Rozdział II

19 lis 2015
 fantasy, filozofia, magia, magiczna, fantastyka, idea, Platon
Zapraszam do rozdziału II.

Vijek spotykał się z Milianem tylko, gdy naprawdę musiał. Mijeliana jednak uparła się sprawdzić, czy nie został on aresztowany. Z tego powodu poszli do miejsca, które nazywało się Szklarnią. Bo kwiaty hoduje się w szklarniach. Jeden z Kwiatów miał własną, duża kamienicę i pomieszkiwali w niej wszyscy, którzy chcieli. Milian też.
Budynek bardzo się wyróżniał. Kiedyś był zaniedbany, z odpadającą farbą, ciemnym tynkiem i przeciekającym dachem. To że kiedyś taki był nie oznacza, że teraz już wygląda porządnie. Nie, teraz dziury w dachy były załatane różnymi materiałami, niepasującymi do czerwonych dachówek, a ściany pomalowane różnymi kolorami. Zdaje się, że różni ludzie ozdabiali ściany w różnych miejscach. Tu kwiaty, tam paski, w jeszcze innym miejscu różowa plama czy tęcza…
- Byłeś w tym kiedyś? - zapytała Mijeliana mierząc kamienicę wzrokiem.
- Nie - powiedział Vijek - Wiemy, gdzie dokładnie on mieszka w tym?
- Nie.
- Dobra, raz kozie śmierć - powiedziała Mijeliana i odetchnęła głęboko. Zapukała do domu. Brak odpowiedzi. Dotknęła klamki - drzwi były otwarte. Mijeliana popatrzyła na wnętrze, zasłaniając je Vijekowi.
- Fuuj! Tu jest brudno.
Weszła wolnym krokiem, rozglądając się podejrzliwie na boki. Vijek ruszył za nią. Korytarz był wąski i ciemny, podłogi w nim dawno nie myto, a po kątach walały się śmieci. Po lewej i po prawej stronie były drzwi. Były też dziury, w które można by wstawić drzwi.
Mijeliana podeszła do jednej z dziur. Było tam coś w rodzaju kuchni. Pustej.
- Masz jakiś pomysł, jak go znaleźć?
Vijek zastanowił się chwilę.
- Jeśli tu jest i jego… współlokatorzy o tym wiedzą, to wystarczy któregoś znaleźć. Nie chciałbym myszkować im po domu… co z tego, że niezamknięte drzwi aż do tego zachęcają… więc zaglądajmy tylko do pomieszczeń bez…
- Wyglądacie jak filistrowie.
Odwrócili się. W drzwiach innego pomieszczenia stały trzy Kwiaty. Vijek się naprawdę przeraził, chociaż cały czas wiedział, że w końcu je spotka.
- Co powinniśmy zrobić? - szepnęła Mijeliana. Bardzo chciał mieć jakąś odpowiedź, jako wzorowy starszy brat służyć radą.
- Pozbyć się ograniczeń i zacząć żyć! Odrzucić skostniałe już obyczaje społeczeństwa opartego na…
- Bez urazy, ale na razie nie chcemy zostawać Kwiatami - przerwał najniższemu z trójki Vijek - Musimy znaleźć kogoś, kto tu mieszka. Miliana Velda. Znacie go?
- Brat Milian?
Czyli teraz Milian zamiast nich uważa Kwiaty za rodzinę. Vijek poczuł się nagle odrzucony.
- Brat, kuzyn, żona, po prostu zaprowadźcie nas do niego - zażądała Mijeliana.
- Dobra, nie sierdźcie się. Nie ma powodu, by się denerwować. Jego miejsce jest gdzieś na drugim piętrze, tam najpewniej jest.
- A gdzie są schody?
Jeden z Kwiatów wykonał nieokreślony ruch ręką, chyba w prawo. Najwyraźniej tu bycie konkretnym nie było modne.
Vijek pociągnął za sobą Mijelianę. Dziewczyna chciała już pytać o dokładną drogę, a on nie miał ochoty dłużej rozmawiać z żadnymi Kwiatami. Jakoś znajdą Miliana.
- Gdybym ja to organizował, to drzwi miałyby wszystkie sypialnie i łazienki, zaś nie są one potrzebne w ciągach komunikacyjnych, dlatego na razie nie trzeba zaglądać do zamykanych pokoi. Jak już znajdziemy schody i wejdziemy na drugie piętro, to dla odmiany musimy zająć się tym, co ma drzwi. Pewnie będą źli, bo prywatność, ale nie zamierzam się tym przejmować.
Było tak, jak mówił. Kręcone schody znajdowały się w piątym pokoju bez drzwi, do którego zajrzeli. Stopnie były śliskie i Mijeliana pośliznęła się dwa razy. Vijeka to nie spotkało. Na drugim piętrze były dwa z grubsza prostopadłe do siebie korytarze. Oczywiście, poszli w dwie różne strony.
Za pierwszymi drzwiami, które Vijek otworzył, był pokój o różowych ścianach, w którym jakaś kobieta karmiła piersią małe dziecko. Zamknął szybko drzwi, bo poczuł odór pieluch, które należałoby wyprać. Następne pomieszczenie pachniało milej, bo olejkiem z drzewa sandałowego. Mistyk modlił się do… czegoś. W zasadzie to nie rozpoznał tego dziwnego symbolu. Zamknął drzwi równie szybko.
Kolejne, dwie kobiety. Przeprosił i zamknął drzwi. Kolejne…
Milian stał do niego tyłem, wyglądając przez okno. Włosy sięgały mu już do pasa, może po rozczesaniu byłyby nawet dłuższe. Jego strój aż porażał kolorami - turkus, oranż i róż na jednej osobie!
Pomieszczenie miało ściany niedbale pomalowane na niebiesko. To na pewno sypialnia Miliana, to przecież jego ulubiony kolor. Co prawda, zanim został Kwiatem był bardzo porządnicki, a tu był straszny bałagan. Zamiast łóżka był na ziemi materac, koc i poduszka, oczywiście wszystko jak psu z gardła. Na podłodze leżały też ubrania i ze dwie książki… Jak ktoś mógł tak potraktować książki?! Jak?!
Vijek był prawdziwym miłośnikiem książek, o czym chyba wystarczająco świadczyła jego praca. Złe traktowanie tych świętych przedmiotów nie podobało mu się tak, jak innym nie podoba się złe traktowanie zwierząt.
W jednym z rogów pokoju była szafa czyli zbiorowisko tekturowych pudeł, w większości wypełnionych po brzegi. Na jednym z nich siedziała Evilira Toge.
Evilira była w wieku Vijeka. Chodzili razem do jednej klasy. Zawsze ze sobą rywalizowali, bo oboje byli dobrymi uczniami i chcieli być najlepszymi uczniami. Nie lubili się, ale w końcu pojawił się pewien rodzaj szacunku.
Jako uczennica była pilna i pracowita, zawsze przygotowana. Pierwsza do zorganizowania czegokolwiek, od konkursu po szkolne uroczystości. Porządek na ławce miała zawsze. Legenda głosiła, że jeśli się gdzieś pomyliła i musiała coś skreślić, to przepisywała cały zeszyt. W końcu dorośli i zaczęli ze sobą rozmawiać. I wtedy Vijek zrozumiał, że przez całe lata głupio próbował rywalizować z kobietą idealną, po prostu stworzoną dla niego… Nie, Evilira nie odwzajemniała tego uczucia. Znów został jej wrogiem, tym razem z poczuciem, że wszystko zepsuł. Ona nie miała prawa tu być.
Nie miała prawa zostać Kwiatem.
Była zbyt idealna, by tu trafić.
Ale tu była. I nie wyglądała, jakby się jej to nie podobało. Nie była też porządnym człowiekiem, który przyszedł tu tak jak on i Mijeliana - nie będąc jednym z nich. Nie, ona miała na sobie typowe ubranie Kwiatów. Zieloną suknię wierzchnią w kwiaty i czerwoną spodnią, w jasnych włosach wianek z kolorowych piór i kwiatów. A na twarzy jakaś taka nieobecna mina, pasująca do nałogowych palaczy opium, a nie do szybko myślących kujonek.
Zawołał Mijelianę. Przybiegła, Milian się odwrócił, a Evilira nadal bawiła się kosmykiem włosów i wplecionym w niego kolorowym koralikiem.
- Przyszliście mnie odwiedzić?
- Martwiliśmy się o ciebie przez ten protest, znaczy Mijeliana się martwiła - odpowiedział Vijek. To znaczyło: nie chcę się z tobą widywać, ale jesteśmy rodziną, znaczy ja i Mijeliana jesteśmy rodziną, więc jak ona się martwiła, to też przyszedłem.
- No tak, przecież bez powodu byście tu nie przyszli. Brzydzicie się nami - Milian nie wyglądał na urażonego, jakby się z tym pogodził. Evilira zaś była urażona. Vijek nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na nią. Wciąż nie mógł uwierzyć, że w końcu ją spotkał. Ale że w takim miejscu… Chociaż dzięki niej mógłby nawet zagustować w kolorowym stylu Kwiatów.
- Łamiecie wszystkie nasze zasady, trudno nam to zrozumieć, skoro wpajano nam je od dzieciństwa i dobrze się nam z nimi żyje - Mijeliana próbowała załagodzić sytuację.
- A to co wy proponujecie zbyt ciekawe nie jest - Vijek zaś nie próbował nic załagodzić.
Milian westchnął.
- Jaką magię wyzwoliłeś?
Vijek odpowiedział, że gniewu. Wciąż tylko tą.
Magia, którą posługiwali się ludzie była związana z emocjami. Pod wpływem wystarczająco silnych emocji osoba, która nie uczyła się w tym kierunku, mogła wyzwolić magię. Potem używanie jej nie wymagało by uczucie było bardzo gwałtowne, wystarczyło, żeby w ogóle było. Wielu ludzi odblokowało jedną, czasami dwie emocje. W przypadku Vijeka był to gniew, Mijeliana wyzwoliła nadzieję, a Milian - miłość.
- Masz zdolności magiczne. Gdybyś się bardzo postarał, mógłbyś wyzwolić każdy rodzaj magii, ale tylko jedno uczucie było u ciebie wystarczająco silne, by uwolnić magię samo z siebie. Gniew. To jest właśnie to, co tacy jak ty oferują innym. My chcemy miłości, przyjaźni, szczęścia, dobrobytu, wolności i równości.
- Czemu protestowaliście? - zapytała Mijeliana, nie chcąc kłótni.
- Przez sytuację Levlańczyków - odpowiedziała Evilira, uprzedzając Miliana.
- Co u nich? - zapytał zdziwiony - i odpowiedzią i tym, kto jej udzielił - Vijek.
- To wy nie wiecie? - tym razem zdziwił się Milian - Czarodzieje okupujący Levle po raz kolejny użyli magii, by spacyfikować Levlańczyków. I okazało się, że to już nie działa tak, jak powinno. Jest jakaś granica strachu. Rada potrzebuje większej mocy, a tą może im dać pewna księga o magii. Myślę, że ty, Vijeku, masz do niej dostęp, gdyż wszystkie najważniejsze księgi znajdują się Centralnej Bibliotece Narodowej. Boję się, że nasz rząd przekaże Radzie księgę.
Mijeliana i Vijek popatrzyli po sobie. Mężczyzna streścił spotkanie z Tikiem Lenmą, rozmowę ze strażniczką, opowiedział też o lustrze.
- Hmm… - Evilira zastanowiła się chwilę - Nie ma logicznego powodu, by zakładać, że przedmiot, który spowoduje zgony, Księga Istoty Rzeczy i księga potrzebna levlańskim czarodziejom, to te same rzeczy.
Jeszcze w szkole miała bardzo logiczne podejście. A on zawsze miał inne zdanie.
- Jeśli czarodzieje użyją tego do pacyfikowania ludu, to mogą kogoś zabić, mogą też zabić żeby to zdobyć. Lenma też wyglądał, jakby był w stanie to zrobić, ale na szczęście nie był. Poza tym, nie mamy innego tropu. A właściwie, skąd wy macie te informacje? Milian uśmiechnął się pod nosem.
- Mamy swoje dojścia… kupcy chętnie przynoszą nam informacje, wielu z nas podróżuje, jest tu pewien mistyk, mianowicie szaman jednego z dzikich plemion na zachodzie, mamy też wróżbitów, oni pozwalają nam wiedzieć więcej i szybciej. To wszystko jest prawdą.
Vijek wolałby nie ufać aż tak szamanom czy mistykom, ale najwyraźniej tylko to mu zostawało. Jak nisko upadł, żeby wierzyć Kwiatom.
- Trzeba się dowiedzieć, jak otworzyć księgę - powiedział w końcu - Tak tylko się dowiemy na pewno.
- Mówiłeś, że zamki są cztery - upewniła się Mijeliana.
- Cztery - potwierdził - Nie mam do nich kluczy, a dziurki mają taki kształt, że nawet nie potrafię sobie wyobrazić, czym się mogą otwierać. - A inni bibliotekarze? - zapytała Evilira.
- To moi podwładni. Nie mogą wiedzieć o niczym więcej niż ja.
- Łał.
Przypomniało mu się, jak w ósmej klasie po raz pierwszy dostał lepszą od niej ocenę z matematyki. A to ona była ścisłowcem. Teraz zaś jest nikim, bo Kwiaty nie pracują.
- Brak kluczy. To pewnie zamki na magię - stwierdził Milian.
Był tu ekspertem od magii. Znał ją dłużej niż Mijeliana i Vijek. Co się zaś tyczy Eviliry, to Vijek nawet nie wiedział, czy ma ona jakiekolwiek zdolności magiczne.
Mężczyzna mówił dalej.
- Cztery zamki. Żeby wiedzieć, co za magia je otworzy, musielibyśmy je dokładnie obejrzeć, ale są cztery pory roku, strony świata, krainy wchodzące w skład Federacji Morskiej, liczba ta symbolizuje logikę, cztery żywioły…
- Żywioły! Mówię tam, to będzie to. Przecież magia, którą posługują się elfy, czerpie moc z żywiołów, a nie z uczuć jak nasza.
- Łatwiej by było, gdyby zamknięto księgę naszą magią. Uczuć jest więcej, ale miłość, smutek, nadzieja i gniew już mamy - zauważyła Evilira. Najwyraźniej miała magię. Aż mu się jej żal zrobiło, że wyzwoliła właśnie smutek.
- Muszę obejrzeć księgę - oznajmił Milian - Porozmawiam też ze Strażniczką. Poszukamy odpowiedzi w innych książkach, Vijek pewnie przejrzał co łatwiejsze z tych o magii, ale teraz trzeba zajrzeć do trudniejszych. Nie należy o tym rozpowiadać, bo to niebezpieczne. Kiedy będziesz mógł nas tam wpuścić?
Przez chwilę zdawało się, że wrócił dawny Milian. Ten, który lubił się trochę rządzić, ale słuchanie go zwykle wychodziło Vijekowi i Mijelianie na dobre, który miał dobre pomysły, myślał szybko i miał konkretne podejście do życia.
- Hmm… Dziś biblioteka jest już zamknięta i nikogo nie powinno być poza Ikelem Relem, który sprząta. Ale on wkrótce wyjdzie. Wtedy moglibyśmy się tym zajmować nawet do rana, bo ochrona nie schodzi na dół.
Pod wpływem dawnego Miliana zrobiłby o wiele gorsze rzeczy niż wpuszczenie trzech nieuprawnionych osób, w tym dwóch Kwiatów, do sali piętnastej. Wiedział, że może przez to stracić pracę… Chociaż do własnych badań naukowych chyba mógł. Jeden z bibliotekarzy podlegających mu, Uwenian Denne, studiował i mógł. Zresztą, akurat jego nikt nie będzie kontrolował. To Vijek był od kontrolowania.
- To dobrze. Weźmiemy się do roboty oczywiście jak najszybciej, więc od razu zacznij planować to strategicznie. Mijeliano, ty z nami nie idziesz. Jeszcze mieszkasz z rodzicami, a oni nikomu nie przepuszczą powrotu rano. Poza tym, jeśli Księga Istoty Rzeczy po otwarciu np. wsysa do środka tak jak ta z bajki o Innenie Vil… nie śmiejcie się, musimy pomyśleć o wszystkim! Jeśli tak się stanie, to ty poinformujesz resztę świata, jak zginęliśmy. Eviliro, ty jak nie chcesz, to też nie musisz iść.
- Idę z wami - oznajmiła Evilira. I to kiedyś była rozsądna osoba unikająca kłopotów…
- I dobrze, bo ty i Vijek wiecie wszystko.
Vijekowi podobało się, że wszystko nabiera realnych kształtów, a Milian zachowuje się normalnie. I wreszcie spotkał się z Evilirą. Co prawda, nie tak sobie wyobrażał spotkanie z nią, ale to nieważne.
- Za ile czasu ten Ikel wyjdzie?
- Godzinę może mu zająć sprzątanie - odpowiedział Vijek po chwili zastanowienia.
- Dobrze. Spróbuj sobie przypomnieć wszystkie znane ci książki, w których są informacje o magicznych zamkach. Najlepiej sobie notuj, co sobie przypominasz… gdzieś w pudłach powinien być jakiś notatnik i moje pióro… Eviliro, zadziwiasz mnie, nawet ja bym nie wiedział, gdzie to jest.
Evilira właśnie wyciągnęła z pudła na samej górze podniszczony notatnik i piękne pióro wieczne, które Milian dostał od rodziców, gdy miał iść do szkoły. Podała go Vijekowi.
Notatka, którą sporządził, wyglądała tak:
Sala 15:
Księga Istoty Rzeczy - mój adres
Litera
z i zamki - brama zachodnia i okolice
Litera
m - na prawo od k
Historia magii - gdzieś przy rynku
Historia filozofii - sala 12, wczesna filozofia jest… nie mam pojęcia, ale to będzie to miejsce, gdzie nikt normalny nie zagląda
Pamiętam wzmiankę o strukturze magii w ,,Badaniach nad rodzajami magii” tego autora ważnego na P
W tym samym czasie Milian odesłał Mijelianę do domu, a Evilirę do szamana i mistyka, by zapytała, co dokładnie wiedzą o sytuacji Levlańczyków. Szaman zapewne pochodził z plemion górskich, bo nazywał się Ilvitz - końcówka charakterystyczna dla górali. Mistyk nazywał się Enne. Sam szukał w tym jakże okropnym bałaganie swoich książek o magii. Nie miał nic na poziomie zaawansowanym, a okazało się, że struktura magii w podstawach jest pominięta. To dziwne. Wydawałoby się, że to coś ważnego. Ale jednak nie jest to ważne. Do używania magii nieprzydatne, a przecież po co uczyć się niepotrzebnej i zapewne bardzo skomplikowanej teorii?
- Jak Evilira tu trafiła? - zapytał Vijek odrywając się od notatnika.
- Nie wiem dokładnie - odpowiedział Milian, przeglądając spis treści ,,Magii ludzkiej i jej rodzajów” - Nie pytamy o takie rzeczy. Powiedziała, że przez próby bycia ideałem zniszczyła coś bardzo ważnego. Ostatnio… wiele czasu spędzamy razem, ale nie chciała o tym mówić. To ją boli. Tak sądzę przynajmniej.
Bycie ideałem. Bardzo w stylu Eviliri. Ale to głupia mrzonka. Nie da się zadowolić wszystkich. Próbowanie powodowałoby cierpienie psychiczne związane z czyimś niezadowoleniem i niemożnością bycia sobą. Evilira jest zbyt rozsądną osobą, by się w takie rzeczy wpakować. A nie, przecież została już Kwiatem.
Kobieta pojawiła się w drzwiach.
- Enne twierdzi, że ta ważna księga jest o substancji, formie i idei, o budowie wszystkiego, o pojęciach i ich naturze, o strukturze magii, o przekazywaniu, transporcie i wartości, zaś Ilvitz podał tytuł. Księga Istoty Rzeczy.
Ha! Znowu miał rację i Evilira znowu się myliła. Tak na marginesie ich dawnej rywalizacji - chociaż wiedzieli, czego szukać.
- Potwierdził tytuł, o który zapytałaś, czy może wymienił go sam? - zapytał Milian uśmiechając się złośliwie.
Evilira wywróciła oczami.
- Już więcej nie powtórzę tego błędu. Nie musisz mi tego wypominać codziennie.
Vijek uśmiechnął się w myślach. Wytykanie błędów Evilirze było kiedyś jego ulubioną rozrywką. Jedynym problemem była konieczność szukania tych błędów. Poszukiwania często były bezowocne. Trudno było być jej wrogiem.
Gdy Vijek stwierdził, że Ikel Rel już na pewno skończył sprzątać, poszli w trójkę do biblioteki. Musieli czekać za rogiem aż ochroniarz pójdzie na obchód. Gdy jeden człowiek akurat sprawdzał, czy nikt się nie włamuje przez okna w bocznej ścianie weszli frontowymi drzwiami. Potem nie musieli się martwić w zasadzie niczym, bo na parterze byli chwilę, a na dół nikt nie zejdzie. Vijek stwierdził, że włamanie jest proste, gdy ma się klucz.
- Łał - wyrwało się Evilirze, gdy zobaczyła salę piętnastą.
Vijek uśmiechnął się tryumfalnie. Dąb w podziemiach.
- Przejścia między regałami mają układ jak siatka ulic Lidrenu, więc się nie zgubicie nigdy. A Księga Istoty Rzeczy ma ten sam adres co ja.
- Serio? - zdziwił się Milian - I po co to tak zrobili?
- Dla efektu. A czemu księga jest moją sąsiadką to nie wiem.
Znaleźli odpowiednie miejsce i Milian obejrzał księgę.
- Vijek, zawiodłem się na tobie - stwierdził, spojrzawszy na zamki - Jak mogłeś tego nie zauważyć?
Obrócił Księgę Istoty Rzeczy tak, by Vijek widział zamki. Na każdym był symbol jednego z czterech żywiołów w odpowiednim kolorze. Takie oczywiste.
Evilira uśmiechnęła się złośliwie. Najwyraźniej jemu też Milian będzie wypominał jakiś błąd.
Mężczyzna znów obudził strażniczkę.
- Jak to otworzyć?
Vijek parsknął. O takie rzeczy się nie pyta.
- Mam strzec tej księgi, nie mogę ci powiedzieć, jak ją otworzyć.
Milian wywrócił oczami.
- To co w niej takiego ważnego jest?
- Zawarto w niej wiedzę o substancji, formie i idei, o budowie wszystkiego, o pojęciach i ich naturze, o strukturze magii, o przekazywaniu, transporcie i wartości - wyrecytowała dziewczyna.
To z pewnością była ta sama formułka, której użyła w rozmowie z nim. Vijek zapisał to w notatniku.
- I mi wyjaśnisz, czym są te wszystkie rzeczy? - zapytał Milian z nadzieją w głosie.
- Idea jest to wyższe, transcendentne wyobrażenie istniejące niezależnie poza światem materii które wyraża definicję pojęcia, immanentne dla każdego pojęcia, forma jest to inteligibilna…
- Dobra, odpuść i tak nic nie rozumiem.
Postukał w bursztyn i dziewczyna zniknęła.
- Jeśli na tym dębie żyje jakieś stado wróżek, to jedno z was idzie z nimi pogadać, ja zupełnie zapomniałem, czego mnie w szkole uczyli z ich języków. Ja poszukam czegoś o magicznych zamkach. Kto miał lepsze oceny z wróżkowego?
- Ja - odpowiedzieli chórem.
- Ona kłamie - powiedział Vijek.
- On kłamie - powiedziała w tej samej chwili Evilira.
Milian ostatecznie wysłał ich oboje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz