Chyba lubię pisać bajki o religii.
Ike szedł przez obce miasto. Nie wiedział, gdzie jest, skąd idzie, ani dokąd. Po prostu szedł przed siebie, rozglądając się dookoła.
Zwrócił uwagę na piękny budynek. Miał on nad oknami marmurowe gzymsy z pyzatymi amorkami, a nad drzwiami – podwójnymi, rzeźbionymi z ciemnego drewna – stała chyba naturalnej wielkości figura mężczyzny w długiej szacie. Czteropiętrowa kamienica miała jasnobłękitny kolor, w jej oknach stały delikatne, białe kwiaty, a dach zasłaniała attyka. Ike przystanął i patrzył na budynek. Pomyślał, że z czwartego piętra miałby niezły widok.
Zastanawiał się, co znajduje się w środku. Może mieszka tam bogacz, a może to miejsce publiczne i mógłby wejść? Niestety, przechodnie nie chcieli mu tego wytłumaczyć. Każdy spieszył się w swoją stronę. Zaczepił mężczyznę z w kapeluszu z piórem.
– Co jest w tym budynku?
– O ja cię, buwadideryte nie widział!
Mężczyzna poprawił kapelusz i poszedł dalej. Ike nadal nie wiedział, co to za budynek. Puknął w ramię kobietę, która zatrzymała się na chwilę, by poprawić makijaż.
– Przepraszam, czym jest buwa…dudy?
– Nie mam czasu, człowieku! Makijaż mi się zupełnie rozmazał, a ja już jestem spóźniona.
Ike skinął głową i poszedł dalej. Może kiedyś się dowie, co to było za miejsce.
Ludzie na ulicy nie wydawali się zainteresowani tym, co ich otacza. Ike przeszedł ze trzy kwartały ulic, zanim spotkał kogoś, kto mógłby zauważyć buwa-coś, gdyby to stało tutaj, gdyż patrzył wokoło siebie.
Mężczyzna sam podszedł do Ike. Miał miłą twarz i niebieskie oczy.
– Jestem Szedar – powiedział z uśmiechem – Widzę, że ty też widzisz piękno Isen.
– Przepraszam, piękno czego?
– Isen. Tak nazywa się miejscowość, w której jesteśmy. Czyżbyś jeszcze nic nie wiedział, młody człowieku? A przy okazji, jak ci na imię?
– Jestem Ike. Nie wiedziałem, gdzie jestem, nie wiem, skąd tu się wziąłem, ani dokąd mam iść. Zainteresował mnie bardzo budynek o dziwnej nazwie, jakieś buwadide…
– Ach, buwadideryte, z niebieskimi ścianami i rzeźbami z białego marmuru, w tym z uczonym nad drzwiami. Postawił go władca Isen, który nas tu sprowadził.
– Bardzo mi się podobał. Czy można tam wejść? Z czwartego piętra byłby piękny widok.
– Buwadideryte ma trzy piętra. I nie wolno tam wchodzić.
– Na pewno ma cztery piętra.
– Tylko wichrzyciele i wrogowie Isen, twierdzą, że ma cztery piętra. Będziesz musiał przeprosić naszego władcę.
Ike uznał, że Szedar z pewnością się pomylił. I nie zamierzał przepraszać za to, że budynek ma cztery piętra. Komu to zresztą robi różnicę, skoro i tak tam się nie wchodzi?
– Co jest w tym budynku?
– Nie wolno zadawać takich pytań. Widzę, że jesteś bardzo nieokrzesany i niewiele wiesz. Oprowadzę cię po mieście i wszystko wyjaśnię.
Wyciągnął dłoń do Ike. Jednak ten jej nie uścisnął.
– Dziękuję, sam zwiedzę miasto.
Odwrócił się i ruszył, nadal nie wiedząc, gdzie idzie.
– Zaczekaj, nie wolno ci tak chodzić bez celu, to się źle dla ciebie skończy. Władca cię ukara. Musisz iść ze mną!
Ike wywrócił oczami. Jest wolny i nic nie musi. A jeśli władca jest tak małostkowy, to poprosi go o pozwolenie na opuszczenie jego dziedziny. Zamieszka w innym mieście. Przecież kiedyś musiał żyć gdzieś indziej. Pamiętał jednak tylko Isen.
Jednak postanowił znaleźć kogoś innego, kto wytłumaczy mu to dziwne Isen. Rozglądał się zatem po twarzach ludzi, a nie po budynkach. I wypatrzył innego takiego. Wyglądał inaczej niż Szedar.
Szedar patrzył po ludziach, jakby sam szukał kogoś wśród nich. Ten zainteresowany był Isen samym, sam pośród tłumu.
Ike podszedł do niego i szturchnął go lekko w ramię. Mężczyzna odwrócił się. Miał szparę między zębami.
– Jestem Ike – powiedział – Chciałbym poznać miasto.
– Nazywam się Lan – odpowiedział tamten i uścisnął mi dłoń – Cieszę się, że się do mnie zwróciłeś, choć nie jestem popularnym przewodnikiem. Mógłbyś zwiedzić miasto sam lub z kimś innym.
– To wolno zwiedzać samemu? Szedar, inny przewodnik mówił…
– Szedar lubi zakazywać. Wolno zwiedzać samemu, ale zwolennicy Szedara na to nie pozwalają. Nazywają wszystkich wolnych ludzi wichrzycielami, wrogami Isen i grzesznikami.
–Czy wiesz, czym jest buwadideryte? I ile ma pięter?
– Cztery. Do tego budynku można wejść, ale jest pusty. Nie wiemy, czemu władca go postawił, ani czy wolno go zająć, czy może nie. Podobno bezdomni, gdy nie znajdą sobie innego miejsca, tam nocują, ale żaden z nich nie wspomina tego dobrze.
Ike potem zwiedził buwadideryte. Kamienica miała cztery piętra, na żadnym nic nie było. Ktoś ze zwolenników Szedara skarcił go za odwiedzenie budynku. Spotykał ich potem często i nigdy nie miał ochoty się do nich przyłączyć. Na zawsze już będzie wichrzycielem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz