Nigdy nie wiedziałam jak nazywa się styl, w jakim się ubieram. No ale pod wpływem wpisów u Oli – ten i ten – zapragnęłam się dowiedzieć, jaki jest mój styl albo połączeniem jakich stylów jest. Na początek przejrzałam szafę i wyrzuciłam z niej mnóstwo ubrań po mamie, bo:
- to były golfy
- miały brzydki, nietwarzowy kolor
- jakiś dziwny kołnierz sprawiał, że nigdy ich nie nosiłam
- nie podobały mi się.
Albo wszystko na raz. Z moich bluzek dwie były złe – pierwszej jakoś nigdy nie nosiłam, drugą lubiłam w podstawówce i mimo że była wciąż dobra, to już do mnie nie pasowała. Potem zaczęłam opisywać to, co nazywa się bazą. Kojarzy mi się z męską toaletą na pierwszym piętrze w szkole, ale dobra. Moja baza:
- Glany i musiały być pierwsze
- Kilka ulubionych t-shirtów (kolorowy, błękitny, dwa różowe, biały z kolorowym nadrukiem)
- Czarne i granatowe dżinsy, spodnie khaki
- Jeszcze inne rzeczy, których nie ma sensu wymieniać
Zamierzałam też zapisywać, co zakładam – jak na złość zachorowałam. Siedząc w domu mogłam najwyżej zapisać – piżama, a następnego dnia wyszłam z łóżka, dresy+tamta sprana koszulka do chodzenia po domu. Postanowiłam czekać na zdrowie i zapisać, jakie style mi się podobają: rockowy, boho, grunge, militarny, hippie, folk, etno. Do tego dołączyłam listę kolorów i fasonów, w których mi dobrze, które lubię i też takich, których na pewno nie będę nosić – np. golfy.
Potem założyłam nową tablicę na pintereście. Zatytułowaną szukanie stylu*. Są tam czarno-białe zdjęcia Indianek z dawnych czasów i nowoczesne ubrania inspirowane ich strojami, hipiski, rekonstruktorki wczesnego średniowiecza przebrane za Słowianki – i noszące kabłączki – oraz Ukrainki ubrane w swoje ludowe stroje. Są sukienki inspirowane polskim folklorem, rockowe stylizacje, boho, stroje ala mundury i grunge'owe.
Doczekałam się zdrowia i zapisywania swoich stylizacji.
Wyzwanie SLOW FASHION
Z mojej tablicy na pinterest, nie wiem, czyje to zdjęcie, ale je uwielbiam |
I napisała do mnie Dorota z Kameralnej, z wyzwaniem SLOW FASHION. Jej wyzwanie były to rzeczy, które zaczęłam już robić + nowe, które zrobiłam. Pierwszego dnia wypisałam aktywności, czego jeszcze nie zrobiłam wcześniej. Nie wpadłabym na to. Doszłam do tego, że np. krótkie kurtki to nie to. Za rzadko jeżdżę samochodem, głównie marznę na przystankach i w tramwajach. To dobry element wyzwania i podobało mi się, że Dorota na to wpadła. Przeglądając wówczas punkty z listy, dowiedziałam się, że 12 mam już zrobiony, 11, 4, 3 i 2 zaczęte. Skoro obie to wymyśliłyśmy, musiał to być dobry pomysł.
Moje kolory to granat, czerń, czerwień, khaki, błękit, róż. I trochę biel, ale jako tło. Mój styl jest połączeniem mocnych kolorów i czerni, jest wygodny i oryginalny, najmocniej rockowy ze wszystkich stylów, do których zdarza mi się nawiązywać. Wiem, że chcę mieć taką hipisowską opaskę – podobne, szersze i z kabłączkami, mają też moje Słowianki z pinterest. Mój zimowy uniform to t-shirty, które są dobre pod mundur, bo nie jest w nich za ciepło. Do tego rurki i prawie zawsze jakaś bransoletka, często jakieś bransoletki w liczbie mnogiej.
Miałam duży problem ze znalezieniem ikony stylu. Nawet nie bardzo wiedziałam jak ubierały się Brigitte Bardot, Marilyn Monroe i inne. W końcu ikoną stylu została... Olga.
Nie znam jej dobrze. Jest w mat-fizie i farbuje włosy na rudo – kojarzycie kolor sosu do spaghetti? To ten kolor. Na szyi nosi młot Thora, ubiera się rockowo, bardziej niż ja. Nawet w mundurku szkolnym lub harcerskim wygląda stylowo.
Rockowa stylizacja ukradziona Kameralnej |
Co do najważniejszego zadania – fanka dziewiątek pisze – to postanowiłam częściej podkreślać moje włosy. Bo są piękne.
Czy naprawdę powinnam tu pisać wszystko o wszystkich zadaniach? To chyba nie ma sensu. Ale spróbuję:
- Moje najczęstsze aktywności to właśnie marznięcie w tramwajach, chodzenie, chowanie ubrań pod mundurkiem, mało jest okazji, by się elegancko ubierać. I dobrze. Nie obowiązuje mnie żaden dress code – nawet w szkole mogę mieć na sobie, co chcę, byle bym łączyła to z mundurkiem.
- Było.
- J.w.
- Patrz wyżej.
- Olga. I Avril Lavigne. Kiedyś nawet jej słuchałam. I jest taka modelka Charlotte Free.
- Glany, rurki, jeśli chodzi o bluzki to wymienione wyżej t-shirty + biała bluzka w czarne paski. Do ulubionych ubrań na lato należą kolorowe sukienki. Zimą jakoś nie noszę sukienek.
- Okulary. Zwykłe, nie przeciwsłoneczne. Nie ruszam się bez nich, więc na pewno najulubieńsze.
- Desigual. Po sprawdzeniu, gdzie mają swoje sklepy, czuję się jak prowincjuszka. Ale ubrania są warte jeżdżenia po nie. Massimo Dutti – moja mama tam nagle zaczęła kupować, mi też się spodobał, choć jest tam mało kolorowych ubrań.
- Włosy?
- Na zimę, jesień, wiosnę: dżinsy + tshirt + mundur + kilka bransoletek + glany/trampki. W zależności od pogody skórzana kurtka, płaszcz albo czarna puchówka.
- Mogłabym właściwie przepisać poprzednią.
- Już bardziej uporządkowana ta szafa nie będzie.
- Opaska. Długi, kolorowy sweter zapinany. Jakieś przypinki. Przy mundurku mam tylko dwie swoje i jedną szkolną, trzecia ciągle odpadała, a ja bym chciała jednak więcej. Szorty, mam tylko jedne i latem odczuwalny był brak jakichś innych szortów na zmianę.
- Pójście w klimaty bardziej hippie. I kupowanie mniej.
Wyzwanie podrzucając mi nowe zadania bardzo pomogło. Mogę dziś opisać swój styl.
* Aktualnie ta tablica się rozdzieliła, ale odsyłam linkiem do głównej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz