemy, jak mamy się zachować. Nie zastanawiamy się, czy morderstwo człowieka jest złe – każdy wie, że jest, tego się podważyć nie da. Pomaga moralności strach. Gdy człowiek myśli o złym czynie często rezygnuje nie z tego powodu, że jest on zły – ale dlatego, że boi się kary. Albo tego, że nie będzie umiał sobie poradzić z zabójstwem. Albo boi się, co pomyślałaby jego matka, widząc jego zachowanie. Trzecim zawodnikiem jest brzydota. Bo zło bywa też brzydkie. Pamiętacie Zbrodnię i karę? Raskolnikow, zanim popełnił zabójstwo, wielokrotnie myślał, że tego nie będzie umiał zrobić. Jednym z powodów było to, że obleje go krew, będzie brud, smród i on będzie musiał to znieść. Niechęć do ohydy też jest ważna. Kolejne są pospolite konformizm i lenistwo. Zabicie wymaga jakiegoś działania. Wymaga zrobienia czegoś innego niż wszyscy, bo niewielu otaczających nas ludzi zabija. 
Powinno tam też być piękno dobra. Bardzo rzadko jednak przyznajemy, że dobro jest piękne – mówimy, że jest trudne. Że człowiek z natury jest zły. Jeśli jest zły, to czy jest jeszcze sens się starać? Może prościej poddać się swojej naturze. Dlatego piękno dobra nie jest stroną konfliktu.
Uprzedzenie nie atakuje moralności wprost. Ono sprawia, że moralność sama oddaje mu terytorium, którym jest zainteresowane, podstępnie przekonując, że to nie jest kwestia moralności. Przyjrzyjmy się jego argumentom.
  • Nie wolno zabijać ludzi. Ale czy żyd jest człowiekiem?
  • Nie wolno zabijać ludzi. Ale czy Allach, zakazując zabijać, miał na myśli też niewiernych?
  • Nie wolno zabijać ludzi. Ale czy zakazanie lekarzowi ratowania życia kobiety jest zabiciem?
  • Nie wolno zabijać ludzi. Ale czy niedorosły człowiek jest całkiem człowiekiem? 
  • Nie wolno zabijać ludzi. Ale albinos to amulet, a nie człowiek, prawda?
  • Nie wolno zabijać ludzi. Ale narkoman to zasrany kundel, a nie człowiek, tak?
  • Nie wolno zabijać ludzi. Ale czarni różnią się od nas, czy są ludźmi?
Wreszcie znajdują się jacyś ludzie, których moralność oddała pole uprzedzeniu. Oni jednak wciąż czują strach, wciąż nie mają odwagi siły i wiary, by działać. Wtedy potrzebny jest nasz Hitler. Albo ISIS. Albo państwo niechroniące albinosów. Albo kolonializm. Coś musi pokonać strach, lenistwo i konformizm, które włączyły się do walki, gdy moralność się poddała.
Jeśli człowiek, który przegrał swoją walkę znajdzie powód do działania, to będzie źle.
Sądzę, że Hitler był człowiekiem o tyle wyjątkowym, że u niego zawodników po stronie dobra było mniej. Moralność, wbrew pozorom, tam była, mówiła, że nie wolno zabijać zwierząt*. Nie było tam chyba tylko strachu i lenistwa, może też konformizmu. Ludzi tak przegrywających walkę nie jest wielu. To inspiratorzy. Czasami też ci bardziej wyróżniający się gorliwością. Pozostali uczestniczący w tych okropieństwach byli całkiem normalni. Może nawet wygrywali walkę, ale i tak nie sprzeciwiali się przegranym.
Zrobiono kiedyś doświadczenie, eksperyment Milgrama. Badanym powiedziano, że będą uczestniczyć w badaniu tolerancji na ból. Powiedziano im, że naprawdę badani są aktorzy po drugiej stronie. Aktor miał nauczyć się na pamięć tekstu. Jeśli popełnił błąd, recytując, badany miał go porazić prądem. Z każdym błędem badany miał zwiększać natężenie prądu. Na początku miało to być lekkie porażenie, nic się za bardzo nie działo, potem było bolesne, aż na końcu miało być natężenie zdolne zabić człowieka, 450 wolt. 
Aktorzy celowo popełniali błędy i udawali, że czują ból, choć naprawdę nie rażono ich prądem. Krzyczeli z bólu, rzucali się na fotelach, wyli, błagali, by pozwolono im wyjść, bo przetrzymywani są bezprawnie... Potem zapadała cisza. 65% badanych doszła do dawki śmiertelnej. Odsetek ten zwiększał się, gdy nie widzieli ani nie słyszeli aktora. A komory gazowe wymyślono dlatego, że niemieccy żołnierze nie mogli znieść strzelania do takiej ilości bezbronnych ludzi mimo dodatkowej porcji alkoholu. Eichman zaś na procesie mówił, że tylko wykonywał polecenia. Obecna tam Hannah Arendt (autorka Banalności zła, ja podaję za Etyką dla myślących Magdaleny Środy) stwierdziła, że to jest skutek braku tego, czego nauczał Sokrates – myślenia spełniającego funkcję moralną.
Przecież badani powinni byli odmówić udziału w torturowaniu ludzi! Przecież wiedzą, że nie wolno zabijać ludzi za źle wyrecytowany tekst. No, wiedzą. Dano im możliwość niekorzystania z tej wiedzy, wprost od autorytetu naukowców.
Innym eksperymentem dającym na światło na te same mechanizmy (zresztą nawiązującym do eksperymentu Milgrama) jest stanfordzki eksperyment więzienny.
Uderzyło mnie, jak porażająco zwyczajne są te trzy zdjęcia. Najczęściej widywałam Hitlera poważnego, przemawiającego... człowieka z postumentu. Nie spodziewałam się Hitlera zwyczajnego.
Najwyraźniej zło jest zwyczajne. 
* Hitler, zamiast jedynie uznać żydów za coś gorszego od człowieka, musiał ich uznać za coś gorszego od zwierzęcia. Uważał zjadanie zwierząt za niemoralne, to był jeden z tych okropnych wegetarian, którzy widząc pieczone prosię, mówią ludziom zabierającym się do jedzenia, że zwierzę przypomina mu pieczone niemowlę. (w Hitler i Churchill: sekrety przywództwa Andrew Roberts przytacza taką anegdotę, ale ten artykuł może mieć więcej racji)
Pewnie popełniłam mnóstwo błędów, analizując te mechanizmy. Psycholog pewnie napisałby inaczej. Ja nie jestem psychologiem. Kto mi zabroni teoretyzować u siebie?
Źródło zdjęcia. Wszystkie opisane zdjęcia widziałam w książce Hitler i Churchill: sekrety przywództwa. Pochodzące z tej książki informacje o eksperymencie Milgrama są sprzeczne z tym, co znalazłam w internecie, ale zostaje wersja książkowa (wynik eksperymentu się nie zmienia). Wiem, że nie planowałam tu umieszczać zdjęć Hitlera, ale jednak musiałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz