Jak się nie zabić?

13 wrz 2018
Uwaga: w tekście samobójstwo z naturalistycznym opisem, samookaleczanie, zaburzenia odżywiania, derealizacja, zaburzenia lękowe.
wsparcie, jak się nie zabić, samobójstwo, choroby i zaburzenia psychiczne
Napisałom kiedyś post Jak się bezboleśnie zabić? Wpis miał zniechęcać do samobójstwa i być elementem szerszej akcji. Blogerzy/rki pisali posty, które pozycjonowali na hasła w stylu Jak popełnić samobójstwo bezboleśnie? a które miały za zadanie zniechęcać do samobójstwa.
wsparcie, wspólnota, jak się nie zabić, samobójstwo, pomoc, zaburzenia i choroby psychiczne

Zapobieganie samobójstwom

Wpisy z tej akcji były koniami trojańskimi. Miały się na nie natknąć osoby chcące popełnić samobójstwo. Zamiast przepisu na szybką i bezbolesną śmierć blogerzy/rki odsyłali/ły do instytucji niosących pomoc. Odkąd samo napisałom taki post różne osoby trafiają na niego przez wyszukiwarki i piszą mejle o tym, że chcą się zabić; nasiliło się to, gdy napisałom o swoich problemach. O akcji Zhackujmy Google przeczytasz tu, na blogu StayFly.
Gdy samo rozważałom samobójstwo, nie przeczytałom swojego tekstu, by samo się zniechęcić. Nie przeczytałom też postów innych osób, w tym tekstu, w którym pewna blogerka moim (dawnym) zdaniem najlepiej odwodziła od odebrania sobie życia. Czytanie tego byłoby bez sensu. Ona by mi powiedziała, że życie jest piękne.
Tylko że moje nie jest.
I co teraz, blogereczko?
Mnie powstrzymało to, że to nie były moje myśli. Pojawiały się napadowo, gdy byłom puste w środku lub się bałom. Bardzo wyraźnie widziałom, że to nie ja chcę się zabić.
I widziałom, że nie jestem taką osobą. Kiedyś uważałom samobójstwo za głupie.
W chorobie psychicznej i zaburzeniach – a w krajach zachodnich prawie się nie zdarza samobójstwo bez nich – myśli samobójcze się czasami pojawiają.
Te myśli nie są jednak pragnieniem śmierci. To pragnienie wolności. Dlatego w schizofrenii samobójstwo popełniają chorzy z dobrym wglądem (przeczytałom w jednej z książek w bibliotece, że schizofrenik popełniający samobójstwo to najczęściej chorujący mniej niż 10 lat, z dobrym wglądem, młody mężczyzna, ale teraz nie mogę znaleźć potwierdzenia), czyli ci rozumiejący, co się z nimi dzieje. Chcą uciec od schizofrenii. Samobójstwo popełniają często podczas depresji postschizofrenicznej, czyli wtedy, gdy nie ma już objawów psychotycznych. Mają kontakt z rzeczywistością. W epizodzie depresyjnym niechęć do życia jest zwykłym objawem; mimo to tylko niektórzy chorzy popełniają samobójstwo. Ryzyko odebrania sobie życia rośnie im bardziej psychotyczna jest depresja, im wyższe są lęk i niepokój. Objawy depresyjne, które zwiastują samobójstwo, to właśnie wysoki poziom lęku, z niepokojem psychoruchowym i bezsennością; oraz urojeniowe: poczucie beznadziejności, urojenia nihilistyczne, nadmierne poczucie winy, poczucie sytuacji bez wyjścia, nieuleczalności, pustki, dążenie do poniesienia kary za swe przewinienia. Nastrój dysforyczny, dolegliwości typu bólowego i uporczywe zaburzenia snu podobnie; przy wysokim niepokoju zdarza się całkowita bezsenność. To objawy bardzo męczące. Tak samo ja chcę uciec od lęku, od poczucia pustki.
Częstość samobójstw jest wyższa na początku depresji i gdy zaczyna ona ustępować. Być może jest to wpływ hospitalizacji w czasie największego nasilenia objawów. Ponowna konfrontacja ze światem może być przyczyną nawrotu tendencji samobójczych.
Gdyby istniał jakiś magiczny sposób na wyjście z tego stanu, to można by po prostu zapytać osobę, co woli:
  • już nie będziesz żyć;
  • będziesz żyć, ale nigdy nie będziesz się czuć tak beznadziejnie, jak teraz.
Wtedy moglibyśmy być może zaobserwować, jak osoby wybierają drugą opcję.
Nie możemy. Leki to nie magiczne eliksiry.
Zaburzenia psychiczne u osób z zachowaniami samobójczymi to zwykle depresja, zaburzenia osobowości (borderline), zaburzenia lękowe i schizofrenia. Przyczyną zamachu na swoje życie mogą być substancje psychoaktywne. Choroby somatyczne, zwłaszcza związane z przewlekłym bólem, również mogą być przyczyną myśli i zachowań samobójczych. HIV także. Leki mogą wywołać takie myśli, ostrzegano mnie przed tym, jak miałom brać izotretynoinę. To depresja jatrogenna. Nie miałom jej.
Mimo to znacznie później też chciałom to zrobić. 
Wskoczenie pod samochód było pierwsze. Pusta strzykawka. Odczynniki z zakładu chemii. Skoczenie z wysokiego budynku. Zamierzałom powiedzieć komuś przez domofon, że jestem listonoszem, wjechać na dziesiąte piętro windą i skoczyć przez okno na klatce schodowej. Przez chwilę bym leciało. Kiedyś chciałom latać. Ten lot naprawdę nie byłby lotem. Nie wzbiłobym się w powietrze. Nie poszybowałobym. Ja bym tylko spadło. Bym spadło i sobie głupi ryj rozbiło. Na chodniku. Złamany kręgosłup. Krew wylewająca się z ust. 
Pewnie bym spadło prosto na psie odchody na trawniku.
Ten opis celowo jest taki szczegółowy.
Masz zrozumieć, jak obrzydliwe jest to, co chciałom sobie zrobić.
Wiedząc, że jest u mnie źle i widząc blaszkę tabletek z escitalopramem na biurku, E zapytała, czy zamierzałom się tego nałykać. Nie zamierzałom, po prostu brałom zapisany przez psychiatrę escitalopram i leżał naszykowany na biurku. Potem wzięłom pod uwagę, że skoro już mam lek na receptę, to mogłobym go połączyć z innymi, nie na receptę (miałom wybrany lek i sprawdzoną dawkę śmiertelną*), oraz z alkoholem. Wtedy mogłobym umrzeć. Agonia ze zniszczoną wątrobą. 
W książkach romantyczni Werterzy zabijają się z miłości, a w serialach ładne dziewczyny mają aż 13 powodów, by to zrobić. I to jest piękne, romantyczne, aż by się chciało tak, aż się to wydaje piękną śmiercią...
Aż jest efekt Wertera.
Niech ktoś w końcu zrobi dobry film z realistycznym samobójstwem. Takim ohydnym.
Generalnie przeciwdziałanie stygmatyzacji zaburzeń i chorób psychicznych jakby minęło się z celem. W sieci jest mnóstwo ładnych obrazków ładnych kobiet, które płaczą / tną się / podejmują próby samobójcze. Jakby depresja była romantyczna, borderki były manic pixie dream girls, a anorektyczki zwiewnymi motylkami.
Masz urodziny. Organizujesz imprezę z koleżanką. Zamawiacie dwa świetne wegańskie torty. Oba są czekoladowo-owocowe. Próbujesz po kawałku obu tortów. A potem idziesz do łazienki. Wsadzasz dwa palce do ust, wkładasz jak najgłębiej, jakbyś chciało obciągnąć swojej dłoni. Ślina spływa ci po palcach, dłoni, przedramieniu. Gmerasz palcami za językiem. W końcu odruch wymiotny.
Jesteś w robocie. Samo. Sprawdzasz messengera pomiędzy pakietami przygotowywanymi do autoklawienia. Bliska osoba jest na ciebie zła. Czytasz, o co chodzi. Powoli pożerają cię wyrzuty sumienia, choć starałoś się być okej i nie akceptujesz zarzutów. Czujesz się odrzucone. A skoro ta osoba cię odrzuciła, to się rozpadasz. Ból przenika całą twoją duszę. Bierzesz narzędzie. Dźwignia Wintera, to jest do wyrywania zębów. Wygląda jak dłuto. Przesuwasz po skórze. Nie przecina jej. Dobrze; nie będzie śladów. Zaczynasz uderzać końcem dźwigni w różne odsłonięte miejsca swojego ciała.
Leżysz sobie wieczorem w łóżku. Jesteś czyste, choć mało zadbane. Włosy by było trzeba umyć, paznokcie obciąć, nieważne. Nie bardzo masz siłę o siebie dbać. Patrzysz w sufit i się rozpływasz. Czujesz lęk, bo cię nie ma, ale kto w takim razie czuje lęk? Ten wymysł, którym myślałoś, że jesteś? Widzisz ten swój pokój, jakbyś siedziało na suficie. Biurko, szafa, łóżko. Puste. Bo przecież nie istniejesz. Nigdy nie istniałoś.
Tyle razy spotykałoś się z ludźmi, że powinnoś przywyknąć. Jednak nie. Znów czujesz delikatny ucisk w żołądku. Motyle w brzuchu to się nazywa, tak? Parcie na stolec. Zaczynasz się martwić, czy zapanujesz nad zwieraczami. Pewnie się zeszrasz przy ludziach. Nigdy ci się to nie zdarzyło, ale boisz się zawsze. Widzisz nielogiczność, więc zaczynasz się bać tylko zesikania. To się zdarzyło, miałoś 3 lata. A jak się nie zdarzy dzisiaj, to pewnie pierdniesz i będziesz śmierdzieć. Dlatego dużą część czasu z innymi spędzasz na myśleniu o mięśniach zwieraczach i kontrolowaniu ich. I o pocie. Nienawidzisz potu, bo boisz się, że przez niego będziesz śmierdzieć. Boisz się zaczerwienić. Boisz się, że twoja mimika będzie nieadekwatna do sytuacji lub zdradzi, jak bardzo się boisz. Lęk narasta. Robi się duszno i gorąco. Wchodzisz do sali. Patrzą na ciebie. Może coś jest z tobą nie tak. Ubrudziłoś się? Zapomniałoś spodni? Nie dostrzegasz, z czym jest problem. Lęk staje się więc jeszcze większy.
wynik z google grafiki pod hasłem depression
Piękne, prawda? 
Blogerki w tych postach piszą o tych, którzy będą po śmierci za nami tęsknić. Jeśli chcesz popełnić samobójstwo, to:
  • nie wierzysz, że komuś będzie cię brak;
  • albo wpadasz w wyrzuty sumienia, że chcesz im to zrobić, przez co jeszcze bardziej się nienawidzisz i tym bardziej chcesz się zabić.
Kolejna bezużyteczna rada. To miało mnie zniechęcić czy zachęcić?
Inne piszą przez co przeszły i że (w związku z tym) z każdego dołka da się wyjść. Tylko że nie każda osoba chcąca się zabić straciła dziecko, dach nad głową czy coś. I te, które nie oceniają swoich problemów jako podobnie poważne pomyślą Widzisz, inni dali radę z takimi rzeczami, a dla ciebie życie samo w sobie to za dużo, jesteś takim nieudacznikiem, że zasługujesz  na śmierć. 
Pisaliśmy te wszystkie rzeczy, myśląc, że kogoś powstrzymamy. Myśląc, że to ważne, gdy ktoś chce uciec od bólu lub lęku. Ból i lęk też nie są ważne. Wiesz, co jest ważne?
To nie jest prawdziwe.
Tak naprawdę nie działają ci neurotransmitery lub hormony, a nie wszystko jest złe. Można się od tego uwolnić w sposób przyjemniejszy niż samobójstwo.
Idź do szpitala, weź leki, poszukaj terapii. Może dadzą ci elektrowstrząsy i będzie co opowiadać. Jeśli potrzebujesz z kimś pogadać teraz zaraz, to dzwoń na Telefon Zaufania (lista ogólnopolskich).
Źródła:
  • Psychiatria, pod redakcją Adama Bilikiewicza;
  • obrazek tej ładnej osoby;
  • zdjęcia na początku są z Unsplasha, trafiły tu, bo kojarzą mi się ze wspólnotą i wsparciem;
* Nie podam żadnej informacji, która może komuś coś takiego ułatwić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz