Kruki cz.8

3 kwi 2016
romantyzm, sztuka romantyzmu, malarstwo, olej na płótnie, kruki, kruk, wiersze, poezja, źródło: wikipedia
Drzewo kruków, Caspar David Friedrich
Powoli zaczyna brakować mi mitologii, więc może literatura. Kolejna lekcja polskiego.
Na lekcji omawialiśmy ten obraz jako typowy przykład romantyzmu. McGonagall wmawiała nam, że te kruki są takie niefajne, bo ich krakanie jest okropne. Mi akurat się ono podoba, a Friedrich jak każdy wykształcony człowiek swej epoki musiał znać łacinę. Zatem dla niego też kruki krakały jutro. Z notatki mogę powiedzieć, że przyroda jest tu głównym tematem obrazu, choć klasycy lekceważyli martwą naturę i pejzaże. Woleli tematy mitologiczne (i akty, akty są fajne). Natura przedstawiona jako tajemnicza, obca i groźna, obraz wywołuje poczucie osamotnienia, melancholię i niepokój.
Dobiło mnie to, że krakanie jest dobrym powodem, by nie lubić kruków, a zjadanie trupów już nie. Ale dobra, niech będzie literatura. Sama pisałam kiedyś bajkę o kruku, więc zacznijmy od tego gatunku. Krasicki.
Kruk i lis

Bywa często zwiedzionym,
Kto lubi być chwalonym.
Kruk miał w pysku ser ogromny;
Lis, niby skromny,
Przyszedł do niego i rzekł: "Miły bracie,
Nie mogę się nacieszyć, kiedy patrzę na cię!
Cóż to za oczy!
Ich blask aż mroczy!
Czyż można dostać
Takową postać?
A pióra jakie!
Szklniące, jednakie.
A jeśli nie jestem w błędzie,
Pewnie i głos śliczny będzie".
Więc kruk w kantaty; skoro pysk rozdziawił,
Ser wypadł, lis go porwał i kruka zostawił.
bajka kruk i lis, krasicki, chytrość, symbolika, bajki, pycha i naiwność, czemu kruki lubią ser?
Trudne to nie jest. Lis: chytrość. Kruk: pycha i naiwność. Czy ktoś mi może wyjaśnić, czemu kruki w bajkach lubią ser? Tak samo jak Krasicki na ser skazali je La Fontaine i Kryłow.
Znam też niezłe wiersze z krukami.
Diabelski pakt - Robert Southey

Na stół sfrunął kruk i ponuro zaskrzeczał,
A stara w mig pojęła jego mowę.
Pobladła jak chusta, usłyszawszy, co rzecze,
I chwiejnie się powlekła do łoża.

'Tuczyłam się tłuszczem niewiniątek.
Biesy u mnie robiły za sługi.
Kradłam oddech śpiących dzieciątek,
Umarłych wydobywałam z mogił.

Diabeł wciągnie mnie w piekielny ogień,
Bym odpokutowała za czary swoje;
Ja, która zmarłym spać nie dałam w grobach,
Nigdy wiecznego nie zaznam spokoju'.

Trupa okryto, jak należy, całunem
I stosowne modlitwy odmówiono.
A na koniec i ten całun, i trumnę
Kapłan skropił wodą święconą.

Wtem rozbłysły oczy płomienne.
To sam diabeł przyleciał po duszę!
Cały kościół krwawy blask ogarnął,
Jak ogni na piekielnym ruszcie.

A czart dotknął ciężkich okuć trumny
I stopiły się jak wosk świecy.
I rozsadził swym głosem piorunnym
Wieko mocno przybite na ćwieki.

I wezwał kobietę z Berkeley, by powstała,
Aby odejść wraz ze swoim panem.
Zimny pot zrosił blade zmarłej czoło,
Gdy wstała z trumny wezwana rozkazem.

Porwał ją diabeł i piekielny rumak
Niby czarna błyskawica skoczył.
W mgnieniu oka znikli w huku gromu,
Nie widziały już jej ludzkie oczy -
Poego wstawiam w przekładzie Barańczaka. Autor twierdził, że Żadna cząstka jego (wiersza) kompozycji nie może być przypisana trafowi lub intuicji. Utwór szedł krok za krokiem ku swemu rozwiązaniu z dokładnością i surową logiką zadania matematycznego.
Kruk

W głuchą północ, w snów tumanie, gdy znużyło mnie dumanie
Nad księgami zapomnianej magii, znanej w dawnych dniach,
Chyląc głowę nad foliałem, niespodzianie usłyszałem
Chrobot, jakby ktoś nieśmiałym palcem skrobał znak na drzwiach.
Gość, mruknąłem, tym sygnałem daje znać, że stanie w drzwiach:
Skąd ten zimny pot i strach?

Och, pamiętam: wlókł się żmudnie grudzień, jak to zwykle grudnie,
Po podłodze pełgał złudnie żar, co gasł już w siwych drwach.
I pragnąłem, by nieskory świt prześwietlił wreszcie story,
By oderwał od Lenory myśl zbłąkaną w niebios mgłach,
Od Lenory, której imię do tej pory śpiewa w mgłach
Chór aniołów w moich snach.

Lękiem się o serce otarł szelest purpurowych kotar,
Grożąc cieniem, mrożąc drżeniem, które niosło się przez gmach;
By nad tętnem rozszalałem zapanować, powtarzałem:
To gość jakiś tym sygnałem daje znać, że stanie w drzwiach;
Tak, to późny gość – szeptałem – stanie wnet w otwartych drzwiach;
Po cóż ten dziecinny strach?

Czując, że znów głos mi służy, nie wahałem się już dłużej:
Panie – rzekłem – czy też Pani – gościu, któryś pod mój dach
Zbłądził – dowiedz się, mój panie, że to nocne chrobotanie,
Gdy zabrzmiało niespodzianie, w ścianie jakby lub przy drzwiach,
Wziąłem zrazu za szmer myszy – tu otwarłem drzwi; lecz w drzwiach
Mrok stał tylko, mrok i strach.

Całą trwożną mocą wzroku wpatrywałem się w głąb mroku,
Jakbym stanął nad otchłanią nie widzianą w ludzkich snach;
Ale ciemność trwała niema, świadcząc, że za drzwiami nie ma
Żywej duszy; tylko trzema sylabami poprzez gmach
Szept Lenora! niósł się z moich ust i echem poprzez gmach
Wracał, drżąc w okiennych szkłach.

Zawróciłem więc od proga, czując, jaka mi pożoga
Duszę niszczy, jak się iskrzy głownia serca w gniewnych skrach.
I znów chrobot przerwał ciszę: Pewnie – rzekłem – wiatr kołysze
Okiennicę, albo słyszę zgrzyt obluzowanych blach
Jakiejś rynny; ten niewinny chrobot przerdzewiałych blach
To nie powód, by czuć strach.

Pchnąłem okno. I z łopotem skrzydeł, z czarnych piór furkotem
Wdarł się przez nie szumnym lotem kruk, ptak święty w dawnych dniach.
Musiał znać swą przeszłość – zatem, jakby gardził ludzkim światem,
Z wielkopańskim majestatem zasiadł w ciszy tuż przy drzwiach,
Na Atenie marmurowej tkwiącej w niszy tuż przy drzwiach:
Siadł, a mnie ogarnął strach.

Lecz przemogłem trwogi władzę: komizm jakiś był w powadze
Ptaka-starca, odzianego w zdartych piór żałobny łach.
A to z waści kawał mruka! – rzekłem kpiąco. – Do kaduka,
Tak wyleniałego kruka nie ma i na piekieł dnach!
Zdradź mi, jakie nosisz imię na Hadesu mrocznych dnach?
Kruk zakrakał: Kres i krach.

Osłupiałem; czy to wszystko sen? jak mogło się ptaszysko
Tak odezwać, jak orator, co na wylot zna swój fach?
Choć w tym sensu było mało, przecież słusznie się zdawało
Rzeczą całkiem niebywałą, że ptak, siedząc przy mych drzwiach,
Na popiersiu marmurowym, bielejącym tuż przy drzwiach,
Kracze schryple: Kres i krach.

Gęstą czernią na boginię cień rzucając, kruk jedynie
Parę słów wykrakał, jakby skakał w nich po kruchych krach.
Potem milczał dłuższą chwilę – widać chciał rzec właśnie tyle .
Lecz gdym rzekł: Czy się nie mylę? czy zbłądziłeś pod mój dach,
By mi zdradzić, jakie szczęście znajdzie drogę pod mój dach? .
Kruk zakrakał: Kres i krach.

Słysząc znów tych słów dźwięk nagi, więcej w nich znalazłem wagi:
Brzemię wróżby spadło na mnie, jak na trumnę spada piach.
Pewnie – spróbowałem zatem – te dwa słowa są cytatem
Z wieszcza, znużonego światem, wciąż skąpanym w krwi i łzach,
Z mistrza, który swoją lutnię stroił smutnie, cały w łzach,
Na dwa tony: .Kres i krach.?

Lecz wciąż miał nade mną władzę komizm tkwiący w tej powadze,
Przeto w kąt, gdzie bielał marmur i gdzie czerniał ptak przy drzwiach,
Pchnąłem mój obity skórą fotel, by w nim wszcząć ponurą
Medytację nad naturą słów zrodzonych w zmierzchłych dniach,
Zgłębiać głuchą wróżbę, którą ów ptak, w dawnych czczony dniach,
Zawarł w krótkim: Kres i krach.

Gdym brnął przez hipotez listę, kruk źrenice swe ogniste
Utkwił we mnie, jak szachista, gdy szyderczo syczy: Szach!;
Trwało to milczące starcie; spoglądałem nań uparcie,
Głowę wsparłszy o oparcie: skóra, pękająca w szwach
Lecz wciąż gładka, odbijała światło świec, a w czaszki szwach
Huczał pogłos: Kres i krach.

I pojąłem w owej chwili: już się nigdy nie odchyli
Na poduszki droga głowa, z iskrą światła w złotych brwiach...
I załkałem: Tak, niestety! Bóg cię skrapia wodą z Lety,
Aby obraz tej kobiety nie nawiedzał cię już w snach!
Tak, spal wszystkie jej portrety – wtedy ujrzysz w przyszłych snach...
Kruk dokończył: Kres i krach!.

Zły proroku! – zakrzyknąłem – czartem jesteś, nie aniołem,
Czy Kusiciel cię tu przysłał, czy sztorm cisnął cię na piach
Mojej duszy, na wybrzeże, gdzie Samotność pustki strzeże .
Zanim życiu sens odbierze Rozpacz, uśmierz w sercu strach:
Jestże balsam w Galaadzie? Powiedz, bo mnie dręczy strach!
Kruk zakrakał: Kres i krach.

Zły proroku! – zakrzyknąłem – czartem jesteś, nie aniołem,
Na to niebo ponad nami – na ten Boga wzniosły gmach –
Zdradź mej duszy, którą pali ból: co czeka na nią w dali?
O, gdybyśmy się spotkali z mą Lenorą w nieba mgłach!
Co mnie czeka, co ocali – czy Lenora w rajskich mgłach?
Kruk zakrakał: Kres i krach.

Zgrzyt tych słów niech nam się stanie pożegnaniem, zły szatanie! .
Poderwałem się. – Leć w zamieć, w zamęt, zgiń na piekieł dnach!
Nie waż się uronić pióra – niechaj czarna twa natura
Sczeźnie, wroga i ponura; nie chcę widzieć cię w tych drzwiach
Nigdy więcej! Wyrwij z serca dziób – i precz, bo stoi w drzwiach...
Kruk dokończył: Kres i krach.

I wciąż jego czerń skrzydlata nie drgnie, jakby chciała lata
Spędzić nad Pallady bladym czołem, w niszy tuż przy drzwiach;
I wciąż w oczach mu się żarzy demoniczny blask lichtarzy,
A cień kruka trwa na straży mojej duszy, która w snach
Miota się, lecz nie powstanie, bo wciąż jawi się w jej snach
Krecha krwawa – kres i krach!
W oryginale nevermore zamiast kres i krach. I oczywiście Szekspir ze swoimi niefajnymi krukami od zemsty.
Już kruk krakaniem do zemsty daje hasło
Czyli Hamlet. A do tego Otello.
Ta myśl krąży w mej duszy jak kruk nad domem dotkniętym zarazą
A skoro przeszliśmy do dramatów, to może Mickiewicz dobry na wszystko. 
KRUK
Nie lubisz umierać z głodu!
A pomnisz, jak raz w jesieni
Wszedłem do twego ogrodu?
Gruszka dojrzewa, jabłko się czerwieni;
Trzy dni nic nie miałem w ustach,
Otrząsnąłem jabłek kilka.
Lecz ogrodnik skryty w chrustach
Zaraz narobił hałasu
I poszczuł psami jak wilka.
Nie przeskoczyłem tarasu,
Dopędziła mię obława;
Przed panem toczy się sprawa,
O co? o owoce z lasu,
Które na wspólną wygodę
Bóg dał jak ogień i wodę.
Ale pan gniewny zawoła:
"Potrzeba dać przykład grozy".
Zbiegł się lud z całego sioła,
Przywiązano mnie do sochy,
Zbito dziesięć pęków łozy.
Każdą kość, jak z kłosa żyto,
Jak od suchych strąków grochy,
Od skóry mojej odbito!
Nie znałeś litości, panie!
Niby też zły kruk i niby Szekspir zacytowany na początku... ale Zły Pan był zły (odkrywcze), a z Krukiem się raczej nie lubili - więc to Kruk jest dobry. Tak samo w czwartej części jest pies Kruk. I tu nawet najgłupszego uzasadnienia, że kruk jest zły nie mogę znaleźć, jest dobry. Chociaż skojarzenie ze śmiercią znowu... 
I jeszcze scena I z części trzeciej. Nie bardzo wiem, co autor mógł mieć na myśli, ale zakolorowałam fragmenty, które mnie zainteresowały.
To kruk olbrzymi - ktoś ty? - Ktoś ty, kruku?
Ktoś ty? - Jam orzeł! - patrzy kruk - myśl moją plącze!
Ktoś ty? - Jam gromowładny! -
Spojrzał na mnie - w oczy mię jak dymem uderzył
                   Myśli moje miesza - plącze -
KILKU WIĘŹNIÓW
Co on mówi? - Co? - Co to! - Patrz, patrz, jaki blady!
(porywają KONRADA)

Uspokój się...
KONRAD
                  Stój! Stójcie! - Jam się z krukiem zmierzył -
Stójcie! Myśli rozplączę -
                               Pieśń skończę - skończę -
(słania się)
Kruki pojawiają się więc w swym najlepszym wydaniu tam, gdzie są elementy fantastyczne i tajemniczość, u Szekspira i romantyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz