Wiele się mówi o tym, czy w szkole powinna być religia. Cudowny konkordat nam ją zapewnia, a my często jesteśmy za rozwiązaniem komunistycznym. Z lekcjami etyki są kłopoty, pojawiają się głosy, by wepchnąć do szkół religioznawstwo. Na lekcji etyki rozmawialiśmy o możliwych rozwiązań – nawet wskazaliśmy naszym zdaniem najlepsze, ale nasza grupa składała się tylko z chodzących na etykę, więc nie jest reprezentatywna. Wbrew pozorom nie uznaliśmy etyki za najfajniejsze, najciekawsze zajęcia, na które najchętniej byśmy chodzili, bo przegrała z jednym rozwiązaniem. Porównajmy różne rozwiązania tak, jak na tamtej lekcji.
Konfesyjnie
Lekcje katolicyzmu w szkole
Czyli sytuacja na teraz. Katolicyzm jako przedmiot, tak samo, jak biologia i chemia. Inne wyznania mogą organizować swoje zajęcia, poza szkołą, chyba że znajdzie się odpowiednia ilość uczniów. Skutki:
- Lekcje te są zbyt subiektywne, nie pozostawiają miejsca na samodzielne poszukiwania.
- Łatwo znaleźć przykłady wyjątkowo durnych zachowań katechetów np. twierdzeń, że homoseksualizm jest chorobą – skreślony z listy chorób w poprzednim stuleciu, ba, tysiącleciu. Naprawdę, katecheci tak wolno kojarzą? Sama na religii uczyłam się, że od aktów homoseksualnych wzrasta entropia, płeć jest w każdej sytuacji ważna (gdy kupuję bułki też), w ramach uczenia homofobii było – jak zawsze – pociśnięcie po sierotach i półsierotach.
- Oceny z wiary, sprawdziany z poglądów na dany temat to absurd.
- Trudności z wypisaniem się w wielu szkołach, bo wszyscy są domyślnie zapisani (prawo mówi inaczej).
- Zbyt młodzi ludzie słuchają o torturowaniu czy obozach koncentracyjnych. Trauma ludzi z Pabianic i Zduńskiej Woli, czyli kult Maksymiliana Kolbego. Tak, wiem, że Pabianice to nie cała Polska. Jednak dla mnie za ciężkie były obozy koncentracyjne, bo krzyżowanie przy tym to był pikuś, dla pięciolatka, który o obozach jeszcze nie wie, krzyżowanie będzie za ciężkie.
- Uczniowie te lekcje mają gdzieś i uczą się na nich biologii.
- Szkoła płaci za katolickie rozważania.
- Uznaliśmy, że szkoła to miejsce dla nauki i miejsce świeckie, zatem lekcja katolicyzmu tu nie pasuje.
Nieobowiązkowe zajęcia w szkole
Zajęcia odbywają się w szkole, po wszystkich innych lekcjach. Ksiądz nie jest nauczycielem, nie ma ocen, chodzą tylko chętni, którzy się zapiszą. Grupy nie są związane z klasami szkolnymi. Coś jak zajęcia pozaszkolne, tylko z katolicyzmu, rozwiązanie z epoki słusznie minionej w innym miejscu.
- Grupy mogą łączyć uczniów różnych klas – uczniowie zawierają nowe znajomości.
- Coś w rodzaju efektu szyjki butelki – zostaną tylko zaangażowani.
- Uczniowie w przeciwieństwie do rozwiązania niżej przebywają w szkole, więc niby są bezpieczni i jest fajnie.
- Brak ocen i sprawdzianów z wiary jest dobry.
- Zajęcia mogą być na wyższym poziomie dzięki temu, że przyjdą tylko uczniowie chcący w nich uczestniczyć, katecheta nie będzie musiał udawać nauczyciela (czyli nie wymyślać, jak tu zrobić sprawdzian z wiary, a także zrezygnować ze sztucznego dystansu między nim a uczniami).
- Szkoła za to, w przeciwieństwie do sytuacji dzisiejszej, nie płaci, poza, oczywiście, ceną prądu na oświetlenie sali itd., odpowiedni związek musi to opłacić ze swoich pieniędzy (których część, tak czy siak, dostaje od państwa).
- Podobne rozwiązanie jest na Węgrzech.
Szkółka niedzielna
Zajęcia w kościele, organizowane przez poszczególne parafie. Mogłyby być przed lub po mszy w niedziele, ale w sumie nie ma powodu, by nie zorganizować ich w sobotę rano czy w środę po południu. Po prostu nazwa szkółka niedzielna istnieje i zawiera w sobie to, co chcę opisać.
- Przyjdą tylko wierzący, jeszcze węższa szyjka butelki.
- Może przychodzić młodzież z różnych klas i szkół – nowe znajomości
- Dzieci byłyby znacznie bardziej zaangażowane w działalność swoich kościołów – można by się zajmować wiarą, a nie suchą wiedzą teologiczną. Tak, pisałam sprawdzian z tajemnic różańca, do niczego mi się ich zakucie nie przydało. Ciągle będę podkreślać absurdalność sytuacji.
- Brak ocen i sprawdzianów z wiary.
- Zajęcia mogą być na wyższym poziomie z tych samych powodów, co podczas zajęć w szkole.
- Szkoła już za nic nie płaci.
Niekonfesyjnie
Etyka
Lekcje, które na dziś dzień dostępne są w niektórych szkołach. Poznaje się na nich filozofię, czasami rozmawia o religioznawstwie, rozważa różne problemy etyczne. Są w szkole, z nauczycielami (nie katechetami). Zalety etyki to temat na osoby post.
- Nauka filozofii.
- Poznanie różnych spojrzeń na tę samą sprawę, otwarcie horyzontów, politycy i duchowni nie zrobią uczniowi wody z mózgu tak łatwo.
- Krystalizowanie się własnych poglądów.
- Wspiera dyskusję, umiejętności społeczne i miękkie kompetencje to korzyść.
- Można robić sprawdziany (np. ze znajomości omawianych szkół filozoficznych) lub nie, a także wstawiać oceny za zaangażowanie.
- Brak nauczycieli tego przedmiotu.
Religioznawstwo
Lekcje religioznawstwa z omówieniem głównych religii świata, a przy okazji przynajmniej większości religii, które swoje związki wyznaniowe zarejestrowały w Polsce, do tego trochę o ateizmie i kilku innych światopoglądach. Na pewno powinno być o wpływie religii na politykę i gospodarkę (to jest dziś na geografii), trochę typowych religioznawczych terminów każdy uczeń powinien znać. Nie wiem, czy powinno się też uczyć o historii religii i jak wiele tej historii być powinno.
- Więcej wiedzy – z jednej strony bardziej wykształcone społeczeństwo, z drugiej, po co jeszcze dokładać do programu kolejne rzeczy.
- Da się to normalnie oceniać, robić sprawdziany, bo religioznawstwo to nauka.
- Wyrugowanie uprzedzeń biorących się z niewiedzy.
- Wzrost tolerancji – znasz coś, nie jesteś nietolerancyjny, po prostu.
- Młodzi ludzie, poznając inne ścieżki, mogliby wybrać religię najlepszą dla siebie. W XXI wieku, z wolnością religijną i możliwością poznania każdej religii trwanie przy religii rodziców tylko dlatego, że to religia rodziców, jest marnotrawstwem.
- Brak nauczycieli. Problem zarówno przy etyce, jak i religioznawstwie da się rozwiązać, ostrzegając przed wprowadzeniem zajęć do szkół i edukując ludzi, którzy po wprowadzeniu zajęć będą je prowadzić.
- Uznaliśmy, że chętnie przyszlibyśmy na takie zajęcia, poszerzyłyby one naszą wiedzę o świecie i poruszałyby bardzo interesujące tematy. To u nas wygrało.
Co ciekawe, Dania daje uczniom połączenie religioznawstwa z nauką religii chrześcijańskiej, takie rozwiązanie w Polsce byłoby ciekawym kompromisem, łącząc zalety religioznawstwa i trochę etyki z łatwością organizacji i powszechnością (nomen omen) lekcji katolicyzmu.
Brak zajęć
Rezygnacja ze wszystkiego. Brak etyki, religioznawstwa i lekcji katolicyzmu.
- Część młodzieży bez pomocy nie będzie się rozwijać w tych sprawach.
- Zajęcia jakiekolwiek to pewna forma profilaktyki, bo nie chcemy przecież, by ludziom niszczyły życie destrukcyjne grupy religijne.
- Tanie rozwiązanie.
Dzisiejsze rozwiązanie nie podoba mi się wcale, bo przeciwstawia sobie konfesyjność i niekonfesyjność, które tu powinny się uzupełniać. Ja lubię rozwiązania na bogato. Zatem wydaje mi się, że powinna być druga, lub trzecia opcja konfesyjna nieobowiązkowo oraz jedna z dwóch pierwszych opcji niekonfesyjnych, lub obie. Te niekonfesyjne zajęcia powinny być obowiązkowe. Jeśli zaś zdecydujemy się wprowadzić w szkołach i religioznawstwo, i etykę – każdy musi chodzić na przynajmniej jedne zajęcia. I nie ma wymówek takich jak:
- Rodzic ma prawo wychować dziecko zgodnie ze swoim światopoglądem. Wiedza nie podlega światopoglądowi, wprost przeciwnie – to światopogląd podlega wiedzy. Jeśli komuś przeszkadza, że jego dziecko porozmawia o tym, czy matka, która ukradła bułkę, by nakarmić dziecko, jest usprawiedliwiona lub dowie się, w co wierzą żydzi, to jest idiotą. Jeśli dziecku ma przeszkodzić w jedynej słusznej wierze coś tak normalnego, to i tak nie będzie wierzyć.
- Nie chce mi się. Jeśli komuś się nie chce zająć najważniejszymi sprawami, to dobrze by go do tego zmusić. Sądzę, że każdy młody człowiek powinien mieć swoje poglądy i pewną wiedzę na temat innych poglądów. Te zajęcia by tego właśnie nauczyły.
Jakie wyjście ty byś zaproponowała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz