Gdy Ruda przeniosła się na typewriterkę, mnie też dopadały różne dziwne myśli o moim blogu. I jej przykład podsunął mi rozwiązanie.
Zamknę bloga i założę następnego. Z businessplanem. Z określonymi kategoriami, z planem trzymania się tematyki. Z szablonem od początku super hiper. Z grafikami w jednym stylu. Z ogarniętym SEO od początku, z bezszeryfową czcionką, bo podobno lepsza, z szerokimi grafikami, z postami jednej długości, z niezmienną kolorystyką, z profilem idealnego czytelnika, z przydatnymi postami. Ot, taki jak mój blog powinien być. I wiecie, co? Założyłam tego bloga.
Mam bloga testowego, gdzie bawię się szablonem. Jest niepubliczny. Zmieniłam mu nazwę na taką, jaką miałby nowy blog. Przerobiłam szablon i wybrałam kolory na design-seeds.com. W canvie w kilka minut zrobiłam 3 grafiki do trzech przykładowych wpisów, wszystkie na jedno kopyto. Napisałam do nich wstępy i dodałam czytaj dalej, więc na głównej nie było widać, że jeszcze ich nie ma. Choć jeden z nich był już tu opublikowany, a drugi mam w roboczych, trzeci może napiszę. Ten tekst wstępny był napisany inaczej niż ja piszę, tak ładnie, zachęcająco do klikania. Zrobiłam menu na trzy kategorie bloga.
A potem poczekałam kilka dni.
I dotarło do mnie, że:
- te kategorie są porąbane. Miałabym pisać lifestyle? No, ludzie, co mi odbiło? Kategoria Słowiańsko jeszcze by się uratowała, ale by za mocno ograniczała, bo oprócz niej miałam tylko ten lifestyle i inspiracje. Czułabym się stłamszona w tych kategoriach mogąc pisać tylko ułamek tego, co mnie interesuje i musząc pisać coś, co mi nie leży. Najprędzej zabrakłoby kategorii Religie, a zaraz potem - Kreatywnie, bo jednak lubię nie tylko tworzyć, ale i dzielić się tym. A najbardziej lubię dzielić się wiedzą.
- nie umiałabym pisać tego bloga, bo ten styl pisania nie jest mój i ta tematyka nie jest moja. Tam nic nie było moje.
- nie mogę patrzeć na tego bloga. Nie cierpię bezszeryfowych czcionek i główny tekst nimi napisany mnie irytuje, mogę patrzeć tylko na szeryfowe nagłówki. Odcienie zieleni wybrane przez design-seeds są jakieś zgniłe. Moje trzy grafiki na wstępach są zbyt podobne do siebie. I do tego jeszcze zupełny minimalizm jest nie w moim stylu.
- ten blog jest taki, jak wiele innych i nawet kategoria słowiańska by go nie wyróżniała. Byłby nudny jak wszystkie inne tego rodzaju blogi, a nawet bardziej, bo pisałabym go beznadziejnie.
Udomowiłam dziką duszę
Tak właśnie można by streścić to, co zrobiłam. Nowy blog to była ugrzeczniona wersja tego. A dzika dusza ma być właśnie dzika. Pisana pod wpływem wszystkiego, prywatna i pełna tekstów na różne tematy, zarzucona informacjami o religii, nieprzydatna do niczego. Nieokiełznana jak słowiańska dusza, naturalna, szalona, radosna. A tamten blog to twór martwy i słaby jak żydowski Jezus na krzyżu (poganie lubią po nim cisnąć, nie przejmujcie się).
I nauczyłam się paru rzeczy.
- Pieprzyć to, co powinnam. Blog ma być taki, jaki chcę żeby był. I nie powinien niczego poza zadowalaniem mnie jednej. Nie powinnam znaleźć żadnej niszy, nie powinnam stosować określonego formatowania, nie powinnam pisać wpisów o określonej długości. Ja tu mam się czuć dobrze. Mój jest ten kawałek podłogi/Nie mówcie mi więc, co mam robić!
- Nie oglądaj się na innych. Tamto coś było zrobione pod wpływem blogów lifestyle'owych i nudnych porad, jaki blog powinien być, jak pisać posty, jak promować bloga, jak tworzyć grafiki... Dlatego był taki drętwy i przeciętny. Blogowi daje siłę autor, a nie strategia biznesowa. A zasady są po to, by je łamać.
- Rób swoje, wszystko minie. Kryzys przeszedł i nawet Ruda wróciła do siebie, bo typewriterkę szlag (a nawet szlak) trafił. A jak jednak typewriterka ocalała z tej rzezi blogów, to u mnie nie było już kryzysu.
A grafika jest z drugiego bloga, ale ma zmieniony tekst.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz