Bajka zainspirowana przez ludzi, którzy mówili, że nie ma sensu pisać listów w obronie praw człowieka podczas maratonu Amnesty International. Niedługo po akcji na stronie organizacji przeczytałam, że odnieśliśmy sukces.
Pewnego dnia dzięcioł stukał w drzewo. Obserwowała jego poczynania sowa.
- Czemu to robisz? - zapytała - Przecież nie wyleczysz wszystkich drzew.
Dzięcioł zastanowił się. Nigdy o tym nie myślał, ale teraz uświadomił sobie, że w lesie jest bardzo wiele drzew, a on jest sam jeden i rzeczywiście nie może zająć się wszystkimi. Zrobiło mu się smutno. Potem już nie leczył drzew, ale odleciał daleko ze swego lasu.
Wkrótce drzewa zaczęły umierać. Leśne zwierzęta zebrały się na naradę, by podjąć decyzję, co z tym zrobić. Omówiły wiele pomysłów, ale pewne były tylko jednego - jedynie dzięcioł leczył drzewa, a teraz go nie ma i teraz drzewa umierają. Postanowiono wysłać po dzięcioła delegację, która namówi go do powrotu.
Na jej czele stanęła sowa.
Dzięcioł zdziwił się i delegacją, i powodem jej wysłania, ale zgodził się. Wkrótce las był uratowany, choć część drzew umarła.
Bo choć potrzeby są ogromne, małe działanie jest lepsze niż jego brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz