20 lat

10 gru 2017
Zbliża się dwudziesta rocznica. Dwadzieścia lat to dużo. Nie mam nawet tylu lat.
Dwadzieścia lat temu był dziesiąty grudnia roku 1997. Dwadzieścia lat temu było już za późno. Dwadzieścia lat temu było już za późno, by lekarze mogli uratować jednego mężczyznę. 
Jest dziesiąty grudnia roku 2017. Dziś minie dwudziesta rocznica śmierci mojego ojca, Sławomira.
Dwudziestego czwartego listopada skończyłby czterdzieści siedem lat. 
Strasznie nudny i poważny wiek. Pewnie miałby już trochę siwych włosów, zmarszczki, może narzekałby na zaczynające się problemy zdrowotne związane z wiekiem.
Na zdjęciach tego nie ma. 
Na zdjęciach ma moje brązowe, kręcone włosy. Znaczy, to ja mam jego, ale do swoich się bardziej przyzwyczaiłam. Jego są krótsze. Ma taką okropną, staroświecką fryzurę. Nie podobają mi się krótkie włosy w ogóle. 
I ma wąsy. To jest dopiero okropne. 
Wygląda jak informatyk z memów.
Mógł być jednym z informatyków, którzy spowodowali powstanie odpowiedniego stereotypu. Jeden z pierwszych roczników, które informatykę miały jako oddzielny kierunek studiów. Chociaż nie jest jednym z chłopców na tym zdjęciu.
Był w ogóle po elektroniku, a potem poszedł na informatykę. W pewnym momencie wyjechał do Niemiec pracować. Do Hamburga. Zajmował się informatyką, a oprócz studentów z Polski zatrudniano też specjalistów z Rosji.
Nie odbył służby wojskowej ze względu na stan zdrowia.
Pierścionek zaręczynowy mamy ma dwie ciemne perełki, tacie nie smakowały papierosy, gdy wraz z siostrą jako nastolatek je próbował palić. Zdobyli skądś papierosy z filtrem i moja paląca babcia zauważyła w koszu na śmieci nie takie niedopałki czy opakowanie. Zapytała, czy jak jej nie było w domu (gdzie pewnie ciągle jebało papierosami), to przyszedł sąsiad, który palił papierosy z filtrem. Wtedy podobno syn jej powiedział, że próbowali palić i jemu się nie podobało.
Podobno babci nawet on nie lubił. Nie jestem pewna, co mama miała na myśli mówiąc nawet on. Pewnie to, że nawet on jako jej syn, bo ona mogła nie lubić teściowej, a on powinien ją kochać. 
Druga babcia, czyli nie jego matka, twierdzi, że tata na uszach by chodził dla swojej córeczki. Jego matki też już o niego nie zapytam, umarła przez płuca.
Zbierał znaczki, czyli był strasznym nudziarzem. Pokój w akademiku zamieszkany przez tatę i dwóch jego przyjaciół był znany z wyczynów jego lokatorów, czyli tata nie był strasznym nudziarzem. 
Zastanawiam się czasami, jakie byłoby moje życie, gdyby żył.
Pewnie zostałabym anarchistką szybciej, bo nie miałabym fazy fascynacji prawicowym populizmem. Pewnie byłoby mi łatwiej, bo nie byłoby ojczyma ani mama nie byłaby pod wpływem jego poglądów.
Być może miałabym rodzeństwo. Być może przeprowadzilibyśmy się do Łodzi, ale nie z powodu ślubu mamy z ojczymem. Być może powodem byłaby odległość do miejsca pracy, być może potrzebowalibyśmy większego mieszkania będąc z rodzeństwem, być może po prostu chodziłoby o moje liceum. Ja na pewno nie chciałabym się uczyć w żadnym pabianickim liceum, a być może moi rodzice uznaliby to za dobry pretekst, by się przenieść. 
Moja mama na pewno nie pozwoliłaby mi dojeżdżać do liceum z Pabianic do Łodzi. Jednak ja myślę teraz o swojej mamie takiej, jaką ją znam. Moja mama zbyt się o mnie martwi, ale prawdopodobnie ukształtowała ją tak właśnie śmierć taty i samotne rodzicielstwo. 
Dobra, samotne to przesada. Miała pomoc babć. 
Może byłabym bliżej z rodziną mojego ojca. Może nie podważałabym tak łatwo tez o normalnych rodzinach i czego dziecko potrzebuje. 
Chyba nic bym nie zmieniła. Gdybym mogła wybrać, nie chciałabym go ożywić. Gdybym mogła wybrać, pewnie bym nie pozwoliła na jego śmierć, bo głupio komuś kazać umrzeć, ale nie chciałabym takiej zmiany. Nawet nie chce mi się na dziadach prób kontaktu z nim. Po co mi religia pozwalająca na magię, skoro z niej nie korzystam? (Dobra, skorzystałam kilka razy, ale nie przeceniajmy tego, poza tym już nie korzystam)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz