Początek we wpisie Prolog
Wyobrażenie Akropolu i Areopagu w klasycznym okresie Aten, z 1846r. Nie odpowiada obecnej wiedzy historycznej. |
Ktoś, kto na ziemię spadł z orszaku Zeusa, potrafi znieść i cięższe ataki Skrzydlatego. Inaczej ci, którzy byli sługami Aresa i zanim kiedyś chodzili.
Z tej radości, że ma już pomysł na siebie, Tomek wziął szkicownik i zaczął rysować. Smoka, oczywiście. Że się pojawi? Nieważne. Może to będzie dowód, że podróbka Kathleen sobie nie radzi i zamieni ją na kogoś innego. To by było nawet fajne, tak jak fajny będzie ten fioletowy smok. Niech ma mnóstwo kolców, rogów i innych szczegółów do męczenia się nad nimi. Skoro nie może już normalnie rysować smoków, to chociaż teraz, jak już to robi, niech będzie jak najwięcej rysowania.
Gdy smok powoli - może lekko przesadził ze szczegółami - powstawał, Tomka dopadł wyrzuty sumienia. Przecież chciał wyzdrowieć. I nie zawieść ojca. Chciałby mu powiedzieć, że nie widzi smoków i jest zdrowy. Żeby jakiś psychiatra to potwierdził przy ojcu. O. To by było fajniejsze niż ten wyjazd na Komodo.
Smok natychmiastowo oderwał się od papieru, gdy tylko chłopak dokończył ostatni detal. Było w nim coś, co różniło go od pozostałych smoków poza wyglądem, ale Tomek nie był pewny, co to jest. Dopóki smok się nie odezwał.
- Jestem Arammu.
To był dziewczęcy głos. Na pewno. Wcześniej smoki były rodzaju męskiego. Dziwne, że teraz jego podświadomość stworzyła coś w rodzaju kobiety. Chociaż akurat fantazjowanie o kobietach... jest w miarę normalne. Prawda? Oczywiście ta kobieta mieściła się na jego dłoni, była innego gatunku i przez wszystkie rogi i kolce wyglądała okropnie. Obok imienia Arammu nazywa się teraz też rogogon.
- A ja Tomek i mam problemy ze sobą - przedstawił się z uśmiechem.
Ka-tu powiedział, że nie może tak o sobie mówić. Arammu się z nim zgodziła.
- Każdy jest w jakimś stopniu nienormalny, a ty nawet z nami nie odchylasz się za bardzo od normy.
- Nie odchylam się od normy - powtórzył - To brzmi aż nazbyt niepocieszająco.
- Normą jest to, że samice mojego gatunku nie mają kolców.
- Czyli chcesz mi się pożalić, że jesteś brzydka. Sorki. Myślałem, że będziesz facetem.
Arammu rzuciła się na jego twarz i zaczęła go bić skrzydłami i szarpać pazurami. Odepchnął ją od siebie.
- To się nazywa mizoginia. Wyleczę cię z niej. Nie wiem, jak, ale cię wyleczę.
***
Na pisanie listów przeznaczono wolną salę. Gdy przyszedł, były tam tylko Kathleen i jakaś obca dziewczyna. Znał ją z widzenia, ale nigdy z nią nie rozmawiał. Przesuwały ławki - w zasadzie jedną ławkę - według wskazówek tej obcej. Zaoferował się do pomocy. Kathleen przedstawiła go dziewczynie. Okazała się być przewodniczącą koła wolontariatu. I miała na imię Sophie. Pomyślał, że pewnie ją polubi. Sprawiała bardzo miłe wrażenie, wydawała się być pewna siebie i - tak, to ważne - wyglądała jakby nie poświęciła wiele czasu swojemu wyglądowi choć była dobrze ubrana. El mówiła o takich dziewczynach, że dbają o wygląd jak inne, tylko akurat one umieją tym się zająć porządnie. Sama zawsze albo wyglądała beznadziejnie, albo jakby spędziła przed lustrem godziny.
Sophie wyjaśniła mu, jak chce, by ławki były ułożone i razem poprzestawiali je w wymarzoną podkowę. Kathleen w równych odstępach ułożyła wzory listów, a inni powoli się schodzili. Gdy zadzwonił dzwonek w klasie było około piętnastu osób.
- Cześć, cieszę się, że przyszliście, zwłaszcza ci nowi, którzy wcześniej się nie pojawiali - zaczęła Sophie, a Tomkowi wydawało się, że spojrzała na niego - Mamy dwie sprawy wybrane, jak ktoś miał czas i znalazł wzór pozostałych listów, to może pisać na inne sprawy. Wzory są tylko po angielsku, bo z przepisywaniem rosyjskiego byłoby za dużo problemów. Miejmy nadzieję, że adresaci znają angielski.
Usiadł na końcu podkowy. Obecność tylu ludzi nie był zachęcająca, a on sam i tak musiał zabawić już cztery - czworo? - smoki. Miał nadzieję, że nikt się tuż obok niego nie przysiądzie.
Zrobiła to Kathleen, nawet dla niego zostawiając Sophie, która chyba była jej bliską koleżanką.
- Ale bez powodu organizatorki by nie zostawiała - powiedziała Arammu.
- Co ci się stało w... właściwie całą twarz? - zapytała Kat patrząc na zadrapania od smoczycy.
- Czyli nie dość, że cię lubi, to się o ciebie martwi - powiedział Ma-ul-li, a Tomek już nie wiedział, kogo słuchać.
- Przewróciłem się - odpowiedział dziewczynie - Twarzą na asfalt.
- A my doskonale wiemy, na co miewasz nadzieję a czasami nie masz odwagi mieć nadziei - powiedział Ka-tu.
- Uu, to musiało boleć. Źle wyglądasz... znaczy z tymi zadrapaniami źle wyglądasz. Tak normalnie, to dobrze wyglądasz.
- Powiedziała, że dobrze wyglądasz, więc możesz mieć nadzieję - powiedziała Arammu. Wysłał jej myśl, że nie ma na co mieć nadziei, bo Kat chciała tylko przykryć powiedzenie, że źle wygląda.
- Możesz się cieszyć, że uważa twój normalny wygląd za fajny lub z tego, że nie chce cię urazić, czyli jej zależy - powiedział Ma-ul-li.
Westchnął ciężko i pochylił się niżej nad listem. Miał nadzieję, że nikt nie będzie mu przeszkadzał. Dopadło go poczucie bezsensu tej czynności. Niall mu o tym mówił rano, a on go przekonywał, że takie działania naprawdę przynoszą efekty. A w ogóle denerwowało go, że cztery osoby wiedzą, co on czuje. Trochę prywatności, ludzie... smoki, znaczy się.
- Wierzysz, że te listy coś dadzą? - zapytał Kat. To był temat, który nigdy nie zejdzie tam, gdzie próbują zepchnąć go smoki.
- Pewnie. W zeszłym roku odnieśliśmy sukcesy - odpowiedziała - Co tu robisz, jak nie wierzysz?
- Uważam, że niewysłanie listu bardziej nie działa niż wysłanie.
Kathleen uśmiechnęła się. Lubił, gdy się tak uśmiechała. Wtedy był z siebie zadowolony, bo czuł, że zrobił coś dobrego. Tak jak dziecko, gdy pochwali je mama. Nie pamiętał, by mama kiedyś go pochwaliła. Może dlatego pochwała Kat znaczyła więcej.
Pisząc listy rozmawiali o wydarzeniach opisywanych w nich. Jako że część listów była do rządu rosyjskiego, przez chwilę mówili o Rosji. A Tomka nieco poniosło i opowiedział jej stary dowcip, zmieniając słowo radziecki na rosyjski. Rosyjskie zegarki są najlepsze. Bo są najszybsze. Potem opowiedział jej o tym, że jego dziadkowie wyemigrowali z powodów politycznych. Kathleen zaś opowiedziała mu o rodzinie swej matki, która była kwakierką. Kwakrzy musieli wyemigrować do Ameryki z powodu prześladowań religijnych. Teraz powoli cywilizacja zwyciężała.
W końcu umówili się na wyjście po szkole, bo listy pisały się dziwnie wolno, czas mijał, a oni nie mogli się nagadać.
***
Dopiero rozmowa z Niallem pomogła mu zrozumieć, że umówił się na randkę z Kat. I że jego twarz wygląda naprawdę źle. Niall na początku uwierzył w przewrócenie się, a w spotkanie z Kat nie. Chyba kiepsko mu idzie wykrywanie kłamstw nawet u najlepszego - bo jedynego - przyjaciela.
Przed wyjściem z Kat zadzwonił do ojca.
- Żyjesz?
- Tak. Tylko czwarty smok... smoczyca właściwie - poprawił się widząc spojrzenie Arammu - mnie podrapała. Bolało realnie. Wszyscy mówią, że moja twarz wygląda okropnie.
- I jesteś pewien, że to nie jest nic innego?
- Mam nadzieję, że normalnie nie jestem brzydki. Kathleen zresztą potwierdza.
- Siostrzenica Erica? Czemu pytałeś ją, jak ocenia twój wygląd?
- Nie pytałem. Powiedziała mi, gdy dopytywała się o pochodzenie moich zadrapań. Mogę zaraz zapytać, bo wychodzimy razem. Tylko wymyśl mi wymówkę, bo to głupie pytanie.
- Nie pytaj. Wiesz, co powiedziałaby twoja matka, gdybyś jej opowiedział o smokach?
- Nie.
- Że to magia. Nie martwiłaby się wcale.
- Tak. Tylko czwarty smok... smoczyca właściwie - poprawił się widząc spojrzenie Arammu - mnie podrapała. Bolało realnie. Wszyscy mówią, że moja twarz wygląda okropnie.
- I jesteś pewien, że to nie jest nic innego?
- Mam nadzieję, że normalnie nie jestem brzydki. Kathleen zresztą potwierdza.
- Siostrzenica Erica? Czemu pytałeś ją, jak ocenia twój wygląd?
- Nie pytałem. Powiedziała mi, gdy dopytywała się o pochodzenie moich zadrapań. Mogę zaraz zapytać, bo wychodzimy razem. Tylko wymyśl mi wymówkę, bo to głupie pytanie.
- Nie pytaj. Wiesz, co powiedziałaby twoja matka, gdybyś jej opowiedział o smokach?
- Nie.
- Że to magia. Nie martwiłaby się wcale.
Rozłączył się. No to go ojciec pocieszył. Nic tylko się pochlastać.
Nie spodobała mu się ta myśl o cięciu się.
- Nie powinieneś tak myśleć - potwierdził Ka-tu.
- Zwłaszcza, że masz się z czego cieszyć - dodał Ma-ul-li.
- W końcu Kat była dla ciebie łaskawa - wyszczerzyła się Arammu. Miała okropne zęby.
Jego babcia kiedyś tak mówiła. Nie pamiętał, co o tym myślał. Pewnie nawet nie rozumiał, co babcia mówi. Albo nie słuchał. Ewentualnie miał poważniejsze problemy niż powiedzenia babci.
Kat wyszła przed szkołę, gdzie na nią czekał. Znowu odeszła od koleżanek. Była tam ta Sophie. Słusznie założył, że trzymają się razem.
Podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Arammu nadal szczerzyła swoje przerażające kły. Zawsze jak pomyśli o tej chwili, to będzie widzieć kły Arammu. Trzeba było rysować ładną smoczycę.
- No cóż, mówiłam, że wyleczę cię z mizoginii - stwierdziła Arammu siadając na ramieniu Kathleen.
Kathleen obejrzała się za dziewczynami.
- Sophie powiedziała, że nie będę miała dość odwagi by to zrobić. Tak więc zebrałam się na odwagę mając wymówkę, że się z nimi założyłam.
- A ja opowiedziałem ojcu o mojej twarzy i że źle wyglądam. Miałem cię zapytać, czy normalnie jestem przystojny i uzasadnić to rozmową z nim. Na szczęście nie muszę. Przynajmniej wiem, że nie całowałabyś brzydkiego.
Zaśmiali się oboje.
- Wiesz, że wuj pytał mnie o ciebie? - zapytała Kathleen - Opowiadał mi o tobie.
Tomkowi serce szybciej zabiło. Eric by jej czegoś takiego nie wygadał, ale co jeśli...
- I co mu zrobiłeś wtedy, gdy razem wyszliście? Wyglądał na zmartwionego, gdy wrócił.
Odetchnął z ulgą. Teraz tylko wymyślić kłamstwo.
- Nie powinieneś kłamać - zauważył Tu-ru. Aha. Tak jakby mógł powiedzieć prawdę. Znaczy, tak jakby mógł znieść konsekwencje powiedzenia prawdy, bo powiedzieć to mógł, choć nie umiał. W końcu dziś opowiedział jej dowcip o różnicy między Rosją a USA. W Rosji jest wolność wypowiedzi, w USA - po wypowiedzi.
- Pytał mnie o dziadka. W międzyczasie, gdy nie kontaktowaliśmy się ze sobą, zmarł.
Jego dziadek żył. A Eric o niego nie pytał. Zresztą, Tomek nie mógłby nic o nim opowiedzieć. Nie utrzymywał kontaktów z dziadkiem dłużej niż z Ericiem.
- Przykro mi. To nie było jakoś niedawno, prawda? Zawsze wydawałeś się smutny, a dopiero teraz... zdaje się, że teraz cieszysz się życiem.
Ma-ul-li mruknął coś o swoich zasługach.
- Niedawno udało mi się pogodzić z jego stratą. Chyba nie zmieniłem się bardzo?
Kłamstwo idealne. Tłumaczyło i zmartwienie Erica, i to, że kiedyś był bardziej ponury.
- Jesteś bardziej rozmowny i nie masz takich zawsze smutnych oczu.
- Rozmowy są ważne - stwierdził Tu-ru.
***
- Czemu narysowałeś następnego smoka? - zapytała druga Kathleen, gdy przyszedł do niej po spotkaniu z tą pierwszą.
- Lubię rysować - stwierdził Tomek po zastanowieniu.
- Dlaczego tu jesteś? - to pytanie wydało się ważne.
Wzruszył ramionami. Dziś mógł powiedzieć, że jest zadowolony z siebie i swoich smoków. Gdyby nie one, nie byłoby z nim tak dobrze.
- Kazano mi tu przychodzić. Wydawało mi się to ważne, ale wydaje mi się, że pani mi niewiele pomaga, raczej przeszkadza, w dążeniu do zdrowia.
- Czyli wolisz świat ze smokami, tak?
- Nie. Smoki to wytwór mojej podświadomości, która dobrze robi, ale wolałabym żeby siedziała w środku mnie. Pani próbuje zaś sprawić, by przestała dobrze działać. Boję się, że skutek będzie taki, że smoki zamiast wrócić do mnie, zaczną mi źle podpowiadać. Teraz są pomocne.
- To są twoje urojenia. Związane ze śmiercią przyjaciółki i dręczeniem w dzieciństwie. Mogą ci jedynie pomóc pogrążyć się w depresji i innych skutkach traum. Twoja matka umarła, a twój ojciec nie interesował się tobą, bo wolał wojnę w Iraku. To jest rzeczywistość.
Zerwał się.
- Gdyby pani choć obserwowała, w jakim stanie jestem, nie podejrzewałaby mnie pani o pogrążanie się w jakimś bagnie. I jeśli wyleczenie to bycie nieszczęśliwym, to ja wolę być szczęśliwym wariatem.
Wyszedł. Nie trzasnął drzwiami, bo Arammu stwierdziła, że byłoby to dziecinne. Smoki mają zawsze rację. Eric pewnie będzie zły. I ojciec... nie, ojciec nie. Ojciec chyba zrozumie. Szkoda, że nie opowie tego Niallowi. Takie coś byłoby bardzo w jego stylu. Dlatego właśnie się przyjaźnili.
Może chociaż nie opowie o tym Niallowi, ale opowie mu o czym innym. Będzie pretekst, by nie informować ojca od razu. I tym bardziej Erica. A Niall i tak pewnie siedzi sam w domu, bo nie ma innych przyjaciół. Zapewne dlatego Niall myślał o nim w tym samym momencie, bo wysłał Tomkowi SMS.
Jak było?
Musiało chodzić o normalną Kat. Tomek zadzwonił do kumpla.
- Jestem niedaleko, zaraz będę u ciebie i ci opowiem, dobra?
- Dobra.
- Dobra.
Powód by nie mówić nic ojcu ani Ericowi - jest.
- Zamierzasz jeszcze chodzić do tej Kat? - zapytała Arammu.
- Po co? - parsknął Ma-ul-li, przy okazji tworząc kilka iskier. Tomek nie zastanawiał się jeszcze, czy jego smoki zieją ogniem.
- Nie będę się u niej leczyć - stwierdził - W ogóle nie będę się leczyć, chyba że u kogoś z takim samym pomysłem na mnie jak ja. Inaczej to nie ma sensu.
- A jaki jest ten twój pomysł na siebie? - zapytał Ka-tu. Tomek nie umiał odpowiedzieć.
Pst! Za tydzień będzie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz