W czasach smoków i rycerzy w
stolicy królestwa Junmundii odbył się wielki turniej rycerski, który miał
uczcić szesnaste urodziny królewny Jileny. Zaproszono sławnych rycerzy z
całego królestwa i kilku sąsiednich. Przybył i Bren Smokobójca, i Viren
Waleczny, i Awes Młotoręki, i nawet stary Pell Odważny z dwoma młodymi synami.
Między rycerzami
rozniosła się pogłoska, że król odda królewnę za żonę zwycięzcy turnieju.
Największe szanse na wygraną miał Viren Waleczny. Wielu liczyło też na Brena
Smokobójcę, chociaż inni mówili, że tego smoka zabił bardziej fartem. Ponadto
zwierzę było stare i osłabione już mieczem Szczeniaka.
Najbardziej na
wygraną liczył ten, który miał na nią najmniejsze szanse. Tejena nazwano
Szczeniakiem, gdyż wojaczką zajął się bardzo wcześnie. Teraz jednak był już
dorosły i był świetnym wojownikiem. Nie
pasował jednak do wizerunku rycerza - mimo swojej wielkiej odwagi nie
postępował brawurowo, lecz rozważnie. Tak się nie da dokonać wielu
bohaterskich czynów. W dodatku był za brzydki na idola - był rudy, miał za
niskie czoło, małe oczy, szerokie usta i podczas jednej z pierwszych bitew
stracił kawałek nosa. Był też burkliwy i nieobyty w dworskich obyczajach.
Ponadto wzgardził hrabiną Duithe, która przed innym turniejem podarowała mu
wstążkę - nie przyjął jej.
Tejen zrobił to, bo
już wtedy kochał Jilenę. Przecież nie nosiłby wstążki hrabiny myśląc tylko o
niej.
Nadszedł dzień
turnieju. W stolicy Junmundii zebrali się rycerze, szlachta, wasale,
seniorowie, król z królową, dwoma synami i córką, błaźni, kowale, krawcy,
bardowie i wszyscy zarabiający na takich zebraniach. Królewna stroiła się
kilka godzin, bo urodziny ma się raz na rok, a turnieje z okazji urodzin
jeszcze rzadziej. A próżna była bardzo. Powody do próżności też miała. Jak
wszyscy z rodu królewskiego Junmundii miała złote, gęste i kręcone włosy. Oczy
miała bardziej zielone niż niebieskie, a zieleń, kolor złości nie przystoi
królewnie, miała jednak długie rzęsy, więc jej spojrzenie naprawdę zwracało
uwagę. Rysy miała bardzo regularne, figurę nienajgorszą, chociaż wciąż nie
nabrała zbyt kobiecych kształtów. Właściwie wyglądała bardziej jak urocze dziecko,
którym można się zaopiekować, niż jak kobieta.
Kiedy turniej miał
się wreszcie zacząć zasiadła na honorowym miejscu. Mogła z niego obserwować
wszystko, a zwłaszcza rycerzy. Chciała zobaczyć w sytuacji bojowej sławnego
Virena Walecznego. I był on wśród rycerzy, w lśniącej zbroi i z tą swoją
piękną twarzą oraz szerokimi ramionami. Rysy miał jednak nieco nijakie,
stwierdziła Jilena po chwili namysłu. Mogła sobie przecież pozwolić na
wybrzydzanie. To teraz spójrzmy na tego, co smoka zabił. Bren Smokobójca był
niebrzydki, szkoda tylko, że miał okropny, chrapliwy głos. Młotoręki wygląda
jak wieśniak, prawdziwi rycerze używają mieczy. Chociaż podobno w bitwie był z
tym młotem bardziej skuteczny. Dwaj synowie Pella Odważnego byli tacy
przystojni. Nie umiała by się zdecydować, który jest przystojniejszy.
Do pierwszego
pojedynku miał stanąć starszy z nich, zaś jego przeciwnikiem miał być
Szczeniak. Jilena obrzuciła go spojrzeniem. Rudy z takim niskim czołem, miną
półgłówka, wielkie usta i jeszcze ten niekompletny nos. Podobno jeszcze jakiś taki nazbyt ostrożny.
A ona tak lubiła tych dzielnych rycerzy, którzy dokonywali tych wszystkich
bohaterskich czynów. Poza tym, straszny z niego mruk, nawet o tym pierwszym
ciosie smoka Brena nie umiał ładnie opowiedzieć.
Tylko w oczach miał
coś dziwnego. Zadrżała widząc spojrzenie wyblakłych, szaroniebieskich oczu.
Już wiedziała, komu da swoją wstążkę. Nią nie wzgardzi jak hrabiną Duithe.
Skąd tamtej w ogóle przyszło do głowy dać wstążkę Szczeniakowi, jak on był
cały czas tylko jej?
Kolorem dynastii
rządzącej Junmundią była ciemna czerwień. Kolor miłości. W ten kolor ubrała
się dziś Jilena i tego koloru wstążkę dostał Tejen.
Podobny kolor
przybrała twarz rycerza, gdy dostał wstążkę.
- Czemu to zrobiłaś? - zapytała Hila, przyjaciółka Jileny i siostrzenica Awesa Młotorękiego.
Nie potrafiłaby jej
tego wyjaśnić, więc wymyśliła naprędce:
- Wszyscy rycerze mają jakieś damy serca, a on nie. Poza tym i tak nie wygra nawet
pierwszego pojedynku.
Ale Tejen Szczeniak
zwyciężył. I pierwszy pojedynek, i każdy następny. Nawet Brena Smokobójcę
pokonał, chociaż jeszcze wczoraj się siłowali i Szczeniak przegrał. Coś
musiało dodawać mu siły.
Szczeniak
oficjalnie wygrał turniej. Wkrótce była okazja, by zorganizować nowy, ale
Tejen nie mógł brać w nim udziału. W końcu nieładnie walczyć w turnieju z
okazji własnego ślubu.
Bo prawdziwa miłość
zawsze zwycięża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz