Idąc przez studia cz.6

5 lip 2018
Posłuchajcie, co u mnie w końcu semestru było. To był czas, gdy już głównie przygotowywaliśmy się do sesji.
Przed całym moim rokiem jestem wyoutowane, bo na grupie roku napisałom, że preferuję rodzaj nijaki. Najpierw, gdy zwrócono mi uwagę na literówkę w postaci odpowiedniej końcówki, potem, gdy zostałom nazwane dziewczyną. Czemu ludzie wypowiadają się o mojej płci bez żadnej wiedzy? Nie rozumiem tego trochę.

W pierwszą niedzielę z zakazem handlu przyszła do mnie przyjaciółka, bo nie zrobiła zakupów spożywczych, a ja miałom zupę. Przyszła, jemy zupę, a ona opowiada o Food Not Bombs!, była kolej jej grupy na wydawanie zupy.
P. krąży po kuchni i robi jakiś posiłek dla siebie.
– Czy wy oprócz dawania jedzenia pomagacie im jakoś wyjść z tego?
– Raz mnie W. pytał, czy mam laptopa, bo jedna z podopiecznych miała szansę na zdobycie pracy, ale potrzebowała do tego komputera.
– Dajemy im ubrania, czasami maszynki do golenia i mydło.
– No, ale to nie jest trochę marnowanie jedzenia? (sic!) Bo przecież wielu bezdomnych z żebrania zrobiło sobie sposób na życie, im tak łatwiej niż iść do pracy.
I opowiedziała straszną historię, jak to niewdzięczni biedni ludzie żerują na dobrych sercach osób pracowitych.
Otóż, jakaś przyjaciółka rodziców czy nawet ciotka P. ma szwalnię. I ta kobieta spotkała kiedyś chłopaków, którzy prosili o jedzenie. Umówiła się z nimi, że oni będą jej odśnieżać chodnik, a ona będzie im dawać jedzenie. Chłopcy ochoczo odśnieżyli i dostali jedzenie. Odśnieżali tej kobiecie przez jakiś czas, dawała im jedzenie, aż w końcu postanowiła dać im kurtki. Chłopcy już nie przyszli po tym, jak dostali kurtki. Powody są nieznane (nawet więc jeśli uważamy, że powinni przyjść, to może lepiej wstrzymać się z ocenami, bo mogli obaj zginąć w jakimś wypadku, wiem, nieładnie to brzmi, ale jest to możliwe)
Czegoś nie rozumiem. Ludzie pracowali. Dostawali zapłatę. Przestali pracować, prawdopodobnie dlatego, że zarobili, co chcieli. Przestali dostawać zapłatę. Wszystko ok. Historia nie jest moim zdaniem straszną historią i dowodem na to, że Food Not Bombs! jest bez sensu.

Czemu opowieści o P. musi być tak dużo?
Wstałom rano. Poszłom na wykład i chemię, wyszłom zanim dziewczyny wstały. Wróciłom. Nikogo nie było w domu. Zaczęłom robić obiad. Wróciła P. i zaczęła też gotować obiad dla siebie. Przyszła A. Ja widząc, że brokuły się gotują, a ziemniaki pieką, odeszłom z kuchni do swojego pokoju po coś.
Nie zamknęłom drzwi.
A. mówiła coś do P., chyba o tym, czy starczy dla niej palników.
– Cały dzień siedzi w domu i akurat teraz wzięła się za gotowanie – usłyszałom słowa P.
Nie zareagowałom. Przyszłom do kuchni i wyjaśniono mi, że A. nie może sobie nic ugotować, bo nie ma wolnych palników. Obie dziewczyny miały zaraz zajęcia i wpadły tylko na obiad. Zdjęłom swoje garnki z kuchenki, by A. mogła szybko zrobić sobie posiłek.
Wyszły, a ja wyszłom później. Gdy byłom w pobliskim centrum handlowym, zadzwoniła P. Prosiła, bym otworzyło jej drzwi. Zapomniała kluczy. Mówię, że nie ma mnie w domu. Nie, nie wiem, kiedy wrócę.
Mogłom w każdej chwili wrócić. Wolałom udawać, że jestem bardzo daleko i bardzo zajęte. Nie było to najpiękniejsze z mojej strony, podobnie było z podsłuchiwaniem A., ale tak było.

Rozmowa o podrywie przez internet, koledzy opowiadają, czego nie lubią.
– Nienawidzę, jak zaczynają od Czego szukasz? Kiedyś odpowiedziałem Nie wiem, czego ani kogo szukam, ale jakbym wiedział, to bym to już wytropił, upolował, wypchał i powiesił w salonie. Odpisał To był taki podryw. Aha. No to był nieudany. Teraz te rozmowy wyglądają tak:
– Czego szukasz?
– Nie ciebie.
– Albo jak ludzie piszą jakieś przywitania i nie wiadomo, co odpisać. Np.:
– Cześć, jestem Weronika, a ty?
– A ja kurwa nie.
Ja zaś na niechciane i nieoczekiwane zdjęcia penisów odpowiadam wysyłając zdjęcia śmiesznych maszynek do krojenia parówek lub bananów na równe plasterki. Adresaci dobrze rozumieją moje intencje.
Jest też dziwny gość z drugiego roku. Uśmiechnęłom się do niego, bo miał HejtSTOP na koszulce. Więc do mnie zagadał. Potem okazało się, że on praktycznie mieszka w bibliotece i ciągle się na niego natykam. Rozmawiamy o mózgu, psychiatrii i nauce, niczym innym prawie. 
Nagle zeszliśmy w rozmowach o mózgu na temat synestezji, konkretniej omawialiśmy związki synestezji z autyzmem. Powiedział mi, że jestem najcudowniejszą osobą na świecie, gdy dowiedział się, że dźwięki mają dla mnie kolory.
Nie załapał, że jak się odsuwam, to znaczy, że komplement był nieco, a nawet bardzo, nieudany. Jak tu wyjaśnić gościowi, że przesadza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz