Sezonowe obniżenie nastroju

22 lis 2016
sezonowe obniżenie nastroju, stres, jesień, brak światła, szkoła
Omawialiśmy w szkole higienę układu nerwowego i na wzmiankę o stresie coś do mnie dotarło. Mianowicie, jestem zestresowana. Na tyle, że fizycznie czuję się gorzej. Wcześniej nie dopuszczałam tej myśli do siebie, bo nie było na nią czasu.
Ale jak to? Przecież wszystko jest dobrze. Matematyka idzie mi lepiej niż dawniej. Przecież godzinę temu napisałam sprawdzian z matmy i zrobiłam nawet zadanie dodatkowe. Uczę się wreszcie rosyjskiego i robię jakieś postępy. Wszystko, co planuję robić – robię. Wkręciłam się na debatę o cyberprzemocy, poszłam wyczyścić grób, którym opiekuje się moja klasa – wcześniej nie brałam udziału w takich klasowych działaniach. Jestem w kole wolontariatu. Piszę kolejne opowiadanie. High fantasy. Wszystko jest świetne.
Przestałam rysować. Od kilku dni nie rysowałam i nawet nie noszę ze sobą już zeszytu do rysowania, jakby potwierdzając, że nie będę rysować. Nawet moje ulubione słuchanie muzyki, zawsze odpoczynek dla mnie, stawało się powoli obowiązkiem. Przygotowywałam przecież kolejny post i czasami myślałam np. dziś muszę posłuchać anarcho punku. Anarcho punk jest fajny, ale odhaczanie go z listy odziera anarcho punk z fajności. Zamiast powieści fantasy, których zaczęło mi brakować, czytywałam mądre książki. Poezje Micińskiego to poezje Micińskiego, Reymont to Reymont, ale co fantasy, to fantasy. Pokłóciłam się z przyjaciółką, drugi raz jestem na nią obrażona. Dużo się uczę, bo ja i nauczyciele nie odpuszczamy. Chemia, biologia, matematyka, dodatkowa biologia, rosyjski, dodatkowa matematyka, zadanka z chemii. Tego dnia, gdy zwróciłam uwagę na swój stres, zrobiłam ich 35.  
Poprzedniej jesieni też tak było. Może jeszcze poprzedniej też. Wtedy jeszcze nie zwracałam uwagi na takie objawy. Przestawałam rysować, byłam zmęczona. Potem mi przechodziło. Najwyraźniej zdarzają mi się sezonowe obniżenia nastroju.
Podeszłam do sprawy biologicznie, bo problem uświadomiłam sobie na biologii.

Jak naprawić sytuację?

Problemy są trzy. Mój stres związany z czymś, na co mam wpływ. Nauka oraz moje inne przyzwyczajenia. Drugi to sama jesień i trzecie jest moje nastawienie.

Jesień

Problemem jest jesień. Powrót do szkoły, obowiązki, zimno i mało światła, mniej owoców w diecie. Z nauki szkolnej, rosyjskiego i swoich celów rezygnować nie mogę lub nie chcę. Mogę zmienić jedynie podejście. Mogę wrócić do rysowania. Muszę zwrócić większą uwagę na światło, zapalać go więcej niż potrzebuję, by widzieć. Zwrócić uwagę na dietę. 
Gdy ćwiczę, robię to dlatego, że lubię. Przynajmniej tak robiłam. O regularnym ruchu, jako jakichś ćwiczeniach, a nie chodzeniu, pamiętam od roku. Ponieważ nie zależy mi ani na mięśniach, ani na zrzuceniu wagi – dokładniej, to ja powinnam przytyć – rezygnowałam z ćwiczeń, gdy nie miałam na nie ochoty. Postanowiłam codziennie pamiętać o ruchu. Nie wiem, jak przytyć, ale na tym mi nie zależy.
Dość szybko zauważyłam poprawę.

Nauka i moje cele

Postanowiłam też zrobić coś w rodzaju maturalnego minimalizmu – w nawiązaniu do studenckiego minimalizmu Ani Kani z Blue Kangaroo. Wpisy Studencki minimalizm w 5 punktach i Studencki minimalizm. Plan: Studia bez spiny 2016/2017
Uczę się po to, by dobrze zdać maturę. Z chemii, biologii i matematyki. Nie rezygnuję więc z niczego, co z nimi związane. Wykłady i zajęcia biologiczne zostają. Fakultet z matematyki nie zostaje, bo nie jest dość trudna, przepisałam się na fizykę. Jeśli już poświęcam czas na lekcje w sobotę, muszę mieć z nich korzyści. Ponieważ różnica między nauką do matury i do sprawdzianów na biologii jest za duża, ucierpi nauka do sprawdzianów. Czyli uczymy się do matury. Zdaję jeszcze angielski, ale jego nie muszę się uczyć.
Ciekawy dla mnie przedmiot to etyka. Chciałabym też umieć trochę francuski. Na etykę nie muszę się uczyć, więc może być uczenie się francuskiego. Inne rzeczy mogę odpuścić, bo wystarczy słuchać na lekcji, by zdać.
Jeśli chodzi o moją naukę, postanowiłam zrezygnować z czytania Rygwedy. Kiedyś pewnie do niej wrócę. Jednak, skoro i tak nic nie rozumiem, a traktuję to jak punkt do odhaczenia, to na pewno nie będę tego czytać teraz. Zostawiam rosyjski, bo mi zależy. Do tego muszę coś zrobić z muzyką – na szczęście kończyłam już zbieranie jesiennej muzyki. Postanowiłam częściej słuchać bez kontrolowania, co mam przesłuchać. 
Od bloga też odpoczęłam, choć nie było to widoczne z zewnątrz. Miałam naszykowane posty i je publikowałam, ale zwiększyłam swoje bycie offline. To dobrze działało ostatniej wiosny. Postanowiłam piątek uczynić dniem nie do końca offline. Postanowienie nie używania internetu i komputera bezwzględnie jest ograniczające, czyli stresujące. Postanowienie unikania ich mniej stresuje. Nastawiłam się nawet, że pozwalam sobie pisać, ale dla odmiany nie zaglądam do social mediów, bo one nie działają dobrze na mnie.

Nastawienie

Wiem, że mój stres jest związany z błędnym nastawieniem. 
Nie słucham, gdy znajomi omawiają, co zrobić, gdy nie dostaniemy się na studia. Boję się niedostania się na medycynę, więc wolę temu zapobiegać niż myśleć o takim problemie. 
Moja mantra to Zdam maturę na medycynę.
Wracam do rysowania. Po raz pierwszy od dawna grałam w Simsy.
Ważna jest dla mnie medytacja. Postanowiłam też nie przejmować się marnowaniem czasu – łapałam się wcześniej na tym, że przecież jadę tramwajem i mogę coś zrobić, a nie tak sobie siedzieć. Nieważne, że nic mi się nie chce.
Podczas jednej niedawnej medytacji umysł podsunął mi dwa obrazy. Jeden to wspomnienie, ktoś zarzuca mi, że jestem jakaś i że jestem hipokrytką, bo sama krytykuję tę jakąś cechę. Bez zastanowienia zaprzeczyłabym, ale nawet nie uznałam za potrzebne odpowiadać na ten zarzut. Drugi obraz to nie wspomnienie, tylko jakby wizja. W niej to ja zachowałam się w taki sposób, jaki by mi się nie podobał. Już tak łatwo nie umiałabym zaprzeczyć. 
Wprowadziłam technikę pomodoro do swojej nauki. Chcę uskutecznić więcej metod szybkiej i skutecznej nauki, by nie uczyć się ciągle. Multitasking nigdy za dobrze nie działał, więc go ograniczę.
Co do wszystkich działań, wolontariatu i takich tam – nie rezygnuję. To jest coś, co cenię dość wysoko i sądzę, że mi służy. Wolę przystosować swoje życie tak, by pozbyć się skutków ubocznych.

Zagrożenie

...jest całkiem realne. Grozi mi, że teraz ja się zepnę, poprawię, a potem znów wpadnę w to samo błędne koło. A na pewno zagrozi mi to kolejnej jesieni. Trochę systematyczności w naprawianiu swoich dni mi się przyda. Zmiany muszą być trwałe.

Szkoła i nauka

Planuję naukę na tyle dokładnie, że akurat z tym nie ma problemu. Muszę tylko pilnować się, by moja nauka dobrze szła. Jak wiadomo, uczę się tylko moich rozszerzeń i przygotowuję do matury, a także poświęcam trochę czasu francuskiemu. W nauce pomagają pomodoro, odpowiednia muzyka i mapy myśli. Zmieniamy nastawienie, by nie panikować przed maturą aż tak.
Moje uzupełnianie poznanych gatunków muzyki dokończyłam. Po wyznaczeniu nowego celu znacznie łatwiej słuchać mi muzyki bez ciągłej kontroli, wybierając to, na co właśnie mam ochotę. 
Nigdy nie miałam problemu z tym, żeby usiąść i zacząć jakąś tam pracę. Mogę sobie wziąć zadania z chemii i bez problemu oraz bez przerwy zrobić np. wspomniane 35 zadań. Trudniej jest usiąść nad listą zadań do zrobienia, podzielić ich liczbę przez liczbę dni na ich zrobienie i po otrzymaniu wyniku 22 trzymać się takiej liczby zadań do wykonania. Trudniej jest po tych 22 zadaniach odłożyć zbiór zadań i sięgnąć po książkę.

Rodzina i przyjaciele

Będę spędzać więcej czasu ze znajomymi – a teraz weźcie pod uwagę, że ostatnio wyszłam gdzieś z osobami z mojej klasy... 1 września. Jestem totalnie nietowarzyską osobą, moja potrzeba kontaktu po jednym dniu w szkole jest zaspokojona aż nadto. Przestanę z jedną osobą się zadawać, bo to mocno toksyczna relacja. Zanim ktoś się oburzy, że jestem taka obrażalska – to ja płaczę przez tego człowieka, nie ktoś oburzony.

Czas wolny i zainteresowania

Zarezerwuję sobie czas przed snem na czytanie książki. Przynajmniej dwa razy w tygodniu muszę mieć czas pograć lub obejrzeć film. Rosyjskiemu poświęcam przynajmniej chwilę codziennie. Rysować chcę co drugi dzień. Gdy wszystko jest dobrze, nie zdarzają mi się przerwy dłuższe niż dzień. Brakowało mi też pomysłów na rysunki, więc nie rysowałam. Pomysły na tematy:
  • ćwiczenie proporcji ciała mężczyzn
  • czerń i biel
  • ćwiczenie rysowania kolorowych, bo rysy twarzy inne niż dla osoby białej mi źle wychodzą
  • autoportrety, mogłabym robić je częściej
  • bestiariusz
  • nadal mam kolorowanki – jedną z kwiatami i roślinami, druga to atlas anatomiczny
  • no i teraz noszę ze sobą zeszyt do rysowania, coś się wymyśli
Jeśli chodzi o blog, tylko w jeden dzień w tygodniu pozwoliłam sobie sprawdzać statystyki, tworzenie grafik do wpisów zaś chcę uprościć. Dzięki temu obrazy będą tworzone szybciej i będą do siebie podobne, a jednak spójność to korzyść. Za dużo czytam innych blogów, a poza tym wikłam się w głupie dyskusje w internecie (np. z rasistami), więc nie będę tego robić. Ludzie pozostaną głupi. Muszę też przestać zaczynać nowe posty bez skończenia przynajmniej kilku zaczętych, bo potem nie orientuję się, co już mam i na jakim to jest etapie. Przy pisaniu zaś wprowadzam znów pomodoro i wybieram priorytetowe teksty do dokańczania. Muszę wyznaczać jakieś cele, by się tego trzymać.
Za łatwo się rozpraszam i próbuję robić kilka rzeczy na raz – do poprawy. Do tego, zdarzało mi się w nocy surfować po sieci. Okropieństwo dla oczu, w ciemności świeci ekran, okropieństwo dla szyszynki, rytmu dnia i nocy oraz wszystkiego.
Do tego stworzę listę ulubionych miejsc w sieci – jeszcze nie wiem, w jakiej formie. Część blogów mam w obserwowanych, choć są niekatywne. Nadal jest na nich przydatna treść. Inne blogi zaś czytam, a nie obserwuję, mam też skrzynkę mailową do ogarnięcia, bo pojawia się więcej spamu. Trzeba zareagować większą ilością filtrów.

Posiłki, sprawy domowe itp.

Potrzeba mi więcej potasu i magnezu, bo widzę skutki niedoboru. Ruszam się codziennie. Medytować też chcę codziennie. Za łatwo rezygnuję z modlitwy rano, a mi jest ona potrzebna. Raz w tygodniu, gdy sprzątam, muszę robić bardziej gruntowne porządki, albo lepiej rozłożyć je w tygodniu. Bałagan bardziej mi przeszkadza niż myślałam.
Dla siebie tworzę listę aktywności, które mi pomagają:
  • wolontariat
  • pomaganie
  • kontakt z naturą
  • medytacja
  • modlitwa
  • czytanie książek (zwłaszcza fantastyki)
  • rysowanie
  • DIY
  • chodzenie
  • ćwiczenia
  • czas spędzony z rodziną
  • uśmiechanie się – to taka sztuczka, mózg kojarzy uśmiech z dobrym nastrojem, więc można oszukać go uśmiechem wywołując dobry nastrój
  • gorące herbata/kakao/czekolada
  • zwykła czekolada
  • przeglądanie czasopism o modzie, blogów modowych, lifestyle'owych i innych
  • muzyka wielu różnych rodzajów
  • oglądanie sztuki
  • wyglądanie dobrze
  • dbanie o siebie
  • ładne przedmioty
  • więcej światła 
  • więcej koloru
  • różowy
  • zapachowe świece
  • pisanie bloga
  • pisanie opowiadań
  • kodzenie
  • mój ulubiony tramwaj – bo z 4 tramwajów wiozących mnie do szkoły jest jeden ulubiony i ulubieni ludzie spotykani w tym tramwaju o konkretnej godzinie
  • długa kąpiel
  • prysznic też działa
  • zaplanowane dni
  • wdzięczność
  • bullet journal
  • szklanka wody rano przed śniadaniem – ten nawyk jest tak promowany, że spróbowałam i tego, chcąc coś poprawić
PS. Czy bylibyście zainteresowani wpisami związanymi z nauką rosyjskiego i/lub wpisami poruszającymi tematykę podobną do tego wpisu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz