Dziesiątki, nie, setki, a nawet tysiące plików do uporządkowania, pierdyliard polajkowanych profili na twarzoksiążce (dorzuć do nich mój jeśli chcesz mieć informacje o nowych psotach), spam od koleżanki kuzynki kumpla dziewczyny twojego brata, która urodziła dziecko i ciągle wrzuca jego zdjęcia, pozapominane hasła i powstające z tego powodu nowe konta, dziwne subskrypcje, które zapchały skrzynkę pocztową... Brzmi groźnie.
Poradzić sobie wśród tych niepotrzebnych informacji trzeba sposobem.
Po pierwsze wejdź na profile spamujących znajomych i... wyłącz powiadomienia. Nadal są twoimi znajomymi, ale nie dostajesz informacji o ich aktywności. Teraz spójrz na listę polubionych stron (wejdź na swój profil i dopisz /likes do adresu). Jeśli któraś już nie działa, odlub, jeśli którejś nie poznajesz, nie lubisz jej już, jeśli któraś widoczna w aktualnościach cię jedynie denerwuje - również odlub. Skoro już odlubiłaś kiepskie strony, to spojrzyj na ulubione. Ustaw otrzymywanie powiadomień i algorytm cię nie pokona. Gdy już będzie twarzoksiążka udomowiona, zajmijmy się pocztą. Otwórz jeden ze stale zapychających skrzynkę mejli i anuluj subskrypcję. Potem wszystkie usuń. Spokój, błogi spokój, coraz bliżej. U mnie na poczcie jest folder Archiwum. Zrzucam tam mejle, na które już odpowiedziałam, ale mogę jeszcze do nich chcieć zajrzeć. Jest tam jeden wciąż nieodebrany, z tematem wskazującym, że to zachęta do oddania szpiku. W dniu, w którym będę mogła oddać szpik, otworzę i przeczytam, może będą praktyczne informacje co do tego. Nieodpowiedziane, ale do odpowiedzenia, są w odebranych, główna. Wchodzę i od razu widzę, czym się zająć.
Oprócz tego ustawienia poczty. Może od czegoś chcesz dostawać oferty, a firma wciąż trafia do spamu, może wciąż masz w zakładce główna spam. To teraz napisz reguły. Jeśli nadawca zawiera <nazwa naszej lubianej firmy> przenieś wiadomość do oferty. Tlen tworzy je też automatycznie przy przenoszeniu między zakładkami wiadomości. Warto zapisywać miejsca, gdzie utworzyliśmy konta, wraz z loginami i hasłami - podpatrzone u Oli z Wolniej. To uchroni cię przed niepotrzebnym tworzeniem nowego konta.
Google ma tę wadę, że jeśli kilka razy wyszukasz lewicowe strony, to potem przy politycznym haśle podrzuci ci lewicę na samej górze, zamiast najlepszego wyniku. Może to prowadzić do zamknięcia się w swoim poglądzie i przekonania, że przecież wszyscy inni też tak myślą - w końcu nawet google nie znajduje innych poglądów. Mnie ta wyszukiwarka uznała za wariatkę i teraz już zawsze, jak szukam czegoś o Hetytach, to kończę czytając o udziale Polaków w wojnie trojańskiej. Z tego powodu przerzuciłam się na DuckDuckGo. Zalety tej wyszukiwarki:
- nie śledzi cię
- nie bierze pod uwagę poprzednich wyszukiwań
- ma świetną nazwę
- możesz ją spersonalizować
Google nie ma tych zalet. #ComeToTheDuckSide
Jeśli nie masz jeszcze AdBlocka, to go zainstaluj. Raz po aktualizacji nie działał ten dodatek dopóki go z powrotem nie uruchomiłam, jednak na początku tego nie wiedziałam. Byłam przerażona tym, jak teraz wygląda internet. A jeśli AdBlock nie ma u ciebie żadnych wyjątków, to zastanów się nad ich dodaniem. Dla mnie jedynym miejscem wartym oglądania reklam jest ten blog:
Skoro uporządkowany jest internet, zajmijmy się naszym własnym komputerkiem. Zasada pierwsza: obrazy w obrazach, dokumenty w dokumentach, zawsze. Dopiero tam tworzymy kategorie. W dokumentach są to szkoła, z podkategorią gazetki szkolnej, inni, teksty pisane nie przeze mnie, skończone opowiadania, zostawione, te wciąż pisane są pod ręką na wierzchu, oraz folder na karty postaci z pewnego PBF. W obrazach zaś zdjęcia z kategoriami (zdjęcia moich dzieł, z podkategoriami na wstawione na bloga i nie-rysunki; wakacje z różnych lat, wycieczki i wyjazdy niewakacyjne), grafika na bloga, gazetka szkolna, nie moje obrazy, obrazki do pewnego fanficka i herby.
Na pulpicie jest czysto. Skrót do przeglądarki, kosz, jedna gra komputerowa. Zdjęcia przed przeróbką też zrzucam wprost na pulpit, spędzają tam chwilkę.
Zdjęcia moich dzieł nazywam dość intuicyjnie. Zdjęcie marzanny to marzanna, zdjęcie bransoletki z perełką to bransoletka z perełką, gdy już dodam znak wodny dodaję na początku nazwy wykrzyknik. Nazwy z wykrzyknikiem automatycznie się ustawiają przed tymi bez niego, dlatego łatwo znaleźć to, do czego trzeba dodać znak wodny.
W Wyloguj się do życia William Powers pisze o dwóch potrzebach człowieka, potrzebie jakby ekstrawertycznej: kontakt z ludźmi, zabawa, hałas, i drugiej, introwertycznej: samotność, cisza, spokój. Powołuje się na autora zalecającego wprowadzenie w domu strefy głośnej i cichej, by każdy mógł zaspokoić potrzeby nie przeszkadzając nikomu i bez przeszkadzania. Sam Powers proponuje wprowadzenie w domu strefy offline, ale nie jako strefy cichej - inaczej dzieciom bycie odłączonym mogłoby się kojarzyć z nudą. Jego zdaniem wszystkie próby ograniczania młodzieży czasu online bez dawania jej atrakcyjnej alternatywy są skazane na porażkę. Zatem w domu powinny być strefy:
- głośna online - np. tam, gdzie oglądamy telewizję
- cicha online - np. do spokojnej nauki z użyciem internetu
- głośna offline - np. miejsce zabaw dzieci
- cicha online - np. fotel, który można zająć z książką
Jego zdaniem technologia jest super, ale my przesadzamy. Należy czasem się od niej odcinać.
U mnie w domu nie ma wyraźnego podziału, bo... no, nie ma. Nieprzeszkadzanie sobie jest za proste, gdy każdy ma oddzielny pokój. Postanowiłam jednak w swojej części pomyśleć o wyznaczeniu stref, gdyż to ułatwi korzystne używanie technologii. Strefą cichą offline został na razie balkon. Jest hamak, można książkę wygodnie czytać. Udało mi się w nim nawet rysować, ale nie polecam. Ewentualnie mogłabym sobie wystawić krzesło, gdybym chciała rysować. Nie zabieram tam telefonu, laptopa ani nie słucham tam muzyki z mojego radia w pokoju.
Rysowanie jest lepsze jako rzecz należąca do strefy głośnej, gdyż wygodnie się przy tym słucha radia. Radio dziś jest już czymś prawie offline; Powers napisałby zimnym. Ja uznałam je za coś należącego do strefy głośnej offline.
Pokój trudno podzielić na strefy. Biurko jest tylko jedno i musi należeć do strefy online (komputer) oraz offline (rysowanie). Należąc do stref online, musi należeć od razu do obu. Nie przejmuję się tym, bo uznaję, że podział jest tylko symboliczny i ważne jest tylko, bym ja wiedziała, którą strefą jest aktualnie i nie próbowała ich mieszać.
Powers pisał, że kiedyś może całe ściany w domach będą ekranami; jemy śniadanie w kuchni, a na ścianie Tomasz Lis na żywo, zaparzając kawę przełączamy na śmieszne kotki. Parsknęliśmy śmiechem w nieodpowiednim momencie i jesteśmy oblani tą kawą. Pytamy się drugiej ściany, jak zmyć kawę z białej koszuli, a śmieszne kotki zmieniamy na Tomasza Lisa, jednak. Ciągle w sieci. Straszna wizja, co nie? Jednak w świetle owego podziału kuchnia z ekranowymi ścianami nie jest złym pomysłem - mamy przecież inny pokój offline, w kuchni zaś chcemy w pełni korzystać z ekranów. Podział na strefy przydaje się właśnie do pilnowania się i nieprzeskakiwania z nich głupio, gdy mamy coś do zrobienia. Uniemożliwia też strefie online zdominowanie naszej przestrzeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz