Jako mężczyzna jestem w jakimś domu (nie moim). Są tam inni ludzie, tacy, których lubię i mi na nich zależy. Pamiętam mężczyznę w średnim wieku i dziewczynę - moją rówieśniczkę. Potem przyszli inni, wyglądali jak latynoskie typy spod ciemnej gwiazdy na amerykańskich filmach. Chcieli nam zrobić krzywdę, mieli broń i nie pamiętam, czemu, wygonili nas do ogrodu. Rosły tam róże.
Spojrzałem na niebo. Zmieniłem się w kruka i odleciałem. Chciałem polatać chwilę wśród innych ptaków, by tamci nie widzieli, który to ja. Strzelali do ptaków, ale mnie nie trafili. Myślałem o wylądowaniu i znalezieniu ludzi, którzy pomogą mi, bym mógł uratować tych swoich ludzi, których zostawiłem. Leciałem nad miastem, widziałem domy i morze.
Zniżyłem lot i wylądowałem wśród drzew zmieniając się w borsuka. Nie wiem, po co. Wrogowie mnie nie zgubili i jako borsuk przed nimi uciekałem. Nie pamiętam, co dalej.
W innym śnie towarzyszył mi człowiek-kruk, który czasami był człowiekiem, a czasami mówiącym krukiem. Był bardzo mądry, w ogóle to był Nauczyciel, a nawet NAUCZYCIEL.
Inny sen uważam za ważny ze względu na to, że przyśnił się, gdy był ten słynny krwawy księżyc... którego nie obserwowałam, tylko o tym śniłam.
Lekcja matematyki, mówimy o związkach chemicznych o długich nazwach. Wiecie, jakaś chemia organiczna. Potem następna lekcja: polski i Krasicki był z Litwy, gdzie był kapłanem Chorsa. Dopiero potem został biskupem warmińskim, ale nie miał jakichś święceń i się ożenił; miał córkę. Dziecko zmarło i Krasicki pisał o tym wiersze. Mówiliśmy o tym na polskim powołując się na biblię. Potem przeszliśmy do grupy lekarzy, którzy tworzyli graffiti, zwykle przedstawiało ono kwiaty. Pokazywałam klasie miejsce w Pabianicach, gdzie ono było - zamiast pawilonu*. Te namalowane kwiaty były jakby na skale, rosły tam też prawdziwe kwiaty.
Niżej, jakby wykuta w tej skale była mała kaplica Chorsa, gdzie na chwilę zajrzałam. Jako ołtarz był stoliczek z podnoszonym blatem, pomalowany na ciemnozielono. Tam schowane były okulary i kamień. Założyłam tamte okulary, świat w nich wyglądał dziwnie, i poszłam za klasą, która szła w stronę domu. Po chwili się wróciłam do kapliczki odłożyć okulary. Zobaczyłam tam siedzącą dziewczynę. Nie widziałam wcale jej ciała, ale miała takie same legginsy w kwiaty i różowe okulary jak ja (nie, nie mam już od wielu lat różowych okularów, to były dawne okulary). Nie znałam nikogo, kto by też takie miał. To chyba byłam ja. Wydaje mi się, że mogłam się wrócić po ciało właśnie...
Wyszłam z kaplicy, klasy nie było i zapadła noc. Przez nieliczne chmury widziałam dobrze gwiazdy, a księżyc był w pełni, ale nie do końca było go widać, bo zaćmienie. Na niebie widziałam, że jest jasny, ale niczego nie oświetlał. W krzakach były ścierwa zwierząt - czarnych, skrzydlatych i wielkości krowy. Podobnych krukom. Miały owszem czarne pióra i dzioby, ale miały oprócz skrzydeł przednie łapy. Jak połączenie kruka z hipogryfem (ale elementy końskie się zgubiły). Kruki zjadały te stworzenia. Bałam się i zwierząt, i kruków. Jechałam windą do domu, winda była jak zielona klatka, Obok wejścia też była kapliczka Chorsa, kamień w kolejnym stoliczku-ołtarzu świecił.
Chciałam pójść na drugi plac**. Dzieci szły na plac 1 i miało to być bezpieczniejsze. Ja i kobieta szłyśmy ulicą, co było niebezpieczne i coś niewidzialnego blokowało drogę. Pojawił się Wiedźmin***, pobiegłam do niego i niewidzialne mnie nie powstrzymało. Wiedźmin był od tych złych (byli jacyś ci źli) i chciał mnie im oddać. Uwolniłam się jakoś od niego.
Pobiegłam do kapliczki Chorsa w miejscu ścieżki i chciałam tam zapalić światło. Pomyślałam, że choć oddałam klucze dzieciom, to mogę przenocować w bloku na klatce, niech tylko zadzwonię domofonem i ktoś mnie wpuści. Poszłam do kapliczki Chorsa przy mojej klatce i tam w stoliczku były klucze.
Weszłam do domu i zapaliłam światło. Gdy nadjechała winda zgasiłam je, ale w windzie pojawiło się dopiero po chwili. W windzie włączyłam użyj pełni jako ochrony. Pojawił się okrągły kawałek folii ze srebrnym rysunkiem pełni i bałam się, że utnie mi głowę. Pojawił się za nią i gdy dotknął mojego karku obudziłam się.
Bibliografia: Mitologia Philipa Wilkinsona i Neila Philipa, Religia Słowian Andrzeja Szyjewskiego, Mitologia Słowian Aleksandra Gieysztora, Herosi Tajgi Sławoja Szynkiewicza, Dzieje i Legendy Ajnów Alfreda F. Majewicza, Legendy Indian Kanadyjskich Ella Elizabeth Clark, Dziady Mickiewicza, Alchemia słowa Parandowskiego, godchecker.com, keltoi.com oficjalna strona Tower of London, słownik symboli, mocmodlitwy.blox.pl, fantastykamitologia.blogspot.com, mitoslavia.blogspot.com, benedyktyni.pl, wigwam02.republika.pl, www.mogila.cystersi.pl, britannica.com, DinoAnimals.pl, wikipedia.
* pawilonem nazwałam mały budynek niedaleko mojego dawnego domu, były tam trzy sklepy
** na osiedlu były dwa place zabaw, ten przed moim blokiem to plac 1, ten obok to plac 2
*** tak nazywam człowieka, który do pracy jedzie tym samym tramwajem co ja, wysiada w tym samym miejscu i idzie przez pewien czas w tym samym kierunku; ma długie siwe włosy i wygląda dokładnie tak, jak wyobrażam sobie Geralta
** na osiedlu były dwa place zabaw, ten przed moim blokiem to plac 1, ten obok to plac 2
*** tak nazywam człowieka, który do pracy jedzie tym samym tramwajem co ja, wysiada w tym samym miejscu i idzie przez pewien czas w tym samym kierunku; ma długie siwe włosy i wygląda dokładnie tak, jak wyobrażam sobie Geralta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz