Świat mnie wkurwia

19 sie 2018
Czasami ludzie niebędący aktywistami dziwią się osobom, które ciągle coś robią. Albo (pozdrawiam babcię) mają pretensje o aktywizm. Bo przecież zajmowanie się takimi sprawami nie jest normalne. Należy zajmować się swoimi sprawami i siedzieć cicho. 
Babcia mi ciągle marudzi, bym skończyło z aktywizmem.
A mnie dziwi, że nie wszyscy protestują. Dlaczego niektórzy umieją przejść do porządku dziennego nad tym, że świat jest pojebany?

To nie jest normalne

Kiedyś oglądałom telewizję. Co jakiś czas w programach informacyjnych pojawiały się radosne wieści. Mówiono że ktoś miał poważną chorobę i nie mając pieniędzy na terapię, nierefundowaną, zrobił zbiórkę w internecie. Dzięki pomocy innych ta osoba mogła mieć wykonaną odpowiednią operację lub dostać lek. Dzięki temu mogła żyć. I to przedstawiano jako radosne wieści. 
To nie są radosne wieści.
W takiej sytuacji wszystkie nagłówki powinny głosić Skandal! Polacy nadal muszą żebrać w internecie, by móc się leczyć! Powinny pojawić się bardzo niewygodne pytania do rządu, do Ministerstwa Zdrowia. Powinno się ustalić, kto odpowiada za taką patologiczną sytuację w służbie zdrowia i ukarać tę osobę. Powinniśmy zastanowić się, jak to się stało, że w naszym kraju nadal są takie problemy z leczeniem. Przecież nie ma wojny, nie jesteśmy dotknięci wielką klęską żywiołową, nasze szpitale nie zawaliły się wskutek trzęsienia ziemi, nie zmyła ich fala tsunami, nie przykryły ich popioły po wybuchu wulkanu. Nie ma żadnego powodu, dla którego opieka zdrowotna miałaby być niedostępna.  
Temat nie powinien schodzić z pierwszych stron gazet dopóki problem nie zostałby rozwiązany. Nie powinniśmy pozwalać, by ktokolwiek był w takiej sytuacji.
Jednak my przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Jakby nie było w tym nic dziwnego. To protest rezydentów, mający w końcu naprawić tę sytuację, jest czymś dziwnym. 

Nie tylko to nie jest normalne

Szokujące naprawdę jest jedzenie zdechłych zwierząt. To przecież kurwa obrzydliwe zwłoki, rozkład, choroby i wszystko, co złe. Im dłużej się ścierwa nie bierze do ust, tym trudniej zobaczyć, że to jedzenie. 
Codziennie prawie jeżdżę tramwajem. Jeśli wychodzę z domu i tramwaj akurat nie nadjeżdża, idę na przystanek dalej, gdzie mam więcej tramwajów. Idąc na ten przystanek przechodzę przez rynek, zawsze przez sam jego skraj, bo idę najkrótszą drogą. Na skraju rynku zawsze rozstawia się ze swoim stołem ten sam facet. Zawsze ma komórki jajowe kur, te haploidalne, z omocznią i innymi błonami płodowymi. Zawsze też widzę wystające z reklamówki połamane kurze nogi w kolorze cielistoróżowym, z pazurami na końcach i pourywanymi ścięgnami w miejscu złamania. Nawet wyczuwam czasami zapach tych zwierząt. Patrzę jednak pod nogi, bo nie chcę patrzeć na te zwłoki. 
Gdyby w naszej kulturze było w zwyczaju uznawać kury za towarzyszy, jak koty i psy, to może i inni widzieliby, że zabito czujące istoty.
Według CIWF Polska w Polsce corocznie zabija się na mięso 860 mln istot. Według FAO na cały świat jest to ponad 50 mld zwierząt lądowych. Wodne liczy się w tonach, nie sztukach. Wyobraź sobie tyle żyć, tyle śmierci. I to nawet nie dlatego, że naszemu gatunkowi brakuje jedzenia, bo właśnie bez jedzenia mięsa moglibyśmy nakarmić więcej ludzi.
A my żyjemy, jakby to było normalne. 
Przemoc wobec osób queer jest traktowana jakby to było coś normalnego.
W normalnym świecie, gdyby przez jakąś ideologię zginęło choćby jedno dziecko, to sprawa ta nie zeszłaby z pierwszych stron, gazet, ideologię by tępiono do skutku, bo śmierć dziecka oburzyłaby każdą osobę. Co się stało po śmierci Kacpra? Wyjebało szambo. Prawicowi politycy (nie udawajmy, że mamy jakąś znaczącą lewicę) na jego śmierci usiłowali zbić kapitał polityczny. W normalnym świecie nie traktowalibyśmy sprzeciwu wobec czyjegoś prawa do życia wolnego od przemocy, miłości czy wolności jako normalnego poglądu. Ale nie, przecież można w szkole zaproponować dyskusję o tym, czy my powinniśmy mieć prawo choćby pokazywać się publicznie z osobami partnerskimi (miałem w szkole taką dyskusję). W normalnym świecie na wieść o nowej, strasznej chorobie, ludzie zaczęliby szukać informacji, jak uniknąć choroby, jak wesprzeć chorych, co im pomoże... co się stało, gdy pojawiło się AIDS? Uznano to za karę dla nas.
~ Udawajmy, że nas nie ma?
Twink napisał już wystarczająco wiele w tym temacie. Polecam jednak przeczytać całą notatkę. Przypomnę jeszcze książkę Lekcja równości: postawy i potrzeby kadry szkolnej i młodzieży wobec homofobii w szkole. Niektórzy nauczyciele czuliby się niekomfortowo ucząc osobę homoseksualną. To się naprawdę dzieje. Nauczyciele naprawdę napisali, że czuliby dyskomfort przez orientacją seksualną ucznia, która nie ma na nich żadnego wpływu. A Polska nadal jest krajem, gdzie leczy się homoseksualność.  Pozdrawiam środkowym palcem Ewę Listewnik, która wciąż nie chce mi odpowiedzieć na prośbę o zwolnienie z zajęć z racji choroby, jaką jest orientacja. 
A gdy oblałom egzamin, mama zapytała mnie, czy nie miałom nic tęczowego, czy z niczym światopoglądowym mnie profesor nie widział na wykładach. Powiedziała, żebym nie nosiło już tęczowej chusty, bo kiedyś profesorowie mogą mnie udupić z tego powodu.
Żyję w świecie, gdzie nie trzeba się ukrywać z byciem homofobicznym dupkiem, tylko trzeba się ukrywać przed dupkami.
A sprawa przemocy wobec kobiet?
My, naród, lubimy udawać. Udawać, że gwałt jest naszym zdaniem zły, że kobiety mogą się czuć bezpiecznie, jeśli nie złamią jakichś tam zasad, że szanujemy ludzi niezależnie od płci, że wszystko, co trzeba jest robione.
Udawanie jednak nie ochroniło ofiar przemocy przed oskarżeniami o zmyślanie lub o to, że zasłużyły.
To nie jest normalne, że na 10 mijanych na ulicy kobiet tylko 2 nie były molestowane. To nie jest normalne, że chcąc spotkać się z kumplem z internetu ja wzięłom pod uwagę, że może być gwałcicielem czy innym zboczeńcem (bo mnie nauczono o tym myśleć), a on nie (bo jego nie uczono o tym myśleć). Nie jest normalne, że jeśli oboje mielibyśmy być zabici, to mnie, jako kobietę, najprawdopodobniej zabije partner obecny lub były, a jego, jako mężczyznę, obcy człowiek. Wkurwia mnie, że gdybyśmy przez jeden dzień byli innej płci biologicznej, to ja jarałobym się chodzeniem po ulicach z mniejszym narażeniem na zaczepki, a kilku znajomych mężczyzn zamknęłoby się w domach i nie wychodziło ze strachu. Wkurwia mnie, że zarobię mniej, wkurwia mnie, że jeśli spóźnię się na histologię to usłyszę Pani się spóźniła? Pani jest ładna, niech pani wchodzi chociaż nie przychodzę na ćwiczenia by ładnie wyglądać. Tak, naprawdę żyjemy w świecie, gdzie coś takiego było powiedziane, chociaż nie do mnie (ja się nigdy nie spóźniłom na ćwiczenia). Ten człowiek nadal pracuje, a ja nawet nie mogłom się uzewnętrznić w ankietach, bo 1) to nie mój ćwiczeniowiec 2) nie zdążyłom wypełnić ankiet. Wkurwia mnie, że moi koledzy z nauki jazdy pamiętają, jak wjechali w krawężnik, a koleżanki – jak musiały zmienić instruktora, bo je molestował (Idąc przez studia cz.3). 
Pamiętam inny materiał z telewizyjnych wiadomości. Po manifach wyemitowano pretensje do feministek, że ośmielają się żądać równej płacy za równą pracę, gdy kobiety w Polsce zarabiają tylko 7% mniej (to było kłamstwo, z danych GUS wynika, że kobiety płacą podatek od płci znacznie większy niż 7%). To tylko 7% mniej, nie macie źle. To tylko 7% mniej, na zachodzie mają gorzej. To tylko 7% mniej, nie ma co narzekać. To tylko 7% mniej, to już sukces. To tylko 7% mniej, czemu się z tego nie cieszycie?
Nawet gdyby to naprawdę było tylko 7% mniej, to nie byłby to sukces. 7% mniej to jest porażka. Z tego nie należy się cieszyć, przeciw temu należy protestować. Jedyną normalną reakcją na coś takiego wydaje mi się generalny strajk wszystkich pracownic z żądaniem normalnych płac i wyrównania każdej wcześniejszej pensji, jaką wypłacono im niższą, bo przecież to, co teraz mamy, to nie jest sytuacja w żaden sposób dopuszczalna. A jednak nauczono nas jakoś nauczono nie protestować, nawet nauczono niektóre kobiety popierania tego.
Zastanawiam się, jak my wytrzymujemy patriarchat, jak żyjemy w tym systemie, jak to się stało, że nie siedzimy zamknięte w domach, jak tamci mężczyźni, którzy tak zareagowaliby na jeden dzień bycia kobietą.
Czy słyszeliście kiedyś o Dilorom Abdukadirowej? Ja jej historię poznałom na warsztatach Amnesty International. Kobieta uprawiała wraz z rodziną warzywa na sprzedaż. Miała męża, teściową i czterech synów. I miły uśmiech. Była pobożną muzułmanką. Gdy pojawiły się obawy związane z gospodarką ona również bała się o swój los drobnej rolniczki; wzięła udział w proteście liczącym kilka tysięcy ludzi. Miał się pojawić prezydent kraju, ale go nie było. Był 2005 rok. Protest był na placu Babur w Adiżanie, w południowo-wschodniej części jej kraju. Czy pamiętasz ten rok i ten wielki protest? Pewnie nie. To tylko protest w dalekim kraju, Uzbekistanie. Nic ciekawego, rzeczywiście. To normalne, że nie interesują nas takie sprawy.
Na tym proteście siły bezpieczeństwa ostrzelały demonstrantów. Zginęły setki ludzi. Nie, Dilorom wśród zabitych nie było. Były setki innych ludzi, może drobnych rolników/czek, może będących w innej sytuacji materialnej, setki ludzi ze swoimi lękami dotyczącymi przyszłości gospodarki w ich kraju. Dzieci też ginęły. Czy to normalne, że to wydarzenie nawet nie zostało zapamiętane na świecie, że o nim nie pamiętamy? Czy to normalne, że rok 2005 nie został zapamiętany jako rok, gdy państwo Uzbekistan zamordowało kilkuset Uzbeków?
Dilorom uciekła wraz z tłumem. Przeszła 25 kilometrów do granicy z Kirgistanem. Towarzyszyło jej około pięciuset ludzi. Udało jej się na wizie uchodźczej dostać do Australii. Mieszkała w Adelaide. Możemy się domyślać, jak ciężko jej było w tym kraju i jak tęskniła za swoimi bliskimi. W styczniu 2010 wróciła do kraju, była pierwszą uchodźczynią, która to zrobiła. Władze zapewniały, że nic jej nie grozi za udział w proteście.
Władze, jak to władze, kłamały.
Była torturowana i skazana na ponad 10 lat za protest i ucieczkę z kraju. Czy kogoś obeszło wówczas, że osobę skazano za to, do czego ma pełne prawo, jak każdy człowiek? Czy kogoś obeszło, że po dwóch latach dołożono jej jeszcze osiem?
Wszyscy uchodźcy i uchodźczynie wiedzieli już, że nie mogą wrócić do kraju. 
Nie udało mi się znaleźć informacji, by ją uwolniono. Czy kogoś dziś jeszcze obchodzi, że tę osobę pozbawiono wolności?
A pamiętacie dalitów? I adiwasi? To dwie grupy zamieszkujące Indie, potomkowie i potomkinie ludności przedaryjskiej. Adiwasi zachowali swoją religię, a dalici wyznają głównie hinduizm, będąc poza systemem kastowym (lub będąc w nim najniższą kastą, trudno to opisać jasno będąc poza hinduską kulturą, a dalici to nazwa zbiorcza). Obie te grupy są dyskryminowane przez wyznawców hinduizmu z wyższych kast. Pisałom o ich sytuacji w poście o Bhimrao Ramji Ambedkarze. To się dzieje. 2018 rok, dyskryminujemy (my, ludzkość) innych ludzi na podstawie tego, że jedną z naszych religii stworzyli najeźdźcy i wymyślili sobie, że uzasadnią jakimś tam przeznaczeniem wyzysk i krzywdę innych ludzi, więc włączyli to w swoją wiarę. Ten podbój był od XIX do XIV wieku p.n.e., aż sprawdziłom, jaki mam rok, bo jakby to było niedawno, łatwiej by było zrozumieć tę sytuację. Jednak nie było to niedawno, dobrze pamiętam, że jest 2018. To było w chuj dawno. I mimo że było w chuj dawno, to w imię tamtych wydarzeń uważane jest za gorsze 260 mln ludzi. Zakazywanie korzystania ze studni wraz z resztą ludzi, chodzenia do szkół i świątyń, fizyczna i seksualna przemoc...
Ja bym w to nie uwierzyło, gdybym czytało dystopijną powieść science-fiction z takim wątkiem. Uznałobym to za zbyt naciągane. I w sumie nie wiem, jaka reakcja na to byłaby normalna. Zbojkotować Indie? 
Dalici to pierwsze ofiary rasizmu, jakie przypomniałom. Ich rasizm jest kastowo-etniczny, u nas jest rasizm wyraźnie związany z ilością barwnika w skórze. Jest 2018 rok. Ludzie nadal uważają, że melanina ma większy wpływ na życie niż wyznaczanie mocy używanego kremu z filtrem. 
A jak to się stało, że jeszcze istnieją neonaziści? Wkurwia mnie, że do tego dopuściliśmy. Ja pierdolę, Polska, XXI wiek, upieczono tort dla Hitlera.
Nie mogę znaleźć wulgaryzmów, by opisać, co czuję do brunatnej fali przechodzącej przez świat. Zajmę się czym innym. Czy wiecie, że są choroby, na które nie znamy lekarstwa i go nie szukamy? Może się to wydawać dziwne. Jest jednak prefekcyjnie logiczne, zgodnie z pokurwioną logiką kapitalizmu. To choroby krajów globalnego południa, takie, na które chorują ludzie bez pieniędzy. Nie mogliby zapłacić za leki dużych kwot. A badania nad lekami pożerają ogromne ilości pieniędzy. 
No i najważniejsze. Przemoc nie jest normalna.
Liechtenstein wysłał na wojnę 80 żołnierzy, wróciło 81. Przedziwna historia. Wiecie, co jest w niej naprawdę dziwne?
To, że żyjemy w świecie, gdzie państwa wysyłają ludzi do zabijania ludzi. Przyłączenie się jeszcze jednego to nic ciekawego.
Nie wiem, czy pisać tu z wkurwem czy z rozpaczą. Mój permanentny wkurw na świat się pewnie wydaje już nudny, ja nie mam już na to siły, a rozpacz mogłaby wydać się słaba, jakby kwestia przemocy jako takiej była dla mnie mniej ważna niż poszczególne jej przejawy, wcześniej omawiane. W każdym razie, jest 2018 rok, ludzkość nadal stosuje przemoc, czy to poprzez władzę, czy hierarchiczne stosunki wytwarzane przez kapitalizm, czy tę wynikającą z osobistych sporów między ludźmi, czy wreszcie tą usprawiedliwianą takimi konstruktami społecznymi jak wspomniane wyżej kasta, rasa i płeć. 

Veto!

Ja odmawiam uczestnictwa w tym wszystkim, wymawiam posłuszeństwo, ja się nie zgadzam na taki świat. I nie będę udawać, że to wszystko jest normalne, nie zamknę na to oczu, nie będę spokojnie patrzeć. 
Kiedyś była wojna w byłej Jugosławii. I świat właśnie spokojnie patrzył.
Świat nie zrobił nic. A teraz? W Syrii trwa wojna.
Nie, nie zniknęła przez to, że zamiast myśleć o niej, Polacy zaczęli bać się, że garstka ludzi uciekających przed nią zniszczy im cywilizację europejską. Choć pewnie łatwiej było dzięki temu zapomnieć o problemie.
Rohingja nadal są prześladowani. To też nie zniknęło po tym, jak okrążyło lewicowy internet, pojawiając się w kilku tekstach. 
Palestyna nadal jest pod okupacją. To się dzieje.
Wojną w Syrii interesujemy się raz na jakiś czas. W Polsce mówimy o niej głównie w kontekście tych potrzebujących, którym nie możemy pomóc, bo musimy chronić kulturę europejską czy coś. Nie wiem, czy godna ochrony jest kultura, która do tego nas doprowadziła... W Pomocy wzajemnej Kropotkin stwierdza, że historycy najbardziej interesowali się wojnami i wielką polityką, ale większości ludzi to nie dotyczyło; żyli w pokoju. Sądzę, że przyczyną wielkiego zainteresowania świata wojnami czy innymi okrucieństwami, a nie całkiem dobrymi rzeczami, jest także to, że dobro uważano za normalne, a to zło nie pasowało do normy. Teraz jest inaczej. Mnóstwo newsów o dobrych ludziach... i ignorowanie spraw okropnych, jakby były czymś normalnym.
Jeśli nawet takie sprawy nie są dość ważne, by nas zajmować, dopóki tego problemu nie rozwiążemy, to co jest ważne? Jeśli nawet wojny nie są tak ważne, jeśli nawet one schodzą z pierwszych stron gazet, jeśli nawet na nie zamykamy oczy – czy my jeszcze przejmujemy się innymi? Czy nas w ogóle obchodzą?
Nie miej do mnie pretensji, że nie mogę milczeć, kiedy widzę, co się wyrabia na tej ziemi
~ Każdy krok niesie pokój, Włochaty
Zastanawiam się, czemu ludzie jeszcze nie odmówili posłuszeństwa. W sensie wszyscy albo większość. Dlaczego nie obudzili się pewnego dnia z myślą: nie chcę takiego świata, idę to rozjebać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz