Wiosna 2017

27 cze 2017
wiosna, książki, co u mnie, recenzje, podsumowanie pory roku
Wiosna to u mnie przede wszystkim koniec szkoły. Najpopularniejszy post z wiosny to Słowiańscy bogowie.

Książki

Moja skala ocen:
  • 1 – porażka, nie tknę więcej, może nawet nie przeczytałam do końca
  • 2 – bywało lepiej, da się czytać, ale nie warto
  • 3 – czytadło, przy którym można spędzić czas
  • 4 – warto przeczytać
  • 5 – super, książka, która w jakiś istotny sposób mnie poruszyła, poszerzyła moją wiedzę lub skłoniła do jakichś przemyśleń
To teraz lista książek czytanych wiosną.
  1. Podróż do Ciemnogrodu, tom I, Stanisław Kostka Potocki, 5
    Pokażę wam tę polszczyznę. Jest piękna.
    Przecież nieomieszkaią ci ludzie którzy każdego co nie iest ich stronnikiem bezbożnym wyśmiewaczem i rewolucyonistą mienią (: bo taka zwykle iest ich taktyka :) może i temu dziełkowi, którego zamiar iest tak oczywiście niewinnym podeyrzanego przypisywać ducha.
    Uwielbiam to i z fajnych cytatów pewnie można by sklecić post. A w ogóle stąd miałam Podróż do Ciemnogrodu.
    Nie iesteśmy, dodał, w Europie, gdzie każdy działa iak mu się zdaie; w tym kraiu uchybienie dawnym przepisom i zwyczaiom iest naywiększym występkiem: Pogorszyć ie, ile na wzór przodków, łatwo; poprawić niepodobna.
    Masz tych Bonzów za pogrążonych w głębokim nieoświeceniu, ia powiadam, że głupiemi ieszcze byliby gdyby chcieli bydź światłemi, gdyby przestali popierać przesądów sobie tak  korzystnych, gdyby prawdziwą pobożność przenosili nad zabobonność, a pracowitość i skromność życia nad próżniactwo i obfitość w śród których żyją?
    Leczy by to poiąć, by innych oświecać, trzeba bydź samemu oświeconym, inaczey zadawnione przesądy biorą tak szanowny charakter w oczach ludzi uprzedzonych że im sprzyiaią, choć im są szkodliwe. Widziemy to na co dzień w oświeconey naszey Europie, gdzie dotąd np. Wakcyna i wzaiemne nauczanie tylu znayduie przeciwników, kiedy inkwizycya, tortury, a nawet osobista niewola licznych maią stronników.
  2. Dziedzictwo tom II, Christopher Paolini, 4
    No, wreszcie skończę tego Eragona. Podoba mi się pomysł bomby atomowej z ciała Jeźdźca powstałej przez uwolnienie energii. Pasuje do mechaniki magii w tym świecie. Moim zdaniem bardzo dobry cykl.
  3. Państwowość i anarchia, Michaił Bakunin, 5
    Dużo nie rozumiałam, bo nie znam wystarczająco historii. Wielu ludzi było wówczas znanych i niektóre wydarzenia zdawały się wpływać na losy całej Europy. Potem okazały się nie aż tak ważne i ja nie wiedziałam, kim był Gambetta. Zresztą, Gambetta to ciekawy przypadek, bo ze słów Bakunina wywnioskowałam, że to zły konserwatysta, a z wikipedii, że lewak, który podpadł konserwatystom i kręcił się jak gówno w przeręblu po scenie politycznej. Podobały mi się ostra krytyka panslawizmu, nowe dla mnie spojrzenie na sprawy wydarzeń tamtych czasów i bardzo mądre spostrzeżenia. Bakunin twierdził też, że żadne trwałe państwo słowiańskie nie było utworzone przez Słowian. W XIX wieku różni ludzie tak twierdzili, ale Bakunin stwierdził, że to Słowian zaleta. Wiemy już dziś, że było inaczej, ale warto było przeczytać takie ujęcie sprawy. Wiele fragmentów sobie skopiowałam. Ze strony Michaił Bakunin.
    Jedynie zaborcze narody tworzą państwo, a tworzą je siłą rzeczy z korzyścią dla siebie, a ze szkodą dla podbitych narodów.
    Słowianie byli spokojnym, rolniczym plemieniem. Duch wojowniczy, który ożywiał plemiona germańskie, był im obcy, z tegoż właśnie powodu była im również obca idea państwowości, od niepamiętnych czasów nurtująca ludy germańskie. Żyjąc w niezależnych od siebie, oddzielnych gminach, w których według obyczaju patriarchalnego władzę sprawowali wybrani przez wszystkich członków wspólnoty starcy, korzystali na równych prawach z gminnej ziemi. Nie wiedzieli oni, co to jest szlachta, nie wytworzyli nawet oddzielnej kasty kapłanów, wszyscy byli między sobą równi; w ten sposób urzeczywistniali ideę ludzkiego braterstwa, choć realizowała się ona w patriarchalnej, a więc jeszcze niedoskonałej postaci. Gminy nie posiadały stałych kontaktów politycznych. Gdy jednak zagrażało wspólne niebezpieczeństwo, na przykład atak obcego plemienia, zawierały tymczasowy sojusz obronny; skoro jednak niebezpieczeństwo mijało, zrywała się wątła nić politycznej więzi. Nie istniało zatem i nie mogło istnieć państwo słowiańskie. Istniała natomiast społeczna, braterska więź plemion słowiańskich, przejawiająca się w ich gościnności.
  4. Ewolucja, Marcin Ryszkiewicz, 4
    Dużą część tego wiedziałam. No i znowu było dokładne omówienie błędnych teorii. Ile można? Podoba mi się za to ciekawie napisana historia życia na Ziemi i nagłówek Jak zostać rybą? oraz pogrubiony fragment dinozaury są wśród nas. Naczelne mają pewne cechy prymitywnych ssaków, tego nie wiedziałam, ale zdaniem autora to nic nie znaczy. Podobnie jest z prymitywnymi cechami torbaczy, które świetnie przystosowują je do ich środowiska. Oto jak odnosi się do uznawania torbaczy za ssaki niższe.
    Torbacze nie są ssakami drugiej kategorii. Ich przystosowania są nadzwyczajne i w warunkach, w których przyszło im żyć, niezwykle skuteczne. A tylko to – skuteczność – jest miarą ewolucyjnego sukcesu. Są inne od łożyskowców, ale inny nie znaczy gorszy – nie tylko zresztą w biologii.
    Ten slogan inny nie znaczy gorszy jest tak totalnie oklepany, że trochę wstyd, gdy trzeba go powtórzyć.
  5. Antologia polskiej poezji rewolucyjnej 1918-1939, opracował Marian Stępień, 5
    McGonagall zawsze nam mówi, żebyśmy zamiast głupich wydań (Greg z opracowaniem) brali mądre, najlepiej cienkie, małe, białe książeczki Biblioteki Narodowej. Przynajmniej jest to mała książeczka, ale na pewno nie cienka i już nie biała.
    Poezja rewolucyjna jest dobra, przydługi wstęp był wartościowy. Jak zwykle wypisałam sobie tytuły oraz autorów bardziej interesujących wierszy i koniecznie chcę się podzielić z wami wierszem Ojcostwo, który napisał Stande. W ogóle tło tej strony jest bardzo w temacie (A kolor jego jest czerwony,/ bo na nim robotnicza krew!). Często pojawia się Łódź, przecież miasto robotnicze. Nie podoba mi się już II RP wcale. Rozwiń listę wierszy, które mi się spodobały.
  6. Za horyzontem, Maria Szyszkowska, 4
    Nie wiem, co autorka chciała przekazać. Trochę mądrze powiedzianych truizmów, czasami popularne twierdzenia, które niekoniecznie są prawdziwe. No i oczywiste krytykowanie kultury masowej i przeciętności. Do tego promocja pacyfizmu, ekologii, w tym wegetarianizmu, oraz tradycyjnych ról płciowych. Te ostatnie pojawiały się często, ale rozdział o kobiecości ma wydźwięk feministyczny. Krytyka prywatyzacji i liberalizmu. Najbardziej godne uwagi były rozdziały o prawie naturalnym i sędziach, bo nie słyszałam wcześniej o niereligijnej wersji prawa naturalnego. Zastanawiam się, czy poczucie niezgodności z płcią biologiczną określone jako transwestytyzm to pomyłka, czy tak się kiedyś mówiło. Za to każda okazja, by skrytykować homofobię została wykorzystana i w sumie nie wiem, po co tyle razy to było. Może lepiej byłoby poświęcić homoseksualności rozdział niż pchać ją wszędzie? Oczywiście, krytyka homofobii godna pochwały, choć wreszcie udało mi się zauważyć gdzieś bi-erasure i to nie jest fajne. Autorka była nominowana do pokojowej nagrody Nobla. Słusznie, bo zacna kobieta, ale książka mnie na początku nie porwała. Od mniej więcej 3/4 zrobiło się lepiej.
  7. Proszę państwa do gazu, U nas w Auschwitzu, Tadeusz Borowski, 5
    Podaję razem, bo czytałam to tego samego dnia i autor też jest jeden. Ciężkie lektury.
  8. Sprężyna, Małgorzata Musierowicz, 2
    Przeczytałam wcześniej, jeszcze w podstawówce, dwie książki Musierowicz. W jednej było o tym, jak Róża zaręczyła się z tym Fryderykiem Schoppe. W drugiej było o jakiejś dziewczynie nazywanej Cielęciną czy jakoś tak. Obie były o tym, że dziewczyna ma problem (np. kompleksy), poznaje chłopaka, więc problem znika i żyją długo i szczęśliwie. Oraz były pełne hejtu na przedmioty ścisłe, który uważam dziś za nieodpowiedni w powieściach, na których wychowywała się młodzież. Zabierając się do Sprężyny wiedziałam zatem, że będzie źle. Nie spodziewałam się, że ten durny wątek miłosny z Fryderykiem skończy się ślubem, bo oczywiście miłości z ogólniaka zawsze kończą się ślubem. Tyle że nie. Czytałam z kartką, na której notowałam numery stron z narzekaniem na dzisiejsze czasy, tanim sentymentalizmem jeszcze bardziej tanim i sentymentalnym niż normalnie i złymi wątkami miłosnymi gorszymi niż być miały. Najlepsza była strona 52. Najpierw okazało się, że Adam jest ogrodnikiem, więc nie mógł się wzruszyć Mozartem. Zapisałam: 52 klasizm. Potem dodano, że nie mógł się wzruszyć, bo jest mężczyzną. Dopisałam: 52 seksizm. A potem autorka zajęła się Ignacym, który, mając 14 lat (!), nazywa współczesność czasami bezprawia. Czy on pamięta jakieś inne czasy? Dopisałam: 52 narzekanie na współczesność, bo tak. W całej książce był jeden dobry fragment.
  9. Spojrzenie na sztukę, Andrzej Osęka, 4
    To jest bardzo ciekawe, choć od strony spojrzenia na sztukę nowoczesną już nieaktualne.
  10. Xięgi Nefasa: Trygław władca losu, Małgorzata Saramonowicz, 4
    Widzę podobieństwa z trylogią husycką i ze Słowem i Mieczem Jabłońskiego. To ostatnie jednak pod względem źródłowym wydawało mi się lepsze. Rodnover fiction bez polskich bogów.
  11. Podróż wędrowca do świtu, C. S. Lewis, 3
    Całkiem lubię opowieści z Narnii, więc znowu dobrze się bawiłam. Możecie zajrzeć do wpisu Tolkien i Lewis.
  12. Etyka dla myślących, Magdalena Środa, 5
    Podręcznik jest zmienioną wersją dwóch książek Historii idei etycznych starożytności i średniowiecza oraz Historii idei etycznych czasów nowożytnych i współczesnych. Dlatego w Etyce dla myślących przechodzimy chronologicznie przez kolejne systemy etyczne od starożytnej Grecji. To połączone jest z podejściem problemowym. Z taką formą nie zetknęłam się ani na lekcjach etyki, gdzie wybieraliśmy z listy interesujące nas tematy, a na samej liście były podzielone według zagadnień, ani w podręczniku Świat wartości moralnych (opisany tu). Tematy składają się z omówienia idei etycznych np. Arystotelesa, słowniczka pojęć (np. eudajmonizm i biogram Arystotelesa), a potem pytań do ucznia. To nawiązanie do dobrej tradycji sokratejskiej. Pojawia się interesujący mnie temat etyki troski; bardzo chciałam się o niej dowiedzieć więcej, bo widziałam pewne elementy w trafiających do mnie treściach feministycznych i sama łapałam się na takim myśleniu. Dowiedziałam się też więcej o Schweitzerze i jego etyce czci dla życia, którą jeszcze przed zaczęciem czytania Etyki dla myślących uważałam za dobry wzorzec moralności.
    Podoba mi się, to co napisała o honorze. Mogłam też umieścić źródło w poście Zwyczajność, bo na etyce przeczytałam o Hannah Arendt z kserokopii od nauczycielki i teraz nagle znalazłam ten sam tekst w Etyce dla myślących. Podoba mi się opisywanie filozofii i zostawianie kontrowersyjnych rzeczy dopiero w zadaniach do przemyślenia (pisze o Platonie i homoseksualność każe sobie samej przemyśleć). Dobrze oceniam nienarzucanie swoich poglądów ani nawet niepokazywanie ich, a jedynie zadawanie pytań i wskazywanie, o czym pomyśleć, na co zwrócić uwagę. Jedynie po doborze tematów i wiedzy, kim jest Środa, domyślam się, jakich wniosków ona mogłaby chcieć. Podoba mi się wypisanie siedmiu argumentów wspierających tolerancję. Poznałam liberalne prawo naturalne, które zajmuje się nie tym, jak się zachować (z tego prawa naturalnego będę się śmiać niezależnie, ile przeczytam), a nienaruszalnym zakresem wolności jednostki.
    Nie podoba mi się słownictwo, które nie jest idealnie poprawne politycznie, a po Środzie się takiego spodziewałam. O ile temat homoseksualizm/ność jest skomplikowany i się nie czepiam, to słowo inwalida powinno zostać zastąpione niepełnosprawnym. Francuskie invalide znaczy nie tylko niepełnosprawny, ale i nieważny. Rzadko razi mnie niepoprawne sformułowanie dotyczące jakiejś innej grupy, jednak mieć coś do niepełnosprawnych to moim zdaniem większe zło i dlatego tego inwalidy nie mogę przeboleć. Ciekawą recenzję, z punktu widzenia nauczyciela, możecie przeczytać tu: Magdalena Środa, Etyka dla myślących - recenzja.
  13. Fizyka od A do Z, Andrzej Wasiak, 4
    Z tej samej serii repetytoriów mam rosyjski, więc wiedziałam, że będzie dobrze. W miarę rozumiałam, to co czytam, więc dobrze to oceniam. Trzeba mieć talent, by napisać o fizyce tak, bym nawet ja rozumiała.
  14. Duchowe życie zwierząt, Peter Wohlleben, 4
    Audiobook tutaj. Podobało mi się bardziej niż część o roślinach, gdyż tutaj było więcej informacji dla mnie nowych. Poza tym, zawsze wolałam uczyć się o zwierzętach zamiast o roślinach (i dziwnym zbiegiem okoliczności o roślinach wiedziałam to, co napisał Wohlleben, już wcześniej).
  15. Przebudzenie, Anthony de Mello, 1
    Kolejna książka od nauczycielki etyki. Słyszałam, że jest niesamowicie mądra i oświecenie, przebudzenie. Albo ja jestem za głupia, albo ta książka. Przy okazji jest nieco chaotyczna, przebudzenie jest reklamowane jak w telezakupach, a właściwie nie wiadomo, czym to przebudzenie ma być. Chyba podziękuję za kupowanie kota w worku. Czułam się, jakbym znowu czytała Coelho, albo nawet jeszcze gorzej, bo tu nastawiłam się na coś więcej. W końcu mi się odechciało i zajęłam się czasoprzestrzenią.
  16. Czasoprzestrzeń i grawitacja, Wojciech Kopczyński, Andrzej Trautman, 4
    Dokończenie edukacji fizycznej, znalazłam to w domu, chyba jest jeszcze po tacie. Po drugiej stronie przestałam rozumieć. Potem znów zaczęłam, ale tak z przerwami.
  17. An anarchist FAQ, The Anarchist FAQ Editorial Collective: Iain McKay, Gary Elkin, Dave Neal, Ed Boraas, 5
    Dostępny w anglojęzycznej bibliotece anarchistycznej, znalazłam polską wersję po przeczytaniu sekcji A, B i C. Chciałam po polsku przeczytać sekcję D, ale po porównaniu fragmentu D.2.2 okazała się inna od angielskiej, przy której zostałam.
    Skomplikowane, a informacje są bardzo skondensowane. Wiesz, przelecisz wzrokiem jeden akapit, bo nie wygląda na ciekawy, a w następnym akapicie jesteś w jakiejś innej rzeczywistości. Trzeba czytać z dużą uwagą, by się połapać, przynajmniej części gospodarcze sprawiały mi taki problem. Znacznie lepiej rozumiałam ekologię, kwestie wolności i hierarchii. Zabawne jest też czytanie tego, co przeczytałam już gdzie indziej, przemyślałam sama i po prostu już znałam (typu dlaczego anarchokapitalizm to nie anarchizm). Zwłaszcza że było to wyjaśniane w inny zupełnie sposób niż ten mi znany.
  18. Gen: ukryta historia, Siddhartha Mukherjee, 5
    Wiecie, że mnie kręci genetyka. Dowiedziałam się, że odkrycia w genetyce są spektakularne po kilku dekadach (np. Mendel) i jeszcze wielu interesujących rzeczy, ale z drugiej strony była to lektura przerażająca, gdy doszło do eugeniki i łysenkizmu. Najbardziej mi szkoda Hermanna Mullera. Ten genetyk miał równościowe poglądy, bardzo radykalne – edukacja imigrantów, równouprawnienie Afroamerykanów, przyznanie kobietom praw wyborczych, ubezpieczenia socjalne. Wiedział, że eugenika jest zła, bo takie osoby jak Carrie Buck nie radziły sobie nie przez geny, a przez to, że społeczeństwo nie było egalitarne, eugenika miała jego zdaniem stać się skażonym narzędziem do panowania silnych nad słabymi, a nie tworzącym silnych zdrowych ludzi. Spotkał się z szykanami, nawet FBI wszczęło śledztwo, rywalizował z innymi naukowcami i jeszcze się rozwiódł; nic dziwnego, że spróbował popełnić samobójstwo. Przeżył. Miał dość USA. Zatem w 1932 roku wyjechał gdzieś, gdzie swoją genetykę mógłby połączyć z równościowymi poglądami... wybrał Niemcy. Zaliczył potem ZSRS, ale z powrotem w USA był już w 1940, a w 1946 dostał nagrodę Nobla.
    Książkę napisał Hindus i już w prologu uderzyły mnie różnice kulturowe. Kolejny powód, dla którego warto przeczytać.
  19. Historia Gruzji, Bohdan Baranowski, Krzysztof Baranowski, 4
    Nie planowałam poznawać historii tego kraju, a w planach do przeczytania miałam inne książki, ale najwyraźniej nie wszystko musi być, jak zamierzałam.
  20. Państwo i Społeczeństwo nr 4, 2009 / Neopogaństwo w Polsce tom II, Gajda, Agnieszka (red.); Majchrowski, Jacek M. (red.), 5
    Co ważniejsze i przydatniejsze publikacje, nawet nie książki, zapisuję, żeby o nich pamiętać. Miało mi się to przydać do jednego wpisu, ale informacjami o klanie Ausran i innymi takimi też nie pogardziłam.

Wydarzenia

O, działo się.
  • Muszę zmienić sznurówki w glanach na czarną i fioletową, bo znów mnie ktoś zaczepił o czerwoną. Nie spodziewałam się, że ludzie odczytują te komunikaty i przywiązują do nich wagę; sama niby wiem, co znaczą kolory, a nie zwracam na to uwagi. Na razie wyglądam na anarchokomunistkę. Zresztą, mężczyźni zaczepiają mnie nawet jak wyglądam na anarchokomunistkę, to o czymś świadczy, nie? Anarchokomunista musiałby być bardzo przystojny, żebym na niego spojrzała, więc podejrzewam, że podobnie mężczyźni zaczepiają kobiety o dziwnych poglądach tylko wtedy, gdy te poglądy równoważy ich uroda. Tylko ja akurat nie byłam w nastroju na tłumaczenie się z poglądów i spławiłam tego kolesia...
  • Na etyce rozmawialiśmy o planach na przyszłość. Mieliśmy za pomocą etiudy teatralnej (?), tekstu czy rysunku przedstawić siebie za 30 lat tj. w wieku prawie 49 lat. Miało być tych scenek pięć. Zastanawiając się nad piątą nie wiedziałam, co zrobić i w końcu narysowałam siebie przy mównicy i słuchających ludzi. Potem narysowałam na mównicy znaczek (A w kółeczku), by zaznaczyć, że nie jestem wykładowcą na umedzie. Zresztą, ja przy mikroskopie tj. ja w pracy to był pierwszy rysunek. Ta polityczna wizja była całkiem przyjemna. Wcześniej o czymś takim raczej nie myślałam, o przywództwie przynajmniej, o samej polityce tak. Smutno być zbyt tchórzliwą na takie rzeczy.
  • Zastępowałam kogoś w pracy. O rany, odbieranie telefonów to nudna praca. Za to nauczyłam się obsługi programu, którego prawdopodobnie nie będę już używać, więc nie wiem, po co mi to, ale fajnie.
  • Do czytanych przeze mnie czasopism dołącza Inny świat. Wiedzę i życie czytam od stycznia, kupuję od lutego, więc mam już dwa czytane na papierze. Elektronicznie podczytuję A-tak, anarchistyczną gazetę uliczną.
  • Przeczytałam parę miłych słów od dwóch osób, które słabo mnie znają. Na ostatniej lekcji etyki pisaliśmy z nauczycielką i drugim uczniem obecnym na etyce (JJ był w innej klasie niż ja, więc nie znaliśmy się zbyt dobrze), co w sobie cenimy. Sprawiło mi to przyjemność, pokazywałam tę kartkę znajomym. Przeczytałam o sobie też ciepła i dobra choć schowała się w skorupce. Chciałabym, żeby kiedyś wszyscy zrozumieli, że to, co widzą, to jest już wszystko. Naprawdę, nie wyjdzie nagle ze mnie jak motyl z poczwarki druga osoba, która będzie już całkiem dobra, ciepła i w ogóle idealna.
  • Nauczyłam się grać w bilard. Nawet nieźle szło. Dwa razy zdarzyły mi się przedziwne sytuacje, gdy celuję sobie, że biała uderzy w jakąś tam czerwoną czy inną i ta wpadnie do łuzy. Biała nawet nie trafiła w tamtą, poleciała dalej, odbiła się, przy drugim końcu stołu uderzyła w inną bilę i ją wbiła, to nawet była bila, którą też mogłam wbić. Lerka żartował, że gdy wyglądam, jakbym celowała w jakąś kulę, to tak naprawdę liczę kąty, by wbić te inne.
  • Skończyłam szkołę. A w dniu odbierania świadectw odkryłam fajny lokal. Naprzeciwko szkoły, idealny, by wpaść po lekcjach. #przegryw 
  • Pewnego dnia wróciłam do domu i... nie miałam się czego uczyć. Bo zdałam chemię. To było dziwne. Zaczęłam naukę fizyki.
  • Byłam na osiemnastce przyjaciółki będącej córką przyjaciół moich rodziców. Towarzystwo to było moje pokolenie, które zachowywało się porządnie, oraz pokolenie naszych rodziców i jeszcze jej dziadkowie. Przyjaciel mojego ojca, podobno bardzo bliski, wzruszył się moim podobieństwem do niego, zaczął opowiadać o tacie i dopytywać, czy go pamiętam. Pewnie, zarodki mają świetną pamięć, a ja chyba morulą byłam, jak tata umierał. Nie, nie będę szukać taryfy ulgowej dla pijanego* ani nawet dla wzruszenia. Jak był przyjacielem ojca, to ma wiedzieć, kiedy jego przyjaciel umarł i kiedy urodziła się jego córka, wystarczy rok pamiętać, by się zorientować. A jak nie, to ma pytać o szczegóły kogoś innego; ja i moja matka jesteśmy tymi pokrzywdzonymi, to my go straciłyśmy i to przy nas się uważa mówiąc o tacie. Jakieś dwie randomki, dla jubilatki babcia i przyjaciółka mamy, zaczęły macać mnie po włosach, bo ładne. Ja dotykam zwykle tylko dłoni ludzi, których nie znam dobrze, myślałam, że to norma. Też je potem obmacałam. Obie były bardzo oburzone i zdziwione faktem, że ktoś dotyka ich włosów. Jakiś gościu zaczął żartować z pedofilii. Mnie to nie śmieszy. Nawet mój kochany wuj uparł się, żeby nalać mi alkohol. Myślałam, że No means no jest trudne do zrozumienia tylko w kwestii seksu. To jest jeden z powodów, dla których uważam, że kultura gwałtu nie jest oderwana od reszty systemu, w którym żyjemy. Nalał mi różowego wina i podałam je chłopakowi obok, który pił. Ale on nie mógł wypić różowego wina. Różowe jest dla kobiet, czerwone dla mężczyzn. Wypominanie blondynce, że ośmiela się prowadzić, też było, bo nie dość, że kobieta, to ma jeszcze mało melaniny... To wszystko jest z jednej imprezy i jeszcze mogłabym opowiadać dalej.
    Z młodzieżą bawiłam się za to dobrze. Dowiedziałam się, jak zabić brzozę, pogadaliśmy o wiarygodności wikipedii, gdy chodzi o anatomię, na Tinderze daliśmy lajki wszystkim grubym Łodziankom z przedziału 21-26 lat, jakie znaleźliśmy, obejrzeliśmy filmik ze świnką morską mającą wspomnienia z Wietnamu itd. Nikt nie palnął nic rasistowskiego ani nie żartował z pedofilii. Pójście na imprezę, gdzie są ludzie z innego środowiska, jest dziwnym przeżyciem.
  • Musiałam zmienić zdanie na temat działalności dwóch rodzimowierczych związków wyznaniowych (do żadnego nie należę, ale ta nagła zmiana na pewno będzie mieć wpływ na to, co wybiorę). Przyczyna? Przeczytałam statuty, wyznania wiary itd. obu związków. I uświadomiłam sobie, że przy pewnym sporze wyrobiłam sobie zdanie na podstawie relacji tylko jednej ze stron. To było głupie. 
  • Na opisanej osiemnastce bawiłam się dobrze, mimo że miałam na co narzekać. Na drugiej imprezie, tym razem w klubie, afterparty po obchodach rocznicy rewolucji 1905 (więcej w czwartek), bawiłam się tak beznadziejnie, że muszę po prostu przyznać, że nie nadaję się na większość imprez. Nie mam takiej osobowości. Muszę mieć odpowiednie towarzystwo, dość cicho, by pogadać, muzykę i miejsce do tańca, muszę mieć idealne warunki. Dlatego jutro idę na kolejną imprezę...
Co u was tej wiosny?
* Mój kolega Michałka nie pije nie dlatego, że jest przeciwny, nie lubi, czy alkohol mu szczególnie szkodzi. Po prostu boi się swojego zachowania pod wpływem. Po piciu też odpowiadasz za swoje zachowanie, bo to ty zdecydowałeś/aś się pić, wiedząc, że może ci odbić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz