Przesilenie

21 gru 2017
Słońce będzie górować w zenicie nad zwrotnikiem Koziorożca o 17.28. Astronomicznie zacznie się zima, a dnie będą coraz dłuższe.
Święta powiązane z tym wydarzeniem astronomicznym opisane są w tekście Święto słońca. Nie będę pisać artykułu na coroczny cykl okrążeń antyklerykalnego internetu przez 12 uczniów Horusa, który nie miał uczniów. 
Coraz bardziej mnie denerwują okołoświąteczne rzeczy. Ozdoby, marketing, przygotowania, życzenia... nie no, ja chcę spokojnie obejść swoje obrzędy, zrobić, co mam do zrobienia, zakończyć rok, dajta mi wszyscy święty spokój. 

Plan na jesień

Umieściłam go w poście Równonoc, jeśli ktoś chce zobaczyć, z czego wychodziłam. Ponieważ tu było głównie zdobywanie wiedzy, byłoby dobrze napisać, z czego korzystałam i czego się dowiedziałam. 

Kosmetyki

Popełniałam błędy, np. kupiłam mydło Białego Jelenia, bo nietestowane (prawda) i pewnie nie ze zwierzęcia (nieprawda, bo sodium tallowate). Ponieważ każdy błąd muszę zużyć przed kupieniem następnego, szło powoli. 
Lista kosmetyków na dziś:
  • żel pod prysznic, nietestowany, wegański;
  • mydło w kostce, nietestowane, wegańskie;
  • antyperspirant, nietestowany, wegański;
  • balsam do ciała, nietestowany, roślinny z miodem;
  • balsam do ust, nietestowany, wegański;
  • szampon: testowany, prawdopodobnie niewegański, jeszcze z domu rodzinnego;
  • odżywka do włosów: testowana, prawdopodobnie niewegańska, jeszcze z domu rodzinnego, nie ja wybierałam;
  • farba do włosów: wegańska i nietestowana prawdopodobnie, nie udało mi się sprawdzić z całą pewnością;
  • lakier do paznokci, nietestowany prawdopodobnie, bo firma niepewna, nie roślinny;
  • zmywacz do paznokci, nietestowany, wegański.
Miód akceptuję, było to już zastrzeżone, a tołpa jest dla mnie całkiem okej, więc nią się ratuję, jak szukam czegoś i nie wiem, co kupić. Podają składy po polsku, więc nawet bez łaciny sobie poradzicie ze sprawdzeniem. Mam wybrany wegański zamiennik dla lakieru, już wybrałam firmę i ten sam kolor (maluję paznokcie tylko na jeden kolor), firmy, w których mogę znaleźć zamienniki dla kosmetyków, do tego znalazłam w necie sklepy z tylko wegańskimi produktami. 

Weganizm

Noszę glany. Latem nosiłam inne. Te pierwsze dostałam jeszcze w gimnazjum, po koleżance, która z nich wyrosła. Ja z nich nadal nie wyrosłam, choć minęło jakieś pięć lat. Zaczęły pękać, więc pomyślałam, że kupię tym razem własne i nowe. Poszukałam więc nowych glanów, a nie chciałam kupować identycznych (10-dziurkowe Steel). Zwróciłam uwagę na markę Altercore, którą polecono na Ulicy Ekologicznej. Spodobało mi się, że buty są produkowane w Polsce. Wybrałam model i zauważyłam, że identyczny jest w linii Vegetarian. Według zapewnień firmy buty mają być tak dobre, jak ze skóry, a nawet lepsze. Były tańsze, miały być lepsze, nie użyto do nich zwierzęcia, a wyglądały tak samo. Byłoby głupio zamówić wersję ze zwierzęcia. 
Zamówiłam więc wege-glany i okazały się rzeczywiście tak samo dobre, jak zwykłe. Jak wytrzymają parę zim, będzie można być tego pewną.
Skłoniło to mnie do poważnego przemyślenia mojej postawy względem zwierząt. Wcześniej bez zastanowienia stawiałam życie zwierzęcia niżej niż życie człowieka, nie nadawałam mu jednak zerowej wartości (nadal tak jest) i dlatego uznawałam za akceptowalne użycie zwierzęcia, gdy nie da się zrobić równie dobrego produktu bez jego użycia. Najtrudniejsze zaś wydawało mi się zastąpienie skóry czymś równie dobrym (o istnieniu zamienników mięsa wiedziałam, ale sztuczna skóra zawsze wydawała mi się dużo gorsza od zwykłej). Okazało się, że da się zastąpić skórę. Musiałam przystosować światopogląd do faktów. 
Glany kupiłam już po tym, jak zaczęłam rozważać weganizm. Nie to było przyczyną myśli o rezygnacji z mięsa, coś innego to spowodowało. Zwierzę musi jeść rośliny. Rośliny muszą gdzieś rosnąć. Jak gdzieś rosną rośliny dla zwierząt, to nie rosną tam rośliny dla ludzi.  
I w ten sposób z 10 kg zboża powstaje 1 kg wołowiny, gdy ludzie głodują (przelicznik za VegePolska, widziałam inne, ale pewnie się różnią w zależności od gatunków roślin i zwierząt). Podobnie jest ze zużyciem powierzchni ziemi przy produkcji (za Zielonymi Wiadomościami). Cytując Otwarte Klatki aby wyprodukować 1 kg białka zwierzęcego, potrzeba 12 razy więcej ziemi, 13 razy więcej paliw i 15 razy więcej wody niż wyprodukowanie 1 kg białka roślinnego. Jedzenie mięsa jest nieusprawiedliwione, dopóki na świecie istnieje głód.
To jest główny argument przeciwko jedzeniu mięsa. Zaczęłam rozglądać się za innymi argumentami (bo jadłam mięso wiedząc to, więc nie są te informacje wystarczającą motywacją).
Weszłam na Weganizm Teraz! i przeczytałam, że zwierzęta hodowane na futra są zagazowywane. Gapiłam się na słowo gazowanie przez kilka minut, bo przypominało mi jakieś wydarzenie historyczne, choć nie powinno go przypominać, bo to tylko zwierzęta.
Myślałam, że mi naprawdę nie żal zwierząt. 
Mam dwa mocne argumenty za. Mogę jeszcze dopisać, że jedzenie mięsa jest nieekologiczne. Dieta roślinna zmniejsza emisję dwutlenku węgla o połowę. Amazońska Puszcza wycinana jest na pastwiska i uprawę soi na paszę. To zajmę się argumentami przeciw.
Pierwszy: weganizm jest niezdrowy, prowadzi do niedoborów.
Moja dieta niewegańska prawdopodobnie też nie jest idealna i pewnie mam jakieś niedobory (nieszczęsny magnez). Podobnie niedoborowa może być wegetariańska i wegańska dieta. Jednak sama zmiana diety wymaga zdobycia pewnej wiedzy; choćby nauczenia się nowych przepisów, dlatego przy okazji mogę się dowiedzieć tyle, by móc poprawnie zbilansować sobie wszystko. Dlatego wegetarianizm lub weganizm może być dla mnie zdrowszym wyjściem. Sam weganizm jednak nie sprawi, że dieta będzie zdrowa, bo produkty zwierzęce jako takie nie są niezdrowe, za Damianem Parolem.
Według Amerykańskiej Akademii Żywienia (i oświadczenia Ministerstwa Zdrowia, za Dobre dezycje: Pierwsze kroki w świecie dań roślinnych Otwartych Klatek) odpowiednio zbilansowana dieta wegańska lub wegetariańska nie zaszkodzi w żadnym etapie życia i może przynieść korzyści zdrowotne. Zmniejsza ryzyko otyłości, cukrzycy typu 2 i chorób serca. 
Suplementować trzeba koniecznie witaminę B12. Są też inne rzeczy, które trzeba w diecie wegańskiej bardziej kontrolować, ale nie trzeba suplementować inaczej, niż mięsożerni muszą (bo witaminę D w Polsce wszyscy powinniśmy suplementować). Być może dokumentując swoją rezygnację z produktów zwierzęcych napiszę post z takimi informacjami.
Podobno weganizm nie jest droższy niż dieta z mięsem, poza tym uważam to za czynnik niedecydujący o niczym. Bycie lepszym człowiekiem może być i trudne, i drogie. 
Zaczęłam od zrobienia sobie notatek, jak powinna wyglądać wegańska dieta. Przy okazji zaczęły się trupy na anatomii, nie spodziewałam się, że będą AŻ TAK podobne do mięsa na obiad. Relacjonuję:
  • październik: codziennie przynajmniej 1 posiłek jest wegański, zwykle śniadanie, do tego nie kupuję już od dawna mleka krowiego wcale, tylko sojowe wzbogacane w wapń, zrezygnowałam z wołowiny, próbuję kilku nowych dań wegańskich, uczę się wegańskich placków i paru innych prostych dań, nauczyłam się lepić pierogi i obierać dynię (oraz tego, że dynia ma ofiary);
  • listopad: jajka zastępuję zamiennikami, słodycze tylko wegańskie, bo lubię gorzką czekoladę i przestawienie się było bezproblemowe, a przy okazji próbowanie nowych słodyczy zawsze jest fajne, zrobiona pierwsza wege zupa i opanowałam robienie wege kotletów, dużo dni, gdy dwa posiłki są wegańskie, nie tylko jeden;
  • grudzień: śniadania były chyba tylko wege do tej pory, po 2 posiłki dziennie były wegańskie (co oznacza 1-2 niewegańskie posiłki dziennie), spróbowałam roślinnych jogurtów, przestaję jeść istoty z kladu Tetrapoda, nie trzymam się tych zmian, gdy ktoś mnie częstuje jedzeniem (mięsem nikt mnie nie częstuje, zwykle to rzeczy zawierające mleko lub jajka), były dni zupełnie wege;
  • w planach: zacząć odmawiać, gdy ktoś poczęstuje mnie zwierzęciem, zrezygnować z ryb i sera, najwięcej problemów mam z robieniem wegańskich kanapek, więc chciałabym ogarnąć przynajmniej kilka jeszcze sposobów na nie.

LGBT+

W przypadku historii i praw LGBT+ zaczęłam od anglojęzycznej wikipedii. Uznałam, że to wystarczające źródło jak na to, czego chcę się dowiedzieć. Przeszukałam też ulubiony queerowy fanpejdż, by znaleźć znów post o postaci, którą kiedyś tam przypomniano, a która była niesamowita. Niestety, nie pamiętałam wówczas jej imienia, zapamiętałam tylko, że choć Pride przejęli biali cis geje z klasy średniej (chodziło o szerzące się w społeczności LGBT+ transfobię, bifobię, panfobię, afobię, rasizm i mizoginię), to nasze prawa mamy dzięki przypomnianej Marshy P. Johnson, biseksualnej czarnej transkobiecie. Samą Pride mamy dzięki Brendzie Howard, również biseksualnej. Jak każda osoba lubiąca mężczyzn i kobiety spotkała się z zarzutem, że chce za wiele. A ona była jeszcze poliamorystką (kochała wiele osób jednocześnie) i switchem (w BDSM była zarówno dominująca, jak i dominowana). Brała z życia wszystko.
Nie jest pewne, czy Marsha P. Johnson uważała się za kobietę. W dzisiejszych czasach może powiedziałaby, że jest niebinarne, bo takie określenie dziś jest, może opisałaby się w bardziej skomplikowany sposób. W roku 1972 rozważała tranzycję i branie hormonów, ale opisywała się jako transwestytę lub girlie (?), są też cytaty, w których określa się boy, choć ma to znaczenie raczej tylko biologiczne. Określenie jej jako biseksualną czarną transkobietę podaję za Pink & Black Anarchists.
Najłatwiej dowiedziałam się o dziejach LGBT+ w USA i nie przeszkadza mi to zupełnie. Ameryka mnie też interesuje. O Polsce trochę trudniej było się dowiedzieć, a o najważniejszej Akcji Hiacynt wiedziałam wcześniej. Tej historii jest mniej, bo nie ma historii o zniesieniu zakazu stosunków między mężczyznami (bo go nie było), a jednocześnie nie ma historii, jak osiągnęliśmy równość małżeńską (bo nie osiągnęliśmy), jak całkowicie zaczęto przestrzegać praw osób transpłciowych (bo nie zaczęto). Nic się u nas nie dzieje. 
Pamiętam, gdy w Kanadzie były tegoroczne Pride'y mieli się na nich pojawić policjanci. Mieli ochraniać Pride. Organizatorzy poprosili jednak, by przyszli ubrani po cywilnemu, na co ci nie chcieli się zgodzić. Gdy o tym przeczytałam, dowiedziałam się, że policjanci nie powinni się dziwić, że ludzie nie chcą ich widzieć w mundurach przecież bathhouse raid był zaledwie trochę ponad 30 lat temu, wielu uczestników Pride to pamięta i nie będzie się dobrze czuć pokazując swoją orientację przy umundurowanych policjantach. A Pride nie jest ani dla policjantów, ani dla sojuszników, tylko dla osób LGBT+ i to one mają się dobrze czuć.
Musiałam wyszukać nazwę bathhouse raid. Trochę wstyd. Teraz wiem tyle, by przynajmniej móc rozumieć odwołania.
Zaglądałam głównie na wikipedię i strony organizacji LGBT+, źródeł więc nie podaję.
First Pride was a riot
Miałam nie uwzględniać niekupowania ubrań w podsumowaniu, ale jestem zadowolona z siebie. Nie kupiłam żadnych ubrań, czyli wszystko jest okej. Miałam kupić jakieś koszulki (ze słowiańskimi symbolami albo ideologicznymi rzeczami), ale wolę poczekać, aż będę ich naprawdę potrzebować. Na razie w wynajętym mieszkaniu mam tylko część ubrań, a tych zostawionych w domu się powoli pozbywam lub odkładam do zabrania kiedyś do swojego mieszkania... jeśli mogę sobie poradzić bez wszystkich ubrań, to nie potrzebuję nowych. Kupiłam w ostatnim czasie tylko plecak, kurtkę i chustę. No i koszulkę, ale to na Maraton Pisania Listów. Dostałam też świetne ponczo. Mieliśmy ubrania do rozdania na Food Not Bombs! i tego ponczo nikt nie wziął, a nie chcieliśmy, żeby osoba, która to przyniosła, musiała z powrotem zabierać jakieś rzeczy. Ponczo jest ciemnoszare i za duże, więc żeby nie spadło przez moje wąskie ramiona spinam je przypinką. Zwykle w trzech kolorach panseksualności, rzadziej tęczą. Nie wiem, czy może być coś bardziej zajebistego.

Plan na zimę

Zaczyna się nowy rok, więc są postanowienia. Prawdopodobnie zajmą mi więcej niż jedną porę roku.
Wyeliminuję produkty zwierzęce z diety. Nadal akceptowalny jest miód i jestem w stanie znieść także produkty zwierzęce pojawiające się jako elementy religijne. Np. jajka na Jare Gody są ok, podobnie mi ideologicznie nie przeszkadza łyk miodu pitnego na obrzędzie, mimo że to może być nie sXe. Przeszkadza mi w tym łyku tylko okropny smak miodu pitnego, więc i tak go unikam...
Nie zamierzam rezygnować oczywiście z miodu; zwykłego, nie pitnego. Kiedyś może napiszę uzasadnienie, a może nawet zmienię zdanie.
Mam trochę wiedzy i powoli już wprowadzam zmiany w swojej diecie. Powinno mi dobrze pójść.
Nie czuję potrzeby zmieniania diety jak najszybciej ani trzymania się jej ściśle, więc pewnie od rezygnacji z jedzenia zwierząt zdarzy mi się raz na jakiś czas zjeść jakieś mięso na mieście. Choć nie wiem, może na tyle dobrze mi będzie bez niego, że nie będę chciała. W zimie chciałabym zrezygnować z ryb i sera jednocześnie poznając więcej przepisów wegańskich, by nie zrobiło się monotonnie. Daję sobie pozwolenie na zjedzenie czegoś zwierzęcego, nawet tego, czego już nie jem, np. wieprzowiny. Prawdopodobnie zatęsknię za ich smakiem, więc lepiej to uwzględnić. Tylko nie częściej niż raz w tygodniu. Jeszcze nie zacznę marudzić ludziom, którzy dają mi jedzenie, żeby dawali mi wegańskie. 
Może nie będę dość true weganką, ale nie o to chodzi.
Zrezygnuję też z kupowania skóry, futra i innych zwierzęcych produktów, nie tylko jedzenia. Nie chcę uczestniczyć w wykorzystywaniu innych gatunków.
Nie wyrzucę starych rzeczy ze zwierząt, bo nic to nie zmieni. A ponieważ kupuję niewiele ubrań, może wyjść tak, że przez całą zimę nie zdarzy mi się, że odłożę na półkę ubranie, by wybrać takie nie ze zwierzęcia.
Na pewno nie kupię skóry ani futra. Nie wiem, jak będzie z wełną. Może po prostu doczytam o produkcji wełny i już wiedząc, jaki ma to wpływ na środowisko, zdecyduję.
Muszę w końcu poukładać swoje życie. W pewnym momencie zaangażowałam się w zbyt wiele rzeczy i przestałam ogarniać, które są ważne. Zrezygnowałam z jednej organizacji, którą miałam współtworzyć, a nadal miałam dużo spraw. Chcę w końcu wiedzieć, kto i co jest dla mnie ważne. Końce roku to idealny czas na podsumowania. Chyba wszystko ogarnę w okresie między rodzimowierczym Nowym Rokiem, a tym oficjalnym. Przy okazji muszę się w końcu zrozumieć, bo była np. sytuacja, w której dopiero po fakcie zrozumiałam, dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej i dlaczego mnie ta sytuacja aż tak wystraszyła. Znowu do wykonania praca związana z gnothi seauton, w tym nigdy nie zabraknie roboty. 
Być może blog znajdzie się za nisko na liście priorytetów i stanie się jedynie pamiętnikiem dokumentującym moje zmagania z resztą aspektów życia.
Najważniejsze są studia, a już raz olałam coś z nimi związanego ze względu na aktywizm. I mam wyrzuty sumienia.
Mimo mojego powiedzenia, że dobrze wychowane sumienie nie gryzie swojego pana. To naprawdę nie jest przyjemne. 

Wszystkim życzę realizacji swoich planów zimowych, dobrych prezentów, obchodzącym jakieś święta teraz udanych obrzędów, jakie obchodzą, oraz miłego wolnego czasu, a nie obchodzącym tylko miłego wolnego czasu.
Do siego roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz