Rozdział III

26 lis 2015
 fantasy, filozofia, magia, magiczna, fantastyka, idea, Platon
Przedstawiam rozdział III.

Wróżki były to małe, niebieskie istoty. Wszystkie one miały skrzydła, ale miały one różne kształty. Podobno w ich kulturze kształt skrzydełek coś znaczył, ale Vijek i Evilira nic o tym nie wiedzieli.
Wróżka, która pierwsza do nich podfrunęła, miała skrzydła podobne do motylich. Podobno te skrzydła były wyżej w hierarchii niż inne. - Możemy spytać o starożytną filozofię? - Vijek dobrze znał ich brzęczący jak dzwonki język.
- Tylko jedna z nas coś o niej wie - odpowiedziała wróżka - Zawołam Dzinnije. Dziwne, że nie pytacie o magię.
- Właściwie o magii też chcielibyśmy się czegoś dowiedzieć - Evilira miała kiepski akcent.
- Magia z filozofią to kiepskie połączenie - oznajmiła Dzinnije, która właśnie do nich przyleciała - Filozofia przed Dziewięcioma Tezami Rennina Iczega negowała realność rzeczywistości zamiast zajmować się czymś przydatnym.
- Czym w zasadzie się zajmowali?
- Najpierw pojawiło się pytanie, z czego składa się świat. Kirionejczycy twierdzili, że istnieją idee. Istnieją gdzie indziej i są takim wyobrażeniem jakiejś rzeczy, które ta rzecz realna jedynie naśladuje i dzięki ideom rozpoznajemy krzesło jako krzesło, a nie stół. Jednak żadne krzesło nie realizuje idei krzesła w pełni. Krzesło ma formę i substancję - ma cztery nogi, siedzisko i oparcie, a zrobione jest z drewna. Przy czym istnieją też idee siedziska i drewna. Miejsce, gdzie istnieją idee miało nazwę. Eter czy jakoś tak. Nie można się tam dostać ani udowodnić jego istnienia, gdyż eter nie oddziałuje na nasz świat, ale uważano go za jedyną inteligibilna rzeczywistość.
- Krzesło jest podobne do i pochodne od idei krzesła, czy może to idea krzesła powstała po zaistnieniu krzeseł i zawiera średnią krzesła? - zapytał nagle Vijek, zauważając dziwne pytanie w swojej głowie.
- Zależy, którego filozofa zapytasz. Kłócili się o to, jakby na świecie nie było poważniejszych problemów.
Evilira potarła czoło dłonią.
- To nie ma sensu. I mózg boli od trudnych słów.
- Możemy znaleźć te książki od filozofii. Może są opatrzone komentarzem, który coś wyjaśnia.
- To zobaczmy, czy Milian znalazł coś o zamkach.

***

- O zamkach czarnoksięskich sięgających do samej idei magii takich jak cztery zamki żywiołów w osławionej Księdze Istoty Rzeczy nie będziemy w tej księdze mówić… I co mi z tej wzmianki jak nie będą mówić? - przeczytał Milian z grubej księgi oprawionej w jaskrawoczerwony materiał. Otaczały go inne księgi, które rozrzucił wokoło siebie. Niektóre były otwarte i porzucone do góry grzbietem. Vijek westchnął i zaczął to naprawiać. Przyfrunęła do nich gromadka wróżek, które również były niezadowolone z takiego traktowania książek. Miał sprzymierzeńców.
- Czarnoksięstwo jest zabronione - zauważyła Evilira.
- W zasadzie nie musimy tego otwierać, bo ważne jest tylko by nie otworzyli tego Levlańczycy.
- Gdybyśmy to otworzyli moglibyśmy się dowiedzieć… - zaczął Vijek, który chciałby zrozumieć te wszystkie dziwne rzeczy.
- Wiemy, że ty lubisz wszystko wiedzieć - Evilira wywróciła oczami.
Na to już nie umiał odpowiedzieć.
- Jeśli nie chcecie, by ktoś to otworzył, dodajcie jeszcze zamek krwi. Wtedy nawet jeśli będą umieli otworzyć te cztery zamki, nie otworzą piątego - powiedziała wróżka przypominająca ważkę, wyższa od innych, z długimi, wąskimi skrzydełkami.
- Zamek krwi - powtórzył Milian - Było o tym gdzieś. Możemy też zabrać księgę. Zresztą, najlepiej byłoby sprawić, żeby król nie oddał księgi Levlańczykom.
- Przypominam, że Levle to silne imperium - odezwał się Vijek - A poza tym, wasze protesty nigdy nic nie dają.
- To zabierzmy księgę - rzuciła Evilira - Ukryjemy ją gdzieś. I zrobimy ten zamek krwi. Dlaczego nie uda się go otworzyć?
- Mogą go otworzyć tylko ci, którzy go zrobili i ich krewni. Do jego zrobienia potrzebna jest krew dwóch osób, rodzeństwa bądź rodzica i dziecka. By go otworzyć znów potrzebna jest kropla krwi podobnej, właśnie krewnych.
- Czyli ja nie będę mogła otworzyć zamka - zauważyła Evilira, najwyraźniej niezadowolona z tego faktu.
- Przecież właśnie mamy tego nie otwierać - zauważył Milian - Albo jak będzie trzeba otworzyć to nasz poprosisz ładnie. Albo Mijelianę.
- Jak stworzyć ten zamek?
Wróżka przyfrunęła do księgi i oglądała ją dokładnie.
- Musicie sobie naciąć opuszki palców i powiedzieć zaklęcie, zadziała wasza magia. A te zamki tu to potrzebują do otwarcia przedmiotu z zaklętą w nim substancją… istotą żywiołu. I macie problem. Te cztery zamki stanowią całość i w momencie, gdy ktoś ma cztery klucze, to nieważne, gdzie jest księga i tak ją otworzy i znajdzie do niej drogę. Albo księga do niego.
- Co zrobi?!
- Księga pojawi się tam, gdzie jest osoba mająca do niej klucze, jeśli ta zechce ją otworzyć. Doróbcie jeszcze jeden zamek, jeśli nie chcecie, by ktoś ją otworzył. A najlepiej sami znajdźcie klucze.
Pojawiła się inna wróżka, mniejsza od ważki. Nazywała się Adzdza, Vijek zawsze ją lubił.
- Znam zaklęcie. Jest po ulijsku. Ketheneme dzerrisze mi.
- Mamy czym się naciąć? - zapytał Milian.
- Jest pracownia introligatorska, tam musi być coś odpowiedniego - wyjaśnił Vijek - To poziom wyżej.
Cenne księgi nie opuszczały biblioteki, gdy trzeba było je naprawić. Introligator pracował na miejscu, a w pracowni zawsze były jakieś narzędzia. Nożyk introligatorski musi tam być.
I jak się okazało, był. Vijek skrzywił się, gdy Evilira nacięła mu opuszkę wskazującego palca. Pojawiła się kropla jasnoczerwonej krwi. Krew Miliana zdawała się być ciemniejsza. Przyłożyli palce do księgi.
- Ketheneme dzerrisze mi - powtórzyli za Adzdzą, mając nadzieję, że wszystko wymawiają poprawnie. Rzadko używało się zaklęć, to była raczej domena magów.
Wokół ich palców pojawiło się światło, przypominające niebieskie błyskawice zmieszane z różową poświata powstającą, gdy Milian korzystał ze swojej magii. Magia miłości mogła stworzyć dowolną rzecz. Nienawiść wręcz przeciwnie, mogła wszystko zniszczyć.
Po chwili obok czterech żywiołowych zamków był kolejny, z błękitnoróżowego materiału przypominającego metal.
- Ten zamek będzie trwał tylko dopóki będą istnieć ludzie z odpowiednią krwią - powiedziała nagle Adzdza fruwając przy charta virginea non nata. Nie podobały się jej.
- Czyli musicie się ożenić i zrobić gromadkę dzieci, bo inaczej po waszej śmierci Levlańczycy mają kłopoty - powiedziała Evilira śmiejąc się.
- To propozycja? - wyszczerzył się Milian.
- Nie dla psa kiełbasa.
- Nie wiem, czy dziwniejsze jest to, że nazwałaś Miliana psem, czy że siebie nazwałaś kiełbasą - powiedział Vijek - Ale tak czy siak, może to zostać użyte przeciw tobie.
Evilira wywróciła oczami. Milian zaś zaczął się śmiać.
- W każdym razie, musimy też zabrać księgę. Najlepiej byłoby dowiedzieć się czegoś o kluczach. Schowamy ją… u nas, czy u ciebie?
- U was. Jest taki bałagan, że nawet my jej nie znajdziemy - stwierdził Vijek przypominając sobie wygląd Szklarni.

***

Księga Istoty Rzeczy leżała na jednym z pudeł u Miliana i wyglądała całkiem niewinnie, jak na przedmiot mogący na zawsze zniewolić Levlańczyków. Przez brudne okna wpadało mętne i słabe światło księżyca oświetlające zamek krwi, pozostałe cztery pozostawały w cieniu. Milian jako człowiek pobożny poszedł do domowej kaplicy w Szklarni. Miał w zwyczaju dziękować za każdy przeżyty dzień. Vijek był zbyt senny, żeby pójść z nim, więc postanowił odłożyć podziękowanie za uratowanie Levlańczyków odłożyć na jutro.
Prawie już zasypiał, gdy odezwała się Evilira.
- Mogę cię o coś zapytać? Coś… prywatnego bardziej?
Otworzył szeroko oczy i popatrzył na nią. Stała wciąż przy oknie, zapomniał jej obecności.
- Możesz. Chociaż to też zależy jak bardzo prywaaaa… tne - odpowiedział, a przy ostatnim słowie ziewnął.
- Tak prywatne jak w grze prawda czy wyzwanie.
Uśmiechnął się. W czasach szkolnych ta gra była bardzo popularna. Różne głupie i dziwne, a czasami szalone rzeczy zostały zrobione przez wyzwanie, a jeszcze dziwniejsze wydarzenia były powodowane przez różne prawdy wychodzące na jaw.
- Wybieram prawdę.
- Dlaczego Milian zawsze dziękuje za rodzeństwo, gdy dziękuje za przeżyty dzień, chociaż wy z nim nie rozmawiacie?
- Dziękuje za Mijelianę, nie za mnie - zaczął i nagle zrobiło mu się wstyd, że on odwrócił się od Miliana, a ten nawet w modlitwach o nim pamiętał, choć historia dziękowania za dzień była związana tylko z ich siostrzyczką - Milian był kiedyś ciężko chory. Sądziliśmy, że umrze. Ja i rodzice tak sądziliśmy, bo straciliśmy nadzieję. A Mijeliana jej nie straciła i odblokowała swoją magię. I to ona go wyleczyła. Milian od tego czasu dziękuje bogom za każdy dzień.
- Czemu nie odblokował np. magii strachu? Przecież musiał się bardzo bać. W ogóle jego magia, co ją wyzwoliło?
- Gdy wyzdrowiał i zrozumiał, co zrobiła Mijeliana, jego magia się wyzwoliła. Zadałaś mi dwa pytania, teraz moja kolej.
- Niech ci będzie. Prawda.
- Jak odblokowałaś magię?
Evilira opuściła wzrok.
- Pamiętasz moją rozmowę z Nelną Kri?
Skinął głową. Pamiętał.
- Nelna cię nie lubiła, a ona była dwa lata starsza, taka ważna i jeszcze zadawała się ze mną i gdy zapytała, czemu się z tobą przyjaźnię spanikowałam i powiedziałam co chciała usłyszeć. Nie wiedziałam, że słuchasz. A potem odwróciłam się i zobaczyłam cię. Tak nagle dotarło do mnie, co zrobiłam. A potem… podobnych sytuacji, gdy robiłam i mówiłam coś, co inni chcieliby widzieć i słyszeć, było wiele. Wiele spraw przez to zniszczyłam i dotarło to do mnie za późno. Pewnego dnia, po kolejnej takiej sytuacji, zrozumiałam, jak bardzo jestem beznadziejna, że nie umiem sama za siebie decydować, do niczego w życiu nie dojdę…
- Powinienem ci tu przerwać i powiedzieć, że nie jesteś beznadziejna, bo nie jesteś. Ale mam ochotę się zemścić za rozmowę z Nelną, więc: jesteś beznadziejna.
Evilira roześmiała się.
Dawno temu Vijek w końcu umówił się z Evilirą. Ustalili datę i godzinę, a także gdzie pójdą. Zapomniał tylko o jednym; mogliby się spotkać już na zabawie lub pójść na nią razem. O tym nie rozmawiali. Musiał pójść do Eviliry i to uzgodnić. A ona wtedy rozmawiała z koleżanką. Nelna zapytała, czemu dziewczyna się z nim przyjaźni. Odpowiedź Eviliry: Odkąd przestał ze mną zaciekle rywalizować spokojnie mogę być najlepsza we wszystkim, bo mu mniej zależy… Chociaż chyba wrócę do rywalizacji. Jest niesamowicie irytujący i straszny z niego nudziarz, a tak muszę go znosić.
Minutę ciszy za dawne dzieje przerwał Vijek.
- To teraz prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Ups, nie mam pomysłu na pytanie… To powiedz mi, kiedy zostałaś Kwiatem?
- Po drugim roku studiów matematycznych. Chciałam studiować medycynę, ale tak jakoś wyszło. Ojciec chciał nauczyciela w rodzinie, zaś na lekarkę nie było parcia, może lekarz mógłby być. Właśnie po drugim roku się załamałam i rzuciłam wszystko.
Usiadła na materacu, obok Vijeka.
- Prawda czy wyzwanie? I daj ten koc, zimno jest!
Zabrała mu koc i przez chwilę się szarpali, bo Vijek też nie chciał marznąć.
- To niech będzie prawda, bo jeszcze wyzwiesz mnie do dania ci całego koca - stwierdził Vijek, gdy w końcu byli okryci jednym kocem.
- Dlaczego nie poszedłeś na studia? Zawsze wyobrażała sobie, że zostajesz kimś ważnym, a nie tylko bibliotekarzem.
- Bo tam mam fajną pracę i prawdopodobnie na długo. Mogę sobie czytać w czasie pracy i mam dostęp do wielkiego zbioru książek. Zarabiam tyle, że nie muszę się o nic martwić.
- Nie masz ambicji?
- Nie mam z kim rywalizować.
W drzwiach pojawił się Milian, popatrzył, zaczerwienił się i oznajmił:
- To ja pójdę spać do Eviliry.
Wyszedł.
- O co mu chodziło?
- O to, że kulimy się pod jednym kocem - odpowiedział Vijek śmiejąc się.
- Mógłby mieć więcej koców - sarknęła.
- Ma. Siedzimy na nich.

***

- Muszę znów chodzić w tym samym ubraniu - stwierdził z dezaprobatą Vijek patrząc rano w lustro.
Milian wygrzebał z pudła dwie zupełnie przypadkowe, kolorowe rzeczy.
- Powinny na ciebie pasować moje rzeczy.
Koszula była pomarańczowa w fioletowe kwiaty. Poczucie estetyki Vijeka poszło popełnić samobójstwo.
- Będę wyglądał jak Kwiat! Co ludzie pomyślą?!
- Jeśli ktoś cię zna, to pomyśli, że zmieniłeś styl, a nie że jesteś Kwiatem. Albo że okoliczności cię zmusiły do zmiany ubioru. A zdanie obcych przecież w żaden sposób cię nie dotyka.
Do pokoju wpadł nagle mistyk, któremu Vijek zakłócił wczoraj modlitwę. Enne czy jakoś tak. Był niski jak na elfa, blady i z delikatnymi, kobiecymi rysami. Wyglądał nieco dziecinnie.
- Posłowie Rady Czarodziejów zmierzają do Lidrenu, są już na przełęczy!
Levle leżało na północnym wschodzie Aysenvin, a granicę stanowiły góry. Dalej na wschód, na granicy aysenvińsko-ajwelskiej była dolina zwana przełęczą, pomiędzy dwoma łańcuchami gór. Przez nią prowadziły szlaki handlowe i trakty.
- No i co jak mamy księgę? - zapytał Milian.
- Oni mogą mieć klucze - zauważył Vijek.
- Nie otworzą zamka krwi - sprzeciwił się Milian.
- Nasi rodzice otworzą. Albo nas aresztują i my otworzymy.
Państwo Veld byli bardzo praworządni. Po raz pierwszy była to wada. Zamek krwi nie był zabezpieczeniem od wszystkiego.
- Trzeba ją zniszczyć- oznajmił Enne.
- Jak? - zapytał Milian.
Vijekowi nie podobała się wizja zniszczenia cennej księgi. Straciliby zawartą w niej wiedzę. Świat straciłby zawartą w niej wiedzę. Jednak mógłby się z tym pogodzić. Tak jak mógł znieść Kwiaty.
- Zapytajmy Strażniczkę.
To był dobry pomysł. Strażniczki nie lubiły myśli o niszczeniu ksiąg i swojej śmierci. Ale musiały coś o tym wiedzieć. Vijek wziął Księgę Istoty Rzeczy i zastukał w bursztyn. Kamienna dziewczyna pojawiła się w pokoju.
- Da się zniszczyć twoją księgę? - Milian przeszedł do konkretów nawet nie tłumacząc, jak Strażniczka i jej księga opuściły bibliotekę.
- Spowoduje to wybuch. Rozpadną się niepodzielne elementy. Nie wiem, czy nie pójdą za tym dalsze przemiany materii w świecie, może on nawet przestać istnieć.
- Co teraz? - zapytał Enne. Wyglądał na bardzo zagubionego. Jeszcze bardziej jak dziecko.
- Jak bardzo niebezpieczna jest wiedza w księdze.
- Może wyzwolić nowe pokłady magii, za pomocą których można by też zniszczyć świat, podbić go lub zniewolić całe narody.
- Kurwa - podsumował sytuację Vijek.
- Kto ma klucze? - zapytał Milian.
- Nie mogę tego powiedzieć.
- Czy ma je król, naczelnik albo inny aysenviński urzędnik?
- Nie.
- A czy ma je członek Rady Czarodziejów?
- Nie.
Milian zastanowił się chwilę.
- Musimy znaleźć chociaż jeden klucz, by nie mogli przywołać Księgi Istoty Rzeczy. One sięgają do idei magii.
- Idea magii? Znaczy pomysł magii?
- Levlańscy czarodzieje wkrótce tu będą i gdy wtedy nie będzie księgi aresztują bibliotekarzy z dostępem, czyli mnie pierwszego. Dziś muszę znaleźć wszystkie informacje o ideach i całej starożytnej filozofii, dlatego potrzebni są mi ludzie do pomocy, bo mogę czytać jedną rzecz naraz. Potem znajdziemy klucz.
- Idziesz do pracy i zachowujesz się normalnie - polecił Milian - Jak najbardziej normalnie, nawet stara plotkara mieszkająca pod rodzicami nie znalazłaby czegoś niepokojącego, co mogłaby powiedzieć Miejskiej Gwardii… Czyli idziesz w swoim ubraniu, nie kolorowym. Ja tu powiem zaufanym, po jakie książki mają pójść do biblioteki. Przyjdą jak inni, nie bądź dla nich milszy niż zwykle jesteś dla Kwiatów. Nawet jak zauważą, że zainteresowaliśmy się filozofią starożytną, to powiedzą, że po opium mamy dziwne pomysły. Teraz idź się pomódl, albo tu siedź, bo raczej nie jest wskazane, by cię tu ktoś widział, nie tylko Kwiaty tu pomieszkują. Przyniosę ci śniadanie, wyjdziesz drzwiami na podwórko i przez bramę na ulicy Kamiennej, żeby cię nie widziano przy Szklarni.
Enne już miał wychodzić, ale wpadł na wchodzącą do pokoju Evilirę.
- Któryś z was zamierza powiedzieć o wszystkim Mijelianie? Dziś czwarty dzień siedmiodnia, gdy zajęcia są przesunięte, więc jeszcze nie poszła na uniwersytet.
We wszystkich szkołach i uczelniach Aysenvin lekcje oraz wykłady odbywały się przez pierwsze sześć dni siedmiodnia, jednak w czwarty dzień były skrócone i zaczynały się po południu.
- Ja nie mogę - mruknął Vijek - Milian mnie uziemił, mogę pójść tylko do waszej kaplicy i do pracy. I może tym się zajmę.
Wyszedł z pokoju zaraz za elfem, który chętnie wskazał mu drogę do kaplicy. Usłyszał jeszcze słowa Miliana, ale nie odpowiedź Eviliry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz