Walentynkowe

15 paź 2015
dobra rada Piotrka; źródło: gratisography
Moje dawne zadanie z angielskiego: napisz opowiadanie z jakąś tam ilością zwrotów związanych z miłością i walentynkami. Opowiadanie było dobre, tylko mój angielski niewystarczający wówczas. Napisałam je po polsku i lekko poprawiłam. A zdjęcie jest takie piotrkowe.
– Rzecz się dzieje, gdy byłem w drugiej klasie dawnego liceum, czyli dzisiejszej pierwszej liceum. Właśnie wracałem od Piotrka, mojego przyjaciela. Jechałem sobie na rowerze do domu ulicą Radosną lub Wesołą. I wtedy w stronę przeciwną szły sobie dwie dziewczyny.
Wyglądały identycznie; były bliźniaczkami. Miały blond włosy i niebieskie oczy jak aniołki, których figurki kolekcjonowała moja świętej pamięci mamusia. Ich twarze sprawiały miłe wrażenie, sylwetki również miały niebrzydkie. Ogólnie piękne dziewczyny. Śmiały się z czegoś. Potem śmiały się ze mnie, bo się wywróciłem na tym rowerze. Zagapiłem się. Zakochałem się. Nie, jednak bardziej zagapiłem. Chociaż na pewno jedno i drugie.
To nie był dobry moment, by do nich zagadać. W końcu się ze mnie śmiały, a ja jeszcze się nie pozbierałem z ziemi. Za to następny tydzień poświęciłem, by się dowiedzieć, kim są. Dzięki śledztwu dowiedziałem się, że dziewczyny to Paulina i Karolina Kwiatkowskie, a jedną z ich koleżanek jest siostra Piotrka. Dziwne, że ich nie znałem. Przecież mnie znała cała szkoła, a prawie całą szkołę ja sam kojarzyłem. Zaś z klas równoległych myślałem, że znam wszystkich.
– Byłeś bardzo towarzyski.
– Nie, ja po prostu w szkole zajmowałem się wszystkim oprócz nauki. Demoralizuję cię, ale harcerstwo, klub książki w bibliotece, pisanie gazetki, samorząd uczniowski, konkursy i wolontariat to świetny sposób by nie spędzać zbyt wiele czasu na lekcjach. Dla odmiany wtedy nie ma się wolnego czasu, ale qui pro quo. Wracając do bliźniaczek Kwiatkowskich; nie mogłem ich sam zaczepić, potrzebny był ktoś, kto mnie przedstawi. Wraz z Piotrkiem uknuliśmy intrygę zrzucając wszystko na biedną Kasię, jego siostrzyczkę. Koleżanki się spotykają, pojawiam się ja, a Kasia przecież nie będzie ze mną rozmawiać nie przedstawiwszy mnie towarzyszkom. I tak oto je poznałem. Do ich wyglądu mogłem dodać równie długą listę zalet ich osobowości. Obie były miłe, ale wkrótce zauważyłem, że wolę spędzać czas z Karoliną. Paulina była nieco nudną, nieśmiałą istotą, z którą można było porozmawiać tylko o filatelistyce, czyli pocztowych śmieciach. Karolina zaś była pewna siebie i wygadana, a także kochała literaturę, a polski był moim ulubionym przedmiotem, zaś o Mickiewiczu mógłbym powiedzieć tyle, że po spisaniu zajęłoby to więcej miejsca niż dzieła naszego wielkiego poety. Karolina wolała Sienkiewicza i mogliśmy się o to miło kłócić. Tj. dyskutować.
Przydałoby się przejść do konkretów. W moim bardzo napiętym kalendarzu była luka, gdy w teatrze grali Szekspira. Hamleta zdaje się. No to zaprosiłem Karolinę…
Muszę ci tu wspomnieć o problemach, jakie mi sprawiał wygląd bliźniaczek. Nie zawsze wiedziałem, która jest która, a w szkole to już nigdy. W mundurkach to nawet nie bliźniaczki były identyczne. Byłem jednak pewny, że zaprosiłem Karolinę, bo dziewczyny jednak zachowywały się inaczej. Ona ucieszyła się strasznie, zachwyciła, że to Szekspir, geniusz dramaturgii, że idzie ze mną i pocałowała mnie w policzek. Wydawało mi się, że nie da się być tak szczęśliwym! Następnego dnia w szkole natknąłem się na jedną z Kwiatkowskich. Porozmawialiśmy chwilę, wydawało mi się, że to Karolina, wspomniałem o teatrze w niedzielę, jeszcze raz potwierdziła, że przyjdzie i poszedłem szukać swetra, który mi zaginął. Nie znalazłem go i trochę zmarzłem. Miałem nadzieję, że do niedzieli będę zdrów. Potem to mogę mieć nawet i dżumę.
Moją dżumą było jednak tylko 40°C oraz okropny ból gardła i głowy, które przyszły w sobotę wieczorem. Rozumiesz, co to znaczyło? Teatr, Szekspir, Karolina… Organizm takim zdrajcą!
Niedziela, zbliża się przedstawienie. Nie jestem w stanie na nie pójść. Do mojego domu wpada Piotrek i oznajmia, że słyszał od Kasi, że obie siostry Kwiatkowskie są ze mną umówione! Z początku wraz z matką, przestraszoną jego nagłym wtargnięciem, nie bardzo rozumieliśmy, o czym on mówi.
A potem to do mnie dotarło.
Piotrek podszedł do tego na chłopski rozum. Miałem być umówiony z Karoliną? No to on pójdzie i powie Paulinie, że ma problem, a Karolinie powie, że jestem chory. Nie wiem, jak on to zrobił, ale jak się wykurowałem, to Karolina nie była na mnie obrażona. Z Pauliną był gorzej…
– I dlatego ciocia Paulina cię nie lubi - po raz kolejny przerwała mała Kasia.
– A to ważne? Przecież to nie ona jest twoją babcią a moją żoną.
- W tej historii najbardziej zasłużył się Piotrek.
– Tak, ja byłem idiotą, który się wpakował w kłopoty i trzeba go było ratować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz