Krótkie, bo zabicie smoczycy nie było problemem.
Nadszedł dzień walki ze smokiem. Pokonania smoka. Bo przecież się uda.
Od ostatniej przygody Zbyszka duchy nie zniknęły - jak ssstwierdziły, upodobały sssobie chłopaka. Widział już normalnie, za to kilka razy miał ochotę posypać sobie piaskiem.
Pokazano mu wejście do komory zajętej przez smoka. Musiał się schylić, by przez nie przejść.
Kamienie zamiast ciemnych, były tutaj jasne, chyba wapienie jakieś. Ech, tutejsze dzieci rozpoznawały kamienie z zamkniętymi oczami, a on znał tylko te ładne ozdobne i szlachetne oraz zwykłe kamienie.
Komora była większa niż wszystkie inne, ale smok był takiego rozmiaru, o jakim mu mówiono. Zaparło mu dech. Pokryty był lśniącymi, niebieskozielonymi łuskami. Na końcu ogona i przed uszami stwór miał pióra przypominając pawie, a jego duże oczy lśniły dziwnym, różowym blaskiem. Jaka piękna. Wiedział, że smok mają w zwyczaju pożerać tylko osobniki swojej płci, a także jaka jest słabość smoczyc.
Smoczyca obróciła się ku niemu i obwąchała go. Zauważył, że tu duchy są nieco inne. Nie syczą. Ale też w pozostałych komorach nie wszystkie syczały, chociaż te stanowiły większość.
- Wracaj i powiedz im, że nie tego żądałam.
- Wkrótce przyjdzie twoje jedzenie - uspokoił ją - Po prostu słyszałem, że smoczyce są piękniejsze i inteligentniejsze od smoków. O ile to pierwsze się potwierdza, o tyle drugie chcę sprawdzić. Czy zagrasz ze mną w zagadkę na śmierć i życie? Zadam ci pytanie, a jeśli nie odpowiesz, pozwolisz się zabić, zaś jeśli odpowiesz, to ty mnie zabijesz.
- Niech będzie - zgodziła się smoczyca z błyskiem w oku. Była zbyt pewna siebie.
- Zatem, co jest wykute, ale nie w ogniu, tylko z ognia, co daje światło temu, co świeci, co jest piękne, a nie da się na to patrzeć, co płonie od setek lat, a nie spłonęło?
Smoczyca zamrugała. Miała piękne oczy. Aż żal to będzie zabić.
- Podpowiedź?
- Jest żółte.
Popatrzył po ścianach jaskini. Niech sobie się zastanowi. Jak dobrze, że smoczyce lubią być lepsze od smoków, a cały ten gatunek kocha zagadki i zawsze się zgadza zagrać, nieważne, o co.
- Nie znam odpowiedzi - przyznała w końcu.
- Słońce.
Zbyszek wyciągnął miecz.
- Nasze serce jest pod prawą łapą - poinformowała go, unosząc ją.
Podniósł miecz nad głowę i opuścił na pierś potwora. Trysnęła krew. Zamknął oczy, nie chcąc by się do nich dostała. Była gorąca i lepka. Obrzydliwe. Ile jej jeszcze będzie?
Pobiegł i oznajmił zwycięstwo tłumowi. Nosili go na rękach, a potem poszli do komory i minąwszy truchło przeszli tunelem na powierzchnię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz