Kasia Zosia

20 kwi 2017
Blogerki lifestyle'owe, które wszystko wiedzą, Kasia Zosia z facebookowej grupy, nie jadę na Karaiby
Jestem sobie na pewnej grupie facebookowej poświęconej duchowości, magii, psychologii i także religijności. Znam stamtąd świetnych ludzi, dwie Agi, jedną kobietę też Kruka, Wilka i innych. Każdy członek może tam założyć nowy temat i często zdarza się, że ktoś znajdzie w sieci artykuł na temat mniej lub bardziej związany z grupą, udostępni, podzieli się przemyśleniami i zachęci do dyskusji. Czasami blogerzy zakładają post, pod którym reklamują swoje posty, ja takiego nie mam. Blogerzy tam reklamują się w komentarzach pod swoim postem, a nowe posty są dla takich cudzych, znalezionych artykułów. Pewnego dnia na owej grupie znalazła się Kasia Zosia.
Wrzuciła (w nowym poście) artykuł o agresji i złości. Bardzo ciekawy, choć nie do końca bym się z nim zgodziła. Było w nim też kilka błędów – np. nazwano agresję emocją. I w komentarzach toczyła się dyskusja o agresji, złości i przydatności tej reakcji oraz tej emocji. Generalnie członkowie grupy uznawali, że artykuł jest niezły, ale trzeba go lekko poprawić i tak, agresja oraz złość są przydatne.
Wtedy wróciła Kasia Zosia i zaczęła udowadniać, że agresja jest emocją, a my jesteśmy źli, bo myślimy, że ona może nie mieć stuprocentowej racji. Admini skończyli dyskusję.
Kasia Zosia po kilku dniach udostępniła inny artykuł. Był on o tym, że ludzie kupują przedmioty, by zastąpić coś innego, co przedmiotem nie jest. Np. załóżmy, że podglądam na IG ludzi mających fajne życie i duże mieszkanie, a potem kupuję duże mieszkanie, bo chcę mieć fajne życie. Duże mieszkanie nie daje mi fajnego życia, a ja jestem głębiej wkręcona w spiralę konsumpcjonizmu. Autorka twierdziła, że ona jest wyzwolona od konsumpcjonizmu i zazdrości, kupuje, gdy potrzebuje, a inni są źli, kupują coś, czego chcą, bo przecież nie można potrzebować dużego mieszkania. Zwróciłam uwagę na zadufanie w sobie autorki – w poprzednim artykule też tylko ona była taka oświecona, wiedziała, do czego służą agresja i złość, że są potrzebne i umiała ich użyć tak, by nikogo nie zranić i poprawić swoje życie.
Można potrzebować dużego mieszkania. Jeśli potrzebujesz oddzielnego, wyciszonego pokoju do gry na kontrabasie, a teraz go nie masz, to potrzebujesz mieszkania, które będzie na to dość duże. Można też po prostu kupić coś, bo chce się to mieć i nie stać się przez to gorszym człowiekiem niż autorka.
Znów była dyskusja, wyglądała podobnie. I skończyła się podobnie.
Po kilku dniach nowy artykuł od Kasi Zosi. Wtedy chyba zorientowałam się, że to są artykuły jej autorstwa. Tym razem było o tym, jak nie zniszczyć sobie życia. Trzeba wybrać profil w szkole, zawód w życiu, sposób spędzania wolnego czasu, te wszystkie wybory w dzisiejszych czasach to zło. W ogóle, dzisiejsze czasy to zło. Tak jakby dawniej ludzie nie musieli podejmować decyzji.
Wszyscy teraz idą do szkoły, wybierają profil, studia i pracują. Ale Kasia Zosia jest mądra i odważna, wyjechała na Karaiby i tam żyje, nikt inny nie ma na to odwagi, ona już nie musi tyle decydować. Ludzie wiążą się z niewłaściwymi osobami, by nie być samemu, nie szukają innych doświadczeń niż te, które są, kupują rzeczy, których zdaniem Kasi Zosi nie potrzebują – czyli zupełnie zbędne. Kasia Zosia wie, co jest potrzebne.
Napisałam, że przecież dawniej też były decyzje. W średniowieczu pójdziesz na krucjatę, albo nie pójdziesz. Wybory to normalna część życia, nie ma co się na nie oburzać. Stwierdzenie, że nas zniewalają, to jak powiedzieć, że konieczność oddychania nas zniewala. Inne głosy były w podobnym tonie. Zwrócono jej uwagę, że pochopnie zakłada, że wszyscy dążą do tego samego i w ten sam sposób znajdują szczęście. Przecież może ktoś potrzebuje rzeczy, które kupuje. Nie znamy sytuacji każdej osoby i nie wiemy, co będzie dla każdego najlepsze.
Kasia Zosia zaczęła udowadniać, że tak, decyzje to wielki problem. Zaczęła udowadniać, że skoro jej nie jest coś tam potrzebne, to osoby potrzebujące tych rzeczy są zniewolone czy coś takiego. I że skoro inni nie żyją jak ona, to znaczy, że nie mają na to odwagi. Ona nie prosi o same zachwyty, ona nawet potrzebuje krytyki i o nią prosi, ale o konstruktywną, od ludzi równie oświeconych. Na koniec dowiedzieliśmy się, że tylko my krytykujemy te artykuły, wszyscy inni je chwalą, a nasza grupa reprezentuje szeroką gamę zaburzeń. Może dobrze, byśmy się nad sobą zastanowili?
Nie wiem, czy Kasia Zosia wyniosła się sama, czy admini ją usunęli.

Przejrzałam artykuły z bloga Kasi Zosi. Ich ton był mniej więcej taki: Ja jestem mądra, wiem, jak żyć, by być szczęśliwą. Żyjący inaczej są nieszczęśliwi. Nawet jeśli myślą, że są szczęśliwi  to znaczy tylko, że mają za małą świadomość, by wiedzieć jacy są nieszczęśliwi.
Była też druga grupa artykułów, oprócz tych o byciu szczęśliwym, życiu itd.. One były o tym, jak wyjechać w tropiki, by tam móc być równie mądrym, jak Kasia Zosia. Ich nie czytałam. Tytuły wskazywały, że są o potrzebnych dokumentach, szczepieniach, nauce języków i innych takich sprawach. Pewnie były całkiem dobre, w końcu na tym Kasia Zosia powinna się znać.
Najmniej podobały mi się te artykuły z kategorii życiowej, które powstawały w ten oto sposób:
  1. weź fajne i popularne zjawisko (np. slow fashion czy konkurs na blog roku);
  2. nie zrozum go (uznaj, że slow fashion to noszenie szaroburych ubrań);
  3. swoje niezrozumienie wyjaśnij jako dotarcie do sedna zjawiska;
  4. stwierdź, że to wszystko komercja i oszustwo;
  5. jesteś najmądrzejsza, bo to zauważyłaś;
  6. a wszyscy inni są głupi.
Zdaniem Kasi Zosi szczęśliwym można być tylko żyjąc jak ona. A ja właśnie wtedy nie mogłabym być szczęśliwa.
Wyjechać na Karaiby i pracować w barze jak Kasia Zosia. Musiałabym wtedy być na tych Karaibach. Byłoby mi za gorąco. Tęskniłabym za Polską. I za śniegiem. Za mówieniem po polsku. Przecież musiałabym mówić po hiszpańsku, haitańsku lub w jeszcze innym języku. Pewnie wyszłoby na francuski, bo jego uczę się w Polsce. Tęskniłabym za swoją słowiańskością. W barze pewnie musiałabym sprzedawać alkohol. Czy w jakimkolwiek kraju karaibskim jest klauzula sumienia pozwalająca barmanom odmawiać sprzedaży alkoholu, bo jest szkodliwy? W ogóle, praca w barze to nie jest praca, którą chciałabym wykonywać. Ja chcę być lekarzem. W barach nie pracują lekarze. W barach nie ratuje się życia. Znaczy, może czasami się tam ratuje jakieś życie, ale raczej bary nie służą do ratowania życia. Swoje pasje mogę lepiej realizować tu, gdzie jestem, niż na Karaibach. Polskie książki miałabym tam tylko na ekranie albo sprowadzane, słowiańskości jakoś niewiele, rysowanie szłoby jak zawsze.
Na Karaibach nie ma niczego, co byłoby mi potrzebne do szczęśliwego życia.
Przez długi czas nie trafiałam na takie blogi, jak strona Kasi Zosi. Teraz jednak przeglądając blogi lifestyle'owe widuję jej podejście.
Jestem taka odważna, bo freelancing, a te kobiety na etacie to nawet nie wiedzą, jakie są nieszczęśliwe. Jestem taka odważna, bo nie noszę makijażu, a te w makijażu to takie nienaturalne. Jestem taka mądra, wszystkie nastolatki są głupie, podziwiają Rihannę, a ja wolę Mozarta. Jestem tak mądra, reszta młodzieży zapatrzona w ekrany i łapie pokemony, a ja nie dałam się zniewolić technologii... a bloga piszę przez komplant*, bo przecież nie gapię się w ekrany. Jestem taka odważna, dużo podróżuję. Jestem taka odważna, nie poszłam na studia. Jestem taka mądra, taki minimalizm, powiem ci, jak wyrwać się ze spirali konsumpcjonizmu, ale najpierw... przeczytaj, co sobie kupiłam! Jestem taka doświadczona życiowo, mimo 20 lat na karku, powiem ci, jak żyć, jestem taka szczęśliwa, choć wczoraj żaliłam się na swoje straszne życie, powiem ci, jak być szczęśliwą. 
Czy na pewno to jest odważne? Cóż to jest odwaga? Czy na pewno są takie mądre i wyjątkowe?
Gdy zadałam to pytanie, natychmiastowo pojawiło mi się w głowie kilka przykładów odważnych, wyjątkowych ludzi. Pokażę ten najlepszy z jeszcze nieopisywanych na blogu:
Przykład odwagi, historia, XX wiek, inspirujący ludzie, jestem zbyt zwyczajna
źródło
Trudno dziś wymagać, by każdy był Ireną Sendler. Znacznie lepiej wymagać, by nikt nigdy nie potrzebował kolejnej Ireny Sendler.
Zbadajmy jednak odwagę tej kobiety.
  • Groziło jej jakieś niebezpieczeństwo w związku z działalnością. Kasi Zosi nie grozi.
  • Jej czyny można było ocenić jako moralnie dobre. Nie da się ocenić moralnie ani studiów, ani wyjazdu na Karaiby.
Zatem nie, Kasie Zosie nie mają powodu, by chwalić się wyjątkową odwagą, oświeceniem, mądrością, czy co tam jeszcze było.
Oczywiście, są blogerki lifestyle'owe, które nie atakują mnie tak swoją wydumaną odwagą czy mądrością. Ja je bardzo lubię i mogę u nich siedzieć długi czas. Ba, są takie, które atakują odwagą czy mądrością. Tylko że one piszą lub robią coś mądrego. Albo coś odważnego. A do pokazania swoich zalet nie potrzebują poczucia wyższości. Gdy je czytam to nie czuję obrazy mojej inteligencji, czuję podziw dla tych osób. 
Czuję wówczas, że jesteśmy obie fajnymi ludźmi i ona jest trochę mądrzejsza. Ponieważ ja chcę być też mądrzejsza, no to zostaję.
U Kasi Zosi czuję jedynie obrzydzenie. 
Jednak ja piszę jako nieoświecona tak bardzo, że nawet nie wiem, ile mi brakuje do poziomu świadomości Kasi Zosi. Przecież idę na studia i potrzebowałam kiedyś większego mieszkania. Najwyraźniej muszę pojechać na Karaiby, żeby nie reprezentować szerokiej gamy zaburzeń. Jestem zbyt zwyczajna.

Epilog

Przez ostatni share week zaglądałam na blogi, na które zwykle nie zaglądam. Na jednym z nich Kasia Zosia udzieliła się w komentarzu. Postanowiła powiedzieć autorowi, który podzielił się swoimi przemyśleniami na temat życia, że się nie zna i nie rozumie tematu.
Autor zachęcał do bycia sobą. A nie zrozumiał... sama nie umiem wyłuskać z komentarza Kosi Zosi jej głównej myśli. Chyba chodzi o to, że jednocześnie napisał Bądź kim chcesz (co jest jakimś mówieniem tego, kim być) i skrytykował mówienie ludziom, kim mają być. No cóż, bądź, kim chcesz, czytelniku.
* Komplant jest to urządzenie opisane w serii powieści dla młodzieży Felix, Net i Nika Rafała Kosika, minikomputer w II połowie XXI wieku wszczepiany jako implant do mózgu.
Zapewne są dobrzy i źli blogerzy lifestyle'owi, którzy są mężczyznami. Jednak wśród czytanych przeze mnie mężczyzn nie ma takich zajmujących się tą tematyką, a kobietami są moje dobre i złe blogerki oraz Kasia Zosia. Z tego powodu wpis jest w całości o kobietach.
Sytuacja z Kasią Zosią miała miejsce ponad rok temu, ale korzystałam ze screenów, a potem wyszukałam jej imię i nazwisko na owej grupie facebookowej. Dyskusje są zachowane. Część reklam postów mnie ominęła, nie brałam udziału w komentowaniu tamtych wpisów. Sytuacja wyglądała podobnie, Kasia Zosia przekonywała, że wie lepiej. Nie widzę sensu streszczania każdego wpisu i każdej dyskusji pod nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz