Takalu

17 lis 2016
Początek we wpisie Prolog
krowa, niebieski i żółty, starożytna sztuka sumeryjska, opowiadanie
Brama Isztar, detal, z kolumber.pl
Enmebaraggesi, król,
W tym oto mieście zbudował Dom Enlila;
Agga, syn Enmebaraggesi,
Uczynił Tummal wspaniałym.
Wprowadził Ninlil do Tummal.
Po raz pierwszy Tummal zostało zburzone,
Mesannepadda zbudował Burszuszna Domu Enlila,
Meskiagnanna, syn Mesannepaddy,
Uczynił Tummal wspaniłym,
Wprowadził Ninlil do Tummal.
Po raz drugi Tummal zostało zburzone,
Gilgamesz budował Numunburra domu Enlila,
Urlugal, syn Gilgamesza,
Uczynił Tummal wspaniałym,
Wprowadził Ninlil do Tummal.
Po raz trzeci Tummal zostało zburzone,
Nanne zbudował ,,Wysoki Park" Domu Enlila,
Meskiagnanna, syn Nanne,
Uczynił Tummal wspaniałym,
Wprowadził Ninlil do Tummal.
Po raz czwarty Tummal zostało zburzone,
Urnammu zbudował Ekur,
Szulgi, syn Urnammu,
Uczynił Tummal wspaniałym,
Wprowadził Ninlil do Tummal.
Po raz piąty Tummal zostało zburzone,
Od roku Amarsina
Do [roku kiedy] Ibbisin, król,
Enamgallannę jak en Inanny z Uruk
Wybrał,
Ninlil została sprowadzonoa do Tummal.
Zgodnie ze słowem Luinanny, aŝgab-gal Enlila,
Iszbierra zbudował Ekurraigigalla
Magazyn Enlila
~inskrupcja z Tummal
Wszyscy - to jest aż Eric i ojciec - mieli Tomkowi za złe kłótnię z Kat made in china. Tylko smoki były zadowolone i on sam. Postanowił na złość im narysować kolejnego. A niech mają.
Teraz się postanowił postarać. Naszykował kredki, nie rysował na tej samej kartce, co dwa poprzednie smoki - to by było głupie, gdyby po wyzdrowieniu miał kilka smoków jeden na drugim - włączył najlepszą do rysowania muzykę i zadbał, by nawet pani Roberts mu nie przeszkodziła. A telefon wyłączył.
Już zaczął się zastanawiać, jakie dziwaczne imię będzie miał czwarty smok. Na pewno będzie jasnobrązowy. To nie ulega wątpliwości, bo już zaczął go tak narysować. Podarował temu smokowi rogi i kolce na ogonie, poprzestając na tych szczegółach. Skrzydła zaś były nie takie jak u nietoperzy, ale pokryte piórami jak u ptaków. Nie, smok nie będzie jasnobrązowy. Skoro ma pióra, to będą one kolorowe jak u papugi. Taki będzie ten smok. Naszykował czerwone, żółte i niebieskie kredki. No i jeszcze będzie miał zielone oczy.
- Nie przesadzasz? - zapytała Arammu patrząc na te przygotowania.
- Nie chcę żeby znów podrapał mnie ktoś niezadowolony ze swojego wyglądu.
Ograniczenie rysowania smoków skłaniało go do dziwnych zachowań, gdy już się tym zajmował. Piąty smok powstawał bardzo powoli. Podobnie jak Arammu gdy tylko Tomek skończył rysunek, oderwał się od papieru. Przedstawił się jako Takalu. 
Czyli imię Ma-ul-li pozostaje najładniejszym.
Takalu uaktywnił się dopiero dwie godziny później, gdy Tomek rozmawiał z panią Roberts.
- Jesteś zbyt niepewny siebie - ocenił Tomka.
Ja i pewność siebie powiadasz. Teraz Tomek nie mógł sobie poradzić z odmówieniem wzięcia czegoś na gorączkę, której od dnia, gdy pojawił się Tu-ru, nie miał. Pani Roberts była bardziej stanowcza niż on asertywny. Generalnie, gdy ktoś nie zgadzał się z Tomkiem, ten miał dwie strategie: przyjąć cudzy punkt widzenia lub się obrazić, ale nie bronić swojego stanowiska. Takalu uważał, że tak być nie powinno. 
- Nie miałem gorączki od tamtego dnia - powiedział, by zadowolić smoka - Mogę zmierzyć temperaturę.
Gdy pani Roberts usłyszała o mierzeniu temperatury, odechciało jej się nakłaniać do brania leków. Tomek co prawda kwadrans szukał termometru, ale temperaturę zmierzył. A może by wrzucić go do kubka z herbatą, mieć wysoką temperaturę odczytaną i nie iść do szkoły?
- To nieuczciwe - powiedział Takalu. Tomek zaś wyobraził sobie konsekwencję. Strata lekcji biologii. Strata spotkań z Niallem i Kat. I z innymi.
- Jakimi innymi? - zapytał Tu-ru.
- Możesz się cieszyć, że masz taką fajną szkołę i nie chce ci się z niej zrywać - powiedział Ma-ul-li.
Tomek zastanowił się nad pytaniem zielonego smoka. Nie bardzo miał innych znajomych. Co prawda, polubił Sophie, ale przecież nie była mu jakaś bliska. Więc o kogo chodzi? Przecież w samotności zawsze czuł się dobrze, mógłby sobie posiedzieć w domu kilka dni.
Coś się zmieniło. O ile nadal myśl o samotności nie była jakaś przerażająca, o tyle teraz dobrze czuł się z ludźmi. To dziwne. Tomek wyciągnął termometr i przekonał się, że ma 36,6 stopni. Nawet nie ma po co się martwić tą zmianą, bo będzie chodził do szkoły. Chociaż to nadal niepokojące.

***

Czuł się wreszcie wolny, gdy w dniu spotkań z Kat made in china poszedł do parku rysować jesienne liście. Była z nim druga Kat. Ojciec zrozumiał, czemu zrezygnował z dalszego leczenia. Eric nie. Ale było dobrze, bo ojciec oznajmił, że niedługo wróci do Londynu. I dobrze, bo Tomek zawsze się o niego martwił, gdy jechał do jakiegoś niebezpiecznego miejsca.
Kat siedziała na ławce rozwiązując zadanie z matematyki. Twierdziła, że nie umie rysować. Razem mogli jedynie rozmawiać. Tomek wolał siedzieć na ziemi, ale dziewczyna stwierdziła, że szkoda jej spodni. Tak więc siedział oparty o jej kolana i rysował liście.
Nagle dziewczyna z góry zrzuciła mu na szkicownik czerwony liść.
- Co z nim? Ładny jest.
- Spadł na mnie, a ma fajny kolor, więc pewnie chciałbyś go narysować.
Tomek obejrzał liść. Był jaskrawo czerwony, wydawał się nawet różowy. Miał około 15 cm, a nerwacja wydawała się być jaśniejsza od blaszki liściowej. Długi ogonek liścia był ułamany i na końcu lepił się od soku.
- To liść klonu.
- Skąd ty wiesz takie rzeczy?
- Lubię biologię. Lubię lasy i drzewa. Lubię być na zewnątrz.
Odchylił głowę do tyłu i popatrzył na Kathleen. Ma-ul-li siedział na jej ramieniu. Takalu zaś przypatrywał się scenie siedząc na ławce obok Kat.
- Brzmi jak manifest szalonego ekologa.
Zaśmiał się. Takalu mruknął coś. Był małomównym smokiem.
- Miałeś ją o coś zapytać - powtórzył Takalu głośniej. Tomek spoważniał.
- Coś się stało? - zapytała Kat widząc, że jest nie w humorze.
- Nie nic - odpowiedział i zajął się rysowaniem tego różowego liścia. Nie mógł się zdecydować, czy najpierw rysować go z wierzchu, gdzie kolor był żywy, czy od spodu, gdzie był ciekawie zgaszony.
Kat pochyliła się do przodu i położyła dłonie na jego ramionach. Powtórzyła pytanie. Nie da się nie odpowiedzieć.
- Chcesz ze mną chodzić?
- Powiedz mi, że posmutniałeś, bo bałeś się odpowiedzi, a nie że chodzenie ze mną to jakaś straszna kara za przegrany zakład.
Wybuchnął śmiechem.

***

Telefon dzwonił już od kilku minut, a Tomek dopiero teraz go odebrał. Dzwoniła Kathleen. Aha. Chyba wpadnie w kłopoty.
- Przepraszam, nie mogłem odebrać.
- Rozmawiałam z Ericiem.
- I co?
- Powiedział mi o smokach. Że zrezygnowałeś z leczenia. I o swojej żonie. 
Tomkowi cisnęły się na usta przekleństwa po polsku i angielsku, a nawet zasłyszane od dziadka rosyjskie cziorty i macie. Było bardzo źle. Spojrzał na swoje smoki, wszystkie po kolei. Szkoda, że to nie on umie ziać ogniem, bo spaliłby coś. Kogoś. Kilku ktosiów. Ograniczył się do pokazania im środkowego palca. 
- Mam to jakoś skomentować, czy wystarczy ci informacja, że jestem chory psychicznie nawet nie ode mnie?
Chwila ciszy. Nie był pewny, co się dzieje. Może się rozłączyła. Albo zrozumiała, że Eric nie powinien jej tego mówić i jest jej smutno, że wie i zadzwoniła.
- Martwi mnie... i Erica też... że zrezygnowałeś z leczenia. Chciałam ci to powiedzieć. 
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Druga chwila ciszy. Tym razem Kat pomyślała, że rozmówca się rozłączył.
- Mój ojciec niedługo wraca. Wtedy znajdziemy kogoś innego niż tamta psychiatra. U niej nie zamierzam się leczyć.
- Dlaczego?
- Bo mam urojenia związane ze śmiercią matki, przemocą domową, śmiercią mojej przyjaciółki i brakiem zainteresowania ze strony ojca, które pomogą mi jedynie pogrążyć się w depresji. Jej zdaniem. Choć teraz, ze smokami, jestem dalej od depresji niż przed nimi.
- Skłamałeś mówiąc, że twój dziadek zmarł?
- Tak. On chyba żyje.
- Są jeszcze inne kłamstwa do wyjaśnienia?
- Nie. Poza tym byłem uczciwy. A jak jeszcze byłem zdrowy psychicznie nigdy nie powiedziałem ci kłamstwa, ani nikomu z ludzi, których znasz, wyłączając Jasia i raz Nialla. Ale to z Niallem miało same dobre skutki, bo powiedziałem mu, że Jaś nie będzie pytał i on się nie uczył, a Jaś go nie pytał.
Kathleen się zaśmiała.
- Okłamałeś Jasia? Jesteś złym człowiekiem.
- Chciałem się zerwać z lekcji. Cel uświęca środki.
- Wydaje mi się żałosne, że zwierzyłeś się nawet Ericowi, a mi nic nie powiedziałeś.
I jak tu jej powiedzieć, że za bardzo się bał?
- Odwaga popłaca - powiedział Takalu - A za tchórzostwo to ty płacisz.
Denerwował go Takalu. Takalu, który patrzył w przyszłość bez lęku, nie martwił się o swoją przyszłość, nie bał się działać, nie bał się żyć. Takalu był stworzony przez jego własną podświadomość, musiał być nim samym, Tomaszem Erdembajhsanem. Ale bardzo dawną jego wersją, która nigdy nie odniosła porażki. Nie zawiódł się nigdy na nikim. A zwłaszcza nie na sobie samym. Nie wie, jak to jest, wierzyć w coś, wierzyć w siebie i w swój sukces, a potem tę wiarę stracić. 
- I tak wszyscy umrzemy - syknął Tomek do smoka odkładając na chwilę telefon,
Wszystkie smoki się nastroszyły.
- Czy ta śmierć nas ominie jeśli przed nią już pozbawimy się korzystania z życia? Czy nie jesteś właśnie wartością, że wszystko mija i się zmienia, czy to nie to napędzało ludzi od wieków, czy życie, które się kończy jest mniej warte? - pytał Takalu - Mnie nie dotyczy śmierć, przetrwam ciebie, a ty umrzesz, spalą cię i twoja dusza poleci do przodków, a potem odrodzisz się wśród swoich potomków. I czy stajesz się mniej warty przez to? Nie, twoje życie zamknięte w kilkudziesięciu latach jest bogatsze, równie wartościowe co nasze i warte przeżycia. O ile nie niszczy go brak odwagi do działania.
Tomek wierzył w magię. Nie taką, jak na filmach, ale taką jak głupi kwas opisujący człowieka od początku do końca, ludzie, którzy w dzień ponury jak sama śmierć sprawiają, że człowiekowi chce się żyć. Wierzył w magię w symbolach, np. w herbach. Bo czy zmieniałyby jego życie, gdyby nie był smokiem? Czy byłby smokiem, gdyby nie trzymacz?
Ale magia była jedynym, w co wierzył. A tu ktoś mu mówi, że jest nieśmiertelny. Że on po śmierci się odrodzi.
Pozbierał szczękę z podłogi i spróbował skupić się na rozmowie z Kat.
- ...i chciałabym wiedzieć, kiedy twój ojciec przyjedzie.
- We wtorek w przyszłym tygodniu. Możemy porozmawiać później? Muszę porozmawiać z moimi smokami.
- Serio?
- Tak, muszę porozmawiać ze sobą. O nieśmiertelności.
Usłyszał w słuchawce śmiech Kat. Czyli było dobrze, chyba. Nie śmiałaby się, gdyby była zła, prawda? Przynajmniej miał taką nadzieję i wydawało mu się, że wystarczająco zna dziewczynę.
Odłożył telefon.
- To opowiedz mi o swojej nieśmiertelności - polecił Takalu.
- Nie, nie ja. Mi jeszcze nie wolno. Wolno będzie komu innemu - tłumaczył się smok - Mogę ci opowiedzieć o czym innym. Opowiem ci o tym, jak byś nieśmiertelnym.
Tomek zastanowił się. W końcu potaknął.
- Było królestwo, wielkie i potężne. Było niesamowicie starożytne, tak, że jego mieszkańcy słusznie mówili: przed nami nic nie było. Był tam król. Odziedziczył królestwo w złym stanie i nie mógł już wyciągnąć go z zapaści. Upadło. Czy ten król zrobił coś wielkiego, czy jest godzien nieśmiertelności, czy jego działania w celu ratowania kraju miały sens?
- Oczywiście, że nie.
- W jego czasach były tylko tabliczki gliniane, na których opisywano wydarzenia. Nie były to takie świecące tabliczki jak ta, przez którą rozmawiałeś - Takalu raczej nieudolnie opisywał komórkę - żadna z nich nie była skarbnicą całej wiedzy. Czy mogły przetrwać o nim informacje?
- Szansa jest niewielka.
- Zatem zapytaj swoją tabliczkę, czy wie, kim był Ibbi-suen.
Tomek wpisał hasło w google. Ostatni władca III dynastii Ur. Istniał. Tabliczki to jednak dobry nośnik nieśmiertelności. Gliniane i świecące.
- No dobra, ale ja nie jestem królem.
- I nie masz szans zniszczyć kraju. Ale masz szansę namalować porządny obraz. Albo wychować porządnych ludzi pamiętających o swoich przodkach. Albo po prostu żyć, to wystarczająco dużo.
Zawsze jest na lepszej pozycji niż król Ibbi-suen. 4 tysiące lat. To jest tak dawno, że nie można sobie nawet wyobrazić liczby pokoleń pomiędzy. Ani czym byli jego przodkowie, bo Polaków jeszcze nie było. Albo wciąż siedzieli na Syberii. Głupie pytanie. Była już wtedy Syberia? W zasadzie, Tomek nie byłby zdziwiony, gdyby jej jeszcze wtedy nie było. A na pewno nic, żadne źródło historyczne, nie świadczy o tym, że Syberia istniała i tym bardziej, że coś tam się działo. 

***

Co przeszkadza w spełnianiu marzeń?
Takie pytanie padło na godzinie wychowawczej. Nauczycielka co jakiś czas próbowała nakłonić uczniów do rozmowy na takie poważne tematy. Niall i Tomek wtedy grywali w kółko i krzyżyk.
Niall się nie odzywał, bo nie. Był nieśmiały. Nie lubił mówienia do większej grupy. Peszyły go takie tematy. Spóźniał się na wychowawczą przez mycie zębów w szkolnej łazience i przychodząc nie rozumiał już, o czym ludzie mówią.
Tomek ignorował te dyskusje, bo go nie interesowały. Ale na początku nie miał, co robić. Niall na przerwie jadł drugie śniadanie i po nim musiał umyć zęby. Miał na tym punkcie małą obsesję. Skoro go nie było, to z gry na razie nici. Może by się odezwać.
- Strach i wstyd, powiedz - podpowiedział Takalu - Co prawda, wszyscy się zdziwią, że bierzesz w tym udział...
- Strach przeszkadza - powiedział głośno Tomek. Wstydu nie dorzucił... bo było mu wstyd. Może jednak Takalu ma rację, strach to głupota. 

Pst! Za tydzień będzie:
źródła: picmonkey+lifeofpics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz