Ukryty lew

9 sie 2018
ukryty lew, muzyka, Budka Suflera, osobowość a charakter, tożsamość
To jest tytuł piosenki Budki Suflera i pewnie nikt nie będzie zaskoczony/a/e, że naprawdę nie jest ona o lwie. Moim zdaniem warto posłuchać Ukrytego lwa, ale nie musicie tego robić.
Jest tam przedstawiony taki truizm, że ludzie w trudnych momentach mogą znaleźć jakąś niezwykłą siłę, czegoś, czego w nich zwykle nie ma. Może się okazać, że wszystko, co o sobie wiedzieli, okaże się nieprawdą.
Nagle pod wpływem miłości, gniewu czy strachu, pokazuje się kim naprawdę ktoś jest.

W książkach fantasy, w których zaczytywałom się jako dzieciak, cechy charakteru przejawiały się inaczej niż w życiu.
Lojalność była, gdy wpadło się w ręce wroga i nie wydało towarzyszek/y. Uczciwość była, gdy nie ukrywało się swoich prawdziwych zamiarów, np. gdy wcale nie towarzyszyło się innym, by uratować króla, ale by przy okazji uwolnić swoją ukochaną, przetrzymywaną w tych samych lochach. Wytrwałość była, gdy przez dziesięć lat człowiek się ukrywał, by potem zaatakować uzurpatora i odzyskać dziedzictwo przodków. Poświęcenie było oddaniem za kogoś życia, jak ten pelikan z herbów. Odwaga była pójściem do walki w pierwszym szeregu. Odwagą było bronienie swoich ideałów. Szlachetność była połączeniem tego wszystkiego. 
Wymyślam to naprędce, nie szukajcie tego w powieściach.
Pewnego dnia dotarło do mnie, że w życiu charaktery będą się przejawiać inaczej. Bo przecież nie idziemy walczyć ze złym czarnoksiężnikiem, nie ma wojny u nas, nie ryzykujemy życia.
Uczciwość zobaczę, gdy osoba znajdzie portfel na ulicy. Wytrwałość to będzie, jak ktoś kilka razy się nie dostanie na wymarzone studia, ale nie zrezygnuje z prób. 
I na zawsze zostanie mi ta mała uczciwość, mała lojalność, a do tego takie śmieszne cechy osobowości jak kreatywność czy inne umiejętności miękkie. Właśnie! Osobowość. Kiedy osobowość zaczęła nagle przeważać nad charakterem? 
Kiedyś ludzie mieli charaktery, mówili o charakterach, dziś miewamy osobowość, to o niej myślimy w kontekście różnic indywidualnych i to ją testujemy. Co jest zresztą bzdurą, psycholodzy/żki używają kwestionariuszy osobowości, a nie testów. Test sugeruje, że są poprawne odpowiedzi, a osobowość, poza zaburzeniami osobowości, generalnie jest uznawana za poprawną i nie wartościujemy cech.
Inaczej było z charakterem. Samo sformułowanie mieć charakter było pochwałą. Charakteru się nie testowało, się go sprawdzało w trudnych sytuacjach.
Teraz jednak charakter generalnie nikogo nie interesuje. Charakter to się ma na wojnie. W związkach frazeologicznych. I w powieściach fantasy.
A potem nagle, słuchając Ukrytego lwa, uświadomiłom sobie, że to już było.
Już był ten jeden moment, może dwa.
Były chwile, gdy trzeba było iść do walki.
Gdy trzeba było być lojalnym. 
Kiedyś przyjaciel nie stanął po mojej stronie, gdy kłóciłom się z przeciwnikiem politycznym, którego on też powinien uznać za wroga sprawy. Kiedyś musiałom wybrać między lojalnością wobec przyjaciółki, a lojalnością wobec towarzysza (towarzysza, nie Towarzysza). Ponieważ od mojej lojalności mogło zależeć jego bezpieczeństwo, wybrałom jego. Co ja sobie nawyrzucałom, to moje. Kiedyś ja miałom poważne kłopoty i niektórzy przy mnie byli, inni nie. 
Kiedyś trzeba było iść walczyć. Jedni siedzieli w domu, inni byli na ulicy. Kiedyś trzeba było działać. 
Kiedyś ktoś powiedział, że trzeba innej osobie pomóc. I nie odwróciłom się wtedy.
Kiedyś trzeba było być człowiekiem.
Kiedyś było niebezpiecznie. Jedni robili, co trzeba. Oberwali lub nie, nieważne. Inni nie robili. Kiedyś wszyscy myśleli, że są po tej samej stronie, aż nagle część z nich wsparła system.

Gdy miałom osiemnaście, może nawet siedemnaście lat, zdarzyła mi się ciekawa kłótnia w internecie. Osoba zarzuciła mi, że nie znam życia i nie wiem, jak to jest, gdy... no i tu wymieniła mnóstwo rzeczy, które niestety znałom. Żadna z nich nie była przyjemna, bo była mowa o przemocy.
Mam teraz prawie dwadzieścia lat. Nadal zdarza się, że starsi ludzie próbują podważyć moją wiarygodność, bo nic nie przeżyłom, nie mam prawdziwych problemów i takie tam inne.
Problem w tym, że choć nie przeżyłom wojny czy głodu*, to jednak przeżyłom parę rzeczy.
Znam przemoc i chorobę. Znam śmierć bliskich... całe moje życie mam wrażenie, że jest w cieniu śmierci mojego ojca, ale nie tylko jego śmierć przeżyłom. Znam samotność, odrzucenie, umiem przeżyć złamanie pewnego mięśnia. Znam pracę i odpowiedzialność. Nie znam wojny, nie znam rodzicielstwa, ale akurat tych nieznajomości nikt mi nigdy nie zarzucił.
kim jestem? tożsamość, charakter, sytuacje trudne, sprawdzenie się
Jaką jestem osobą, gdy nadchodzi moment lub dwa?
Nie wiem. Nie znam siebie. Może mam zaburzone poczucie tożsamości, jak typowy borderline.
Nie wiem, czy jestem odważne, bo przecież nie sprawdziłom charakteru na wojnie. Groziło mi najwyżej oberwanie i zresztą dali mi w ryj, bo przecież trzeba było być rozsądne, a ja byłom odważne i buntownicze, zbyt dumne. W ogóle jestem zbyt dumne. 
Nie jestem rozsądne, gdy tylko dzieje się coś ważnego.
W naprawdę trudnych sytuacjach jestem impulsywne, nawet wybuchowe. Nie sądziłom, że takie mogę być. 
Wiem, że łatwo się załamuję, że płaczę w poduszkę nocami, że zasmarkałom komuś koszulę płacząc kilka godzin.
Wiem jednak, że moje kilka godzin płaczu było opóźnione. Gdybym zaczęło płakać od razu, nie byłobym w stanie zorganizować sobie powrotu do mojego miasta. 
Wiem, że jak chcę coś zrobić, to nie ma strachu, który by mnie zatrzymał.
Ciągle czuję strach, zaburzenia psychiczne mi to robią. Dało mi to super moc: ignorowanie lęku.
Jednocześnie mam drugą super moc. Umiem zablokować emocje. To kosztuje. Czasami płacę bólem mięśni, które zesztywniały, blokując się wraz z emocjami
Mimo ogromnego poczucia winy atakującego czasami uznawałom, że jestem dobre. Przecież pomagam ludziom, przecież foody, przecież to i tamto.
A potem odkryłom, że lubię ranić ludzi. Lubię, jak jest im przykro. I nawet tego nie kontroluję, po prostu mówię rzeczy. 
Dopiero po fakcie mam wyrzuty sumienia. Zdarza mi się, że doskonale wiem, co robię, że źle się to skończy... i tak to robię. Nie umiem wyobrazić sobie, co czują, albo jest to dla mnie trudne.
Jestem pierdolniętą socjopatką. Nie spodziewałom się tego, ale jednak moja gnothi seauton zaskakuje niezbyt przyjemnie.
Może na tym to polega. Ukryty lew taki fajny, dopóki cię nie rozszarpie na strzępy. Co to za samopoznanie, gdy nie dowiesz się najstraszniejszych rzeczy?
Może właśnie trzeba je poznać. Może trzeba je wyciągnąć na światło dzienne, by się zrozumieć, by nadszedł moment lub dwa.
* Te osoby zwykle też nie przeżyły wojny, a największym ich głodem to było zgubienie kartek na coś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz